Rynki

Twoje finanse

Biznes

Forum

„GPW to giełda spekulacyjna”. Gorące przykłady zakupowej gorączki

Michał Kubicki

Na giełdzie nie tylko się inwestuje, ale też spekuluje, a na polskiej może przede wszystkim to drugie. W ostatnim czasie widać sporo jaskrawych przykładów tego jak kapitał szybko przepływa z handlu jednymi spółkami na drugie, w poszukiwaniu jeszcze szybszego zysku. Wskazane historie pokazują, że to ryzykowna gra, bardziej przypominająca hazard niż inwestowanie.

fot. studiostoks / Shutterstock

Na tegorocznej konferencji Wall Strett 27 w Karpaczu, Paweł Szczepanik w panelu „Czy czeka nas 5 lat hossy” powiedział wprost, że jego zdaniem „GPW to giełda spekulacyjna, na której inwestuje się w krótkim terminie”.

reklama

Patrząc na reprezentacyjny indeks WIG20, trudno nie przyznać mu racji, bowiem wykres to raczej długotrwały trend boczny, w którym stopa zwrotu za ostatnie 20 lat to 22 proc. na plusie, ale już za 10 lat to tyleż samo na minusie. S&P500 legitymuje się stopą zwrotu za ostatnie 10 lat na poziomie ok. 150 proc., natomiast na GPW wśród blisko 420 spółek tylko 80 może pochwalić się większym wzrostem w tym czasie, a tylko 18 kolejnych zyskało ponad 100 proc.

(Bankier.pl)

Brak wielu przykładów wzrostu kursu w oparciu o budowaną wartość, okraszoną na dodatek dywidendami, skłania wielu do poszukiwania zysków w tematach rozgrywanych w ciągu kilku dni, tygodni czy miesięcy. Dlatego trafny wydaje się jeszcze jeden cytat od Pawła Szczepanika, że „średni czas życia spółki na polskiej giełdzie to dwa lata”, a co za tym idzie, rośnie popularność nie inwestowania a spekulowania co wzrośnie, a co spadnie w najbliższym czasie.

Ale czym właściwie jest spekulacja?

Jest wiele definicji odnoszących się nie tylko do giełdy, bowiem spekulować można właściwie na wszystkim, jak np. paliwami, które teraz ludzie masowo wykupują (lejąc je także do kanistrów), bo spekulują, że za chwilę po wyborach ich ceny będą znacznie wyższe. Giełda jest jednak pierwszym skojarzeniem i w tym ujęciu spekulant giełdowy przeważnie oznacza kogoś, kto chce jak najwięcej, jak najszybciej zarobić.

Wciąż żywa pozostaje dyskusja, czy pewne zachowania spekulacyjne inwestorów nie wypełniają znamion manipulacji, ale trzeba jasno powiedzieć, że w przeciwieństwie do manipulacji na rynku nie podlegają one karze.

Poza brakiem kary za spekulacje jest jeszcze kilka różnic, bo np. spekulant nie jest zainteresowany wpływaniem na cenę, podejmuje decyzje na podstawie powszechnie dostępnych informacji, własnych analiz i doświadczenia. Manipulant dąży natomiast do zmiany wartości cen walorów, wykorzystując do tego różne formy wpływania na kurs lub zarządzania informacją, często poufną lub fałszywą.

Produkty finansowe
Produkt
Kwota
Okres
miesięcy

Dla wielu pojęcie spekulanta będzie jednak dalej określeniem pejoratywnym, nacechowanym negatywnie, kojoarzonym z hazardzistą. Jednak spekulant nie liczy tylko na ślepy los jak na ruletce, ale ma pewien zestaw informacji, potrafi wyciągać z nich wnioski i realizuje zamierzony plan oparty na wymyślonym scenariuszu. W teorii wszystko wygląda dosyć prosto, ale takie przestaje być, gdy trzeba postawić na to własne pieniądze.

