W listopadzie zeszłego roku firma Aegon poinformowała, że zaprzestaje pobierania opłat likwidacyjnych od osób, które zechcą wcześniej rozwiązać umowę ubezpieczenia z funduszem kapitałowym z regularną składką. Wczoraj ubezpieczyciel wycofał się z tej decyzji.


„Jako Spółka obecna w Polsce od ponad 15 lat, chcemy być uczestnikiem rynku funkcjonującym na tych samych zasadach, co nasze otoczenie konkurencyjne. Jednakże, przez ponad pół roku od naszej decyzji o niepobieraniu opłat likwidacyjnych, na rynku nie zaszły żadne zmiany, które doprowadziłyby do uregulowania tak istotnej dla całej branży kwestii” czytamy w oświadczeniu Aegon opublikowanym na stronie internetowej firmy. Od 8 czerwca klienci wycofujący się z umów zapłacą opłatę w pełnej wysokości. Sprawę szerzej prezentuje Mariusz Gawrychowski w „Pulsie Biznesu”.
Polisy inwestycyjne to w wielu przypadkach długoterminowe umowy, w których klienci zobowiązali się regularnie opłacać ustaloną składkę. Opłaty likwidacyjne, nierzadko sięgające blisko stu procent zgromadzonych środków, pobierane są w przypadku rezygnacji klienta w pierwszych latach obowiązywania kontraktu. Dla wielu osób, które zdecydowały się na długoterminowe gromadzenie rezerw i z różnych powodów nie były w stanie kontynuować umowy, polisy tego typu okazały się kosztowną pułapką.
ReklamaSprawa opłat likwidacyjnych stała się osią wielu pozwów indywidualnych i zbiorowych składanych przez klientów instytucji finansowych. Zrodziła ona także ruch „przywiązanych do polisy”, o którego postulatach pisaliśmy na łamach Bankier.pl.
Zapomnijmy o dobrych praktykach?
W listopadzie 2014 r. donosząc o ruchu Aegona wskazywaliśmy: „Niewykluczone, że ubezpieczyciele chcąc uniknąć batalii prawnych zdecydują się pójść za przykładem Aegon, zwłaszcza, że polisy znalazły się na polu szczególnego zainteresowania Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów. Dobrowolna rezygnacja z pobierania opłaty byłaby najlepszym wyjściem z punktu widzenia klientów, ale kosztownym dla firm, które już poniosły koszty sprzedaży swoich produktów.” Po ponad pół roku oczekiwania okazało się, że nadzieje były płonne – dobry przykład nie przyciągnął naśladowców.
Dla klientów instytucji finansowych w Polsce, nie tylko związanych polisami inwestycyjnymi, to czytelny sygnał – na tzw. samoregulację nie można liczyć. Jeśli druga strona jest nawet skłonna do ustępstw, to siły konkurencji szybko stłumią te zapędy. Czy jedynym wyjściem pozostaje uderzenie pięścią w stół przez regulatora albo długotrwałe batalie prawne? To bardzo pesymistyczny wniosek, ale chyba w tym przypadku uprawniony.