Serię złych informacji z sektora finansowego rozpoczął brytyjski bank hipoteczny Bradford & Bingle, który poinformował o pogarszającej się jakości portfela kredytowego. Oprócz tego jeden z większych regionalnych banków w USA, czyli Washington Mutual zwolnił dotychczasowego prezesa, zaś Standard&Poor’s obniżyła ocenę wiarygodności kredytowej dla Morgan Stanley, Merrill Lynch oraz Lehman Brothers. Według S&P perspektywy ratingów dla tych firm pozostają negatywne.
W rezultacie kurs Lehman Brothers poszedł w dół aż o 8,1%, notowania Merrill Lynch spadły o prawie 3%, zaś wartość rynkowa Morgan Stanley obniżyła się 2,6%. Na minusie były też największe banki wchodzące w skład indeksu blue chipów: akcje Bank of America, Citigroup oraz JP Morgan Chase potniały po ponad 1%. W ten sposób giełdowi inwestorzy pożegnali się z perspektywą szybkiego zażegnania kryzysu w branży finansowej.
Nastrojów nie mógł poprawić też indeks ISM dla przemysłu, który w maju wzrósł do poziomu 49,6 pkt i był o 1,6 pkt. wyższy od mediany prognoz ekonomistów. Jednak niepokojąco wzrósł subindeks cen płaconych przez amerykańskie przedsiębiorstwa, zaś odczyty poniżej poziomu 50 pkt. nadal sygnalizuje regres w tym sektorze gospodarki. W rezultacie wśród giełdowych inwestorów znowu pojawiły się obawy przed stagflacją w USA.
Ostatecznie na poniedziałkowej sesji Dow Jones stracił 1,06%, schodząc do poziomu 12.503,82 pkt. Indeks S&P500 zakończył dzień wynikiem 1.385,67 pkt., po spadku o 1,05%. Nasdaq zniżkował o 1,23%, osiągając na zamknięciu wartość 2.491,53 pkt. Podobnie jak w maju również pierwszy poniedziałek czerwca charakteryzował się relatywnie niskimi obrotami na NYSE.
Wśród największych spółek przez całą sesję wyróżniały się walory General Motors, które podrożały dzisiaj o prawie 2%. Przyczyną był artykuł w tygodniku „Barron's”, który prognozuje trzykrotny wzrost wartości spółki w przeciągu kilku najbliższych lat.
K.K.



























































