Wtorek był czterdziestym ósmym dniem inwazji Rosji na Ukrainę. Rosjanie w Buczy mordowali bezmyślnie, czasem sadystycznie, a częściowo z zemsty - informuje "NYT". Na terenach okupowanych odbywa się deportacja Ukraińców w głąb Rosji.


Relację z poniedziałku zapisaliśmy tutaj.
Sztab: trwa przegrupowanie i przemieszczanie jednostek wroga na kierunek charkowski i doniecki
Trwa przegrupowanie i przemieszczanie rosyjskich jednostek w rejony koncentracji na kierunkach charkowskim i donieckim - podał we wtorek Sztab Generalny Sił Zbrojnych Ukrainy w komunikacie opublikowanym na Facebooku.
"Trwa przegrupowanie i przemieszczanie jednostek wroga w rejony koncentracji na kierunkach słobodzkim (charkowskim) i donieckim. Aby uniemożliwić lokalnym mieszkańcom rejestrowanie ruchu broni i sprzętu wojskowego w obszarach przygranicznych obwodów kurskiego, briańskiego i woroneskiego Federacji Rosyjskiej został wzmocniony reżim administracyjno-policyjny, pod pretekstem wysokiego poziomu +zagrożenia terrorystycznego+" - czytamy w wydanym we wtorek po południu podsumowaniu sytuacji operacyjnej (https://tinyurl.com/ytmdnd3v).
"Jednocześnie w celu wzmocnienia zgrupowania nieprzyjaciel przyspiesza szkolenie młodszych specjalistów we wschodnim okręgu wojskowym Federacji Rosyjskiej, koordynację oddziałów Rosgwardii i ich przenoszenie na tereny graniczące z Ukrainą. Rosyjskie dowództwo dokonuje przeglądu warunków kontraktów, aby zalegalizować udział w działaniach wojennych poza granicami Rosji i zapobiec ich zrywania przez wojskowych" - dodało ukraińskie dowództwo.
Pentagon: nie możemy potwierdzić użycia broni chemicznej przez Rosjan w Mariupolu
"Nie jesteśmy w stanie tego potwierdzić. Oczywiście podchodzimy do tego poważnie i monitorujemy to. Staramy się zrobić to, co możliwe, by ustalić, co się wydarzyło, jeśli wydarzyło się cokolwiek" - oświadczył Kirby, odnosząc się do informacji podanych przez ukraiński pułk Azow o użyciu przez Rosję nieznanej substancji chemicznej w Mariupolu.
Wcześniej wysokiej rangi przedstawiciel amerykańskiego resortu obrony przyznał, że potwierdzenie użycia zakazanej broni w mieście w dużej części kontrolowanym przez Rosjan może być niemożliwe.
Kirby stwierdził jednocześnie, że zdobyte przez USA informacje wywiadowcze wskazują, że Rosja może użyć broni chemicznej zmieszanej z gazem łzawiącym.
Rzecznik poinformował też, że we wtorek szef Pentagonu Lloyd Austin odbył kolejną rozmowę ze swoim ukraińskim odpowiednikiem Ołeksijem Reznikowem na temat sytuacji na Ukrainie oraz amerykańskiej pomocy wojskowej.
Kirby powiedział też, że większość z pierwszej transzy 100 dronów-kamikadze Switchblade trafiła już na Ukrainę. Reszta z nich, wraz z całym ostatnim pakietem pomocy obronnej, zawierającym m.in. dodatkowe dostawy pocisków przeciwpancernych Javelin, ma zostać przekazana jeszcze do połowy kwietnia.
Rzecznik Pentagonu zaprzeczył też, by USA prowadziły rozmowy na temat przyspieszenia wysyłki myśliwców F-16 na Słowację w zamian za przekazanie przez Bratysławę swoich MiG-ów-29 Ukrainie.
Gubernator władz obwodu donieckiego: Rosjanie są w ostatniej fazie przegrupowywania sił
Rosjanie są obecnie na ostatnim etapie przegrupowywania swoich sił na okupowanych terenach obwodu donieckiego - powiedział we wtorek gubernator obwodu Pawło Kyryłenko, cytowany przez agencje informacyjną Reutera.
Gubernator zwrócił uwagę, że wojska rosyjskie prze całą dobę ostrzeliwują obwód doniecki. Powiedział też, że siły rosyjskie nie pozwalają mieszkańcom oblężonego miasta portowego Mariupol na południu regionu wyjeżdżać nawet własnymi samochodami.
Doradca Zełenskiego: planujemy utworzenie grupy, która będzie ścigać winnych na całym świecie
Doradca prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego Serhij Łeszczenko nie wykluczył utworzenia grupy, która - na kształt działań prowadzonych przez Izrael - miałaby na całym świecie ścigać winnych zbrodni wojennych popełnionych na Ukrainie.
"Mam nadzieję, że konkretne osoby zostaną zidentyfikowane i będą postawione im zarzuty" - powiedział Łeszczenko w rozmowie z portalem Puck.News.
Samo schwytanie tych przestępców nie jest pierwszym celem władz ukraińskich, "bo wielu przestępców z czasów (byłego prezydenta) Wiktora Janukowycza uciekło i naszym celem stało się prowadzenie śledztwa i stawianie zarzutów tym ludziom oraz prowadzenie procesu sądowego, niezależnie od tego, czy dana osoba jest fizycznie na Ukrainie czy nie" - dodał.
"Więc to będzie nasz cel w tym przypadku: ustalenie faktów" - zapowiedział.
