W lutym 2019 r. upadłość konsumencką ogłosiło o niemal 30 proc. więcej dłużników niż rok wcześniej. Zliberalizowane prawo obowiązuje od ponad 4 lat, a zainteresowanych bankructwem nadal przybywa.
Początek 2019 r. nie przynosi zmiany trendu – wciąż przybywa dłużników korzystających z procedury upadłości konsumenckiej. Jak informuje Centralny Ośrodek Informacji Gospodarczej, w minionym miesiącu w „Monitorze Sądowym i Gospodarczym” opublikowano 616 ogłoszeń o bankructwie osób fizycznych. Oznacza to niewielki wzrost w stosunku do stycznia (591 przypadków), ale znaczącą zmianę w porównaniu z lutym 2018 r. – o niemal 30 proc.


W całym 2018 r. upadłość konsumencką ogłosiło 6570 osób. Począwszy od momentu wejścia w życie nowego prawa, w 2015 r., kolejne lata przynoszą następne rekordy. W 2016 r. bankrutów było 4,4 tys., w 2017 r. – 5,5 tys. Warto przypomnieć, że pod rządami poprzedniej wersji prawa upadłościowego z możliwości ogłoszenia bankructwa skorzystało zaledwie kilkadziesiąt osób.


W „upadłości konsumenckiej 1.0”, czyli w regulacjach obowiązujących do 2015 r., na bankructwo mogli liczyć tylko dłużnicy, których niewypłacalność była wynikiem wyjątkowych, niezawinionych okoliczności. To sprawiło, że instytucja ta była właściwie martwa.
Bankructwo obecnie ogłosić może niemal każdy dłużnik, z wyjątkiem osób, które doprowadziły do niewypłacalności umyślnie lub poprzez rażące zaniedbania. Wymóg ten jednak prawdopodobnie zostanie złagodzony w nowelizacji prawa upadłościowego zapowiadanej przez Ministerstwo Sprawiedliwości.
W projekcie zakłada się, że wina dłużnika nie będzie przeszkodą w ogłoszeniu upadłości. Osoby, które same doprowadziły do utraty wypłacalności, będą jednak musiały dłużej realizować plan spłaty – przez 3 do 7 lat. Przewiduje się także wprowadzenie warunkowego umorzenia zobowiązań dla dłużników, którzy czasowo utracili zdolność do regulowania spłat.