Wszystko zaczęło się jeszcze wczoraj wieczorem, gdy amerykańskie indeksy odrobiły straty z otwarcia. Neutralne zakończenie handlu na Wall Street dodało animuszu optymistom i pokazało, że wciąż jest wielu inwestorów kupujących akcje na dołkach.
To sama zasada dotyczy surowców, które często podążają w tym samym kierunku co rynki akcji. W końcu to giełdowe indeksy uważane są za najlepszy wskaźnik wyprzedzający koniunkturę w realnej gospodarce, od czego ostatecznie zależy realny popyt na metale przemysłowe.
Inwestującym w miedź szczególnie pomogła zwyżka cen akcji w Szanghaju, gdzie indeks SCI zyskał 0,7%. Chiny są największym konsumentem rafinowanej miedzi i odpowiadają za blisko 40% globalnego zużycia. Dlatego też słaby ostatnio popyt z Państwa Środka jest obecnie głównym źródłem spekulacji dotyczących cen miedzi.
Dziś sektorowi surowcowemu oprócz generalnej poprawy apetytu na ryzyko sprzyja deprecjacja dolara, który względem euro traci 0,5%. W ten sposób metale przemysłowe stają się bardziej atrakcyjne dla inwestorów z Europy.
W środę o godzinie 11:45 za tonę miedzi na londyńskim rynku kasowym płacono 8.890 dolarów, czyli o 1,2% więcej niż dzień wcześniej. Po tym, jak w czwartek ceny czerwonego metalu osiągnęły najniższy poziom od listopada, kurs miedzi wzrósł o blisko 5%.
K.K.






















