Spekulacja na GPW

W ostatnim czasie na akcjach wielu spółek notowanych na polskim parkiecie można było zauważyć jaskrawe przykłady spekulacyjnej gry pod szybki zarobek. Wzrostowa karuzela potrafiła się kręcić nawet kilka tygodni, a kurs zyskiwać po kilka tysięcy procent.

EC Będzin

Zgodnie z komunikacją GPW i KNF wszystkie przypadki nieprzeciętnych wzrostów są pod stałą obserwacją, a niektóre były przedmiotem postępowań wyjaśniających i oficjalnych komunikatów. Przedstawiając tegoroczne przykłady spekulacyjnych rajdów cen akcji trzeba zacząć od EC Będzin, który zwrócił uwagę samego premiera i był prześwietlony przez KNF.  

()

Jak widać na wykresie EC Będzin spekulacja na kursie to nie tylko winda w górę, ale również kilkudziesięciu procentowe osunięcia i znowu mocne wzrosty. To istna kolejka górska, do której nie każdy powinien wsiadać. Schemat spekulacyjnej gry jest zazwyczaj podobny.

Wokół spółki tworzy się historię, którą podchwytują inni akceptujący wysokie ryzyko inwestycyjne. Obroty rosną, popyt zdobywa przewagę nad podażą, kurs wydaje się nie mieć przed sobą sufitu, bo stopy zwrotu wynoszą 30 proc., 70 proc., aż w końcu są liczone w setkach i tysiącach procent. Wtedy ci, którzy kupowali, kiedy wspomniana świetlana historia dopiero zaczynała kiełkować na rynku, sprzedają. 

Podłączający się do wzrostów w dojrzałej fazie zakupowej gorączki stąpają po cienkim lodzie, bo ewentualny zysk jest nieproporcjonalny do skali cofnięcia, jaka zazwyczaj następuje po zderzeniu się z faktami. Kurs EC Będzin co prawda zyskał blisko 3000 proc. w ciągu kilku tygodni czerwca i lipca, a potem spadł o prawie 80 proc. Stopa zwrotu kursu od początku roku do maksimum wyniosła 3700 proc. Obecnie kurs jest niżej od szczytu o 73 proc. 

Raen

Historia, która zaczyna podnosić kurs, może mieć swój początek w różnych źródłach. To może być wywiad prezesa, który snuje plany kilkukrotnego wzrostu wartości firmy w najbliższym czasie, albo zwiększone zakupy akcji przez kierownictwo firmy, lub zamówiony raport analityczny z wyceną firmy, jak w przypadku spółki Raen, który w dodatku zbiegł się z licznymi komunikatami ESPI, pokazującymi zwiększoną aktywność operacyjną spółki. To najświeższy przykład, który w ciągu kilku dni podniósł kurs spółki o 147 proc. Póki co stopa zwrotu kursu od początku roku do maksimum wyniosła 360 proc. Obecnie kurs jest niżej od szczytu o 13 proc.

()

Vistal Gdynia

Przegłosowanie układu z wierzycielami to częsty czynnik wspierający gwałtowny wzrost kursu, który rzuca nowe światło na przyszłości firmy i stanowi okazję do spekulacyjnego kupna akcji spółki, która wpakowała się kłopoty i długi, ale próbuje wyjść na prostą, w co wierzą nawet jej wierzyciele. Przeświadczenie jest takie, że im wcześniej kupimy, tym lepiej, zwłaszcza że nowe perspektywy nabierają rumieńców, jeśli władze spółki w mediach opowiadają, że wkrótce możliwe będzie nawet pokazanie zysku.

()

Tak było z Vistalem Gdynia, którego uśpiony od wielu miesięcy kurs nagle w maju br. ożył najpierw dzięki popularnemu rozgrywającemu na polskiej giełdzie, jakim jest „list intencyjny” , a później wystrzelił, gdy zatwierdzono wspomniany układ. Niestety po kilku tygodniach okazało się, że zarząd składa wniosek o upadłość, a ewakuacja spekulantów z papieru sprowadziła go na nowe historyczne minima. Stopa zwrotu kursu od początku roku do maksimum wyniosła 270 proc. Obecnie kurs jest niżej od szczytu o 81 proc.

