W listopadzie chińskie rafinerie sprowadzały 5,09 miliona baryłek ropy dziennie, czyli o 22,1% więcej niż rok temu oraz o 31,9% więcej niż w październiku. Również dane mówiące o szybkim przyroście nowych kredytów i rosnącym imporcie sugerują, że tempo wzrostu w Państwie Środka znów przyspiesza, co dobrze rokuje popytowi na surowce.
Podobnego zdania są specjaliści MEA, którzy podwyższyli przyszłoroczną prognozę zapotrzebowania na ropę. Według Agencji w roku 2011 świat będzie potrzebował średnio o 1,32 miliona baryłek ropy więcej niż w tym roku. Mimo tej optymistycznej prognozy kartel OPEC zapowiedział, że nie podniesie limitów wydobycia, nawet gdyby ceny zbliżyły się do 100 USD za baryłkę.
Jednakże optymizm inwestorów schłodziła kolejna podwyżka stawki rezerw obowiązkowych, jakie chińskie banki zobowiązane są utrzymywać na rachunku w banku centralnym. W ten sposób Ludowy Bank Chin stara się okiełznać wymykającą się spod kontroli inflację, co jednak może doprowadzić do spadku tempa wzrostu gospodarczego.
W rezultacie chętnych na kupno naftowych kontraktów nie było tak wielu, jakby można tego oczekiwać na podstawie opublikowanych dziś informacji. W piątek o godzinie 14:50 baryłka ropy Brent kosztowała 91,05 dolarów i była o tylko minimalnie droższa niż dzień wcześniej. We wtorek ceny czarnego złota osiągnęły najwyższy poziom od sierpnia 2008 roku, sięgając 92,82 USD za baryłkę.
K.K.