"Ubezpieczenia z ubezpieczeniowym funduszem kapitałowym (tzw. uefki) wykupiło dekadę temu prawie 5 mln Polaków na łączną kwotę ok. 50 mld zł. Kusiła z jednej strony ochrona ubezpieczeniowa, z drugiej – >>lokata<< korzystniejsza niż w banku. Sęk w tym, że produkt generalnie okazał się przekrętem: zyskiwali ubezpieczyciele, a tracili klienci" - czytamy we wtorkowym wydaniu dziennika.
"Naliczano horrendalne opłaty administracyjne sięgające 20 proc. wartości wpłat. O pieniądze od kilku lat trwają batalie sądowe" - zaznacza dziennik.
Dotychczas, co do zasady, w niższych instancjach wygrywali konsumenci, ale na poziomie apelacji – ubezpieczyciele. Ten trend przełamuje wyrok Sądu Apelacyjnego w Warszawie (sygn. akt V ACa 451/18). Prawomocnie unieważnił on całą umowę z uefką – nakazał oddanie klientowi tyle, ile ten od 2010 r. wpłacił. Bo skoro w całej umowie element ubezpieczeniowy był iluzoryczny, nie można jej nazywać umową ubezpieczenia. Tym bardziej że niezależnie od okoliczności zyskiwał tylko przedsiębiorca, a tracił klient.
sno/ krap/