Energoinstal

Z historycznego dna zaczyna się często spekulacyjne odbicie w innych przypadkach. Tak było z Energoinstalem, którego akcje od lipca do września podrożały o blisko 600 proc., ale na początku rajd nie miał podstaw w żadnych nowych wiadomościach ze spółki. Co więcej, spekulacyjne wzrosty Energoinstalu, działającego w branży energetycznej, trwały, mimo że główny akcjonariusz pozbywał się znaczących pakietów akcji.

()

Spekulanci, liczący na znaczący komunikat ze spółki, doczekali się go w sierpniu, gdy ogłoszono, a jakże (!) list intencyjny dotyczącego wykonania modułu prototypowego do Małych Reaktorów Modułowych. Cena jeszcze w ciągu tygodnia podskoczyła na nowe kilkuletnie maksima, ale po miesiącu była już o 40 proc. niżej.  W tym czasie znaczący akcjonariusze dalej pozbywali się akcji, chociaż warunki listu intencyjnego potwierdzono jeszcze w umowie ramowej, która jednak nie zrobiła na inwestorach takiej furory jak „niespodziewany” list. Stopa zwrotu kursu od początku roku do maksimum wyniosła 843 proc. Obecnie kurs jest niżej od szczytu o 39 proc.

Spekulacja w październiku bywa niebezpieczna

Przykłady można mnożyć, ale powyższe są tylko najbardziej jaskrawymi z ostatnich kilku miesięcy. Dużo działo się na akcjach BAH, który pod koniec sierpnia nie mógł ogłosić układu z wierzycielami swojej spółki zależnej, przez co ostatecznie ogłosił upadłość, ale i tak przez ten czas spekulowano czy to faktycznie tak fatalny koniec spółki z długą historią na GPW, przez co kurs zaliczał przez wrzesień odbicia liczone po kilkadziesiąt procent, które jak ulał wypełniały definicję odbicia "zdechłego kota".

Chociaż wiele już powiedziano i wyjaśniono na temat Kernela, akcje tej spółki także potrafiły zaliczyć spekulacyjne odbicie. Innym razem spekulacja skupia się na pierwszych notowaniach spółki zaraz po debiucie, jak w przypadku Prostej Giełdy czy startu notowań YetiForce, które w tym ostatnim przypadku zostały szybko zawieszone na żądanie KNF-u. Przyczyn nie podano, ale można się ich tylko domyślać. 

Warto zdawać sobie sprawę, że giełda to miejsce, gdzie handlują różni inwestorzy. Wprawdzie łączą ich operacje sprzedaży lub kupna akcji, jednak każdy kieruje się innymi przesłankami. Spekulanci liczą na szybki zysk, akceptując wyższe ryzyko. Warto zdawać sobie też sprawę z technik manipulacji, o czym więcej pisałem w artykule „Jak działa spółdzielnia? Manipulacje na giełdzie wciąż żywe”.

Mocno rosnąca spółka przykuwa uwagę, zachęca kolejnych graczy do kupna i tak zakupowa gorączka się nakręca. Jej paliwem zazwyczaj nie są jednak fundamenty czy perspektywy, lecz nic innego jak spekulacja. Większość takich rajdów kończy się tak samo - prędzej czy później ich ceny powracają do poziomów, z których spekulacyjny rajd startował.

Nawet niedoświadczony gracz może na nich łatwo zarobić, jednak jeszcze łatwiej może stracić znaczącą część zainwestowanych pieniędzy. Warto pamiętać o tej prawidłowości, gdy następnym razem pojawi się kusząca perspektywa inwestycji w papiery spółki, które trzeci dzień z rzędu rosną o kilkadziesiąt procent.

Źródło: Bankier.pl
powiązane
polecane
najnowsze
popularne
najnowsze
bankier na skróty