Japoński jen osiągnął najniższą od ponad 7 lat wartość w stosunku do dolara. Z kolei amerykańska waluta poprawia 2-letnie ekstrema na parze z euro. Od pół roku dolar jest „jedyną grą w mieście”, zyskując w najszybszym tempie od 32 lat.


W czwartek rano za dolara trzeba było zapłacić już 119,96 jenów – to najwyższy kurs od lipca 2007 roku, czyli od początku globalnego kryzysu finansowego. Do szczytu sprzed ponad 7 lat parze dolar-jen brakuje niespełna 3%.
Przez ostatnie dwa lata japońska waluta straciła jedną trzecią swej wartości względem dolara. To skutek polityki Banku Japonii, który prowadzi zaordynował potężną ekspansję monetarną w celu osiągnięcia 2-procentowej inflacji. Ostatnie wzrosty na parze dolar-jen to zdaniem analityków reakcja rynku na przedwyborcze sondaże wskazujące na zwycięstwo partii premiera Shinzo Abe w przedterminowych wyborach parlamentarnych. Mocniejszy mandat wyborczy otwierałby ekipie Abe drogę do utrzymania skrajnie ekspansywnej polityki pieniężnej przez następne lata.

Z drugiej strony dolar zyskuje na wartości względem większości głównych walut. W czwartek o poranku para EUR/USD wyznaczyła nowe minimum, po raz pierwszy od sierpnia 2012 roku schodząc poniżej 1,23 USD za euro. Bloomberg Dollar Spot Index odzwierciedlający siłę dolara względem walut 10 partnerów handlowych USA osiągnął najwyższą wartość od marca 2009 roku. Od początku roku indeks ten wzrósł o 9,4%, co jest najlepszym wynikiem od roku 1982.
Stany Zjednoczone są jedyną dużą gospodarką, która wykazuje poprawę koniunktury. W ten sposób dolar i amerykańskie aktywa stały się „jedyną grą w mieście”, ściągając spekulacyjny kapitał z całego świata. To efekt oczekiwań, że Rezerwa Federalna zacznie w przyszłym roku podnosić stopy procentowe, podczas gdy EBC i Bank Japonii poluzują i tak już ultraluźną politykę monetarną. Dlatego rynek wierzy w dolara, mimo coraz bardziej wątpliwej wiarygodności kredytowej rządu USA i utrzymywanych przez ostatnie 6 lat zerowych stóp procentowych w Rezerwie Federalnej.