"Dodatkowo myślę, że Ukraina utworzy - albo może utworzy się ona samoistnie - grupę, która będzie poszukiwać sprawiedliwości na całym świecie, tak jak robi to Izrael" - przekazał doradca prezydenta Ukrainy
#Ukraine “Hundreds of cases of rape have been recorded, including underage girls and very young children, even a baby. It is true and it happened,” the Ukrainian president @ZelenskyyUa said about a paratrooper from Pskov who raped a baby and sent video to colleagues pic.twitter.com/sXCJ4b8Ywj
— Hanna Liubakova (@HannaLiubakova) April 12, 2022
Media: brytyjski ochotnik schwytany przez Rosjan w Mariupolu
Brytyjski ochotnik walczący na Ukrainie został schwytany przez wojska rosyjskie w oblężonym Mariupolu - podały we wtorek brytyjskie media powołując się na oświadczenie wydane w jego imieniu w mediach społecznościowych.
28-letni Aiden Aslin przekazał, że jego oddział starał się najlepiej jak tylko mógł bronić Mariupola, ale gdy skończyło im się jedzenie i amunicja, "nie miał innego wyboru, jak tylko poddać się siłom rosyjskim".
Były pracownik opieki społecznej z Newark w środkowej Anglii, który w przeszłości zgłosił się na ochotnika do walki z Państwem Islamskim w Syrii, przeprowadził się na Ukrainę w 2018 roku i służył w piechocie morskiej tego kraju. W styczniu, jeszcze przed rosyjską napaścią na Ukrainę, wraz z innym brytyjskim ochotnikiem, udzielił wywiadu stacji Sky News, w którym mówili o tym, dlaczego w razie wojny zamierzają pozostać na Ukrainie i walczyć. Aslin wyjaśniał wówczas, że jego narzeczona jest Ukrainką, mają tam dom i chce związać swoje życie z Ukrainą.
Już w czasie wojny zamieszczał relacje z przebiegu walk w Mariupolu na swoim profilu na Twitterze i Instagramie pod pseudonimem Cossack Gundi. To na tych profilach we wtorek rano opublikowana została przekazana przez niego informacja o poddaniu się. Potwierdzili to także w rozmowie z brytyjskimi mediami matka Aslina oraz jeden z jego przyjaciół.
Na początku wojny Rosja zapowiedziała, że będzie ścigać karnie zagranicznych ochotników schwytanych na walce w obronie Ukrainy. Aslin nie jest jednak członkiem ukraińskiej legii cudzoziemskiej, lecz pełnoprawnym żołnierzem regularnych Sił Zbrojnych Ukrainy.
Rzeczniczka praw człowieka: Rosjanie próbują wykorzystywać dzieci do szpiegowania
Rosjanie oferują nieletnim pieniądze za ujawnianie pozycji wojsk ukraińskich - poinformowała we wtorek w komunikacie opublikowanym na Facebooku ukraińska rzeczniczka praw człowieka Ludmyła Denisowa.
"W Charkowie (Rosjanie) próbowali zwerbować nieletniego za pośrednictwem Telegramu, aby dostarczał on informacje o pozycjach Sił Zbrojnych Ukrainy w mieście w zamian za gratyfikację finansową. W obwodzie ługańskim dwóch rosyjskich wojskowych osobiście zaoferowało 16-latkowi pieniądze za informacje o lokalizacji i trasach przemieszczania się wojsk ukraińskich. Zapewnili go, że nic mu nie grozi, bo jest nieletni" – pisała Denisowa.
Dziewczynka, której mama napisała dane osobowe na plecach, jest we Francji
Dziewczynka, której mama napisała długopisem dane osobowe na plecach, jest razem z nią we Francji - informuje we wtorek ukraińska redakcja BBC. Zdjęcie dziecka stało się jednym z tragicznych symboli wojny Rosji przeciwko Ukrainie - podkreśla serwis.
Na fotografii, która obiegła media społecznościowe na całym świecie, widać plecy dziewczynki z napisanym imieniem i nazwiskiem, datą urodzenia i numerami telefonów na wypadek jeśli jej rodzice zginą w ostrzałach.
Dwuletniej Wirze Makowej i jej mamie Saszy udało się uciec; dziennikarze BBC znaleźli je na południu Francji.
W pierwsze dni wojny Sasza bała się, że jej córka zginie albo sama padnie ofiarą agresji rosyjskiej. Przed opuszczeniem domu w Kijowie i próbą ucieczki z ostrzeliwanego miasta matka napisała na plecach dane dziewczynki.
"Najbardziej się bałam, że Wira się zgubi albo my zginiemy, a ona nawet nigdy się nie dowie, kim jest i z jakiej jest rodziny" - opowiadała Sasza.
Do Francji Sasza z córką dostały się po długiej i wyczerpującej drodze przez Mołdawię, Rumunię i Belgię. "Z Wirą wszystko w porządku. Jest za mała, by zrozumieć, co się dzieje. (...)" - podkreśla matka.
Mer Mariupola: według najnowszych szacunków w mieście zginęło 21 tys. cywilów
Według najnowszych szacunków, od początku inwazji Rosji na Ukrainę w położonym na południu kraju Mariupolu zginęło 21 tys. cywilów - powiedział we wtorek mer tego miasta Wadym Bojczenko, cytowany przez agencję Reutera.
Bojczenko zaznaczył też, że od początku walk ulicznych trudno było obliczyć dokładną liczbę ofiar.
W poniedziałek Bojczenko przekazał, że w mieście zginęło ponad 10 tys. mieszkańców i szacował, że całkowita liczba ofiar wynosi ponad 20 tys. Dodał, że w Mariupolu pozostaje ok. 120 tys. osób.
Leżący między okupowanym przez Rosjan Krymem a zajmowaną przez zależnych od Moskwy rebeliantów częścią Donbasu Mariupol od początku rosyjskiej inwazji 24 lutego był celem ciężkich ostrzałów i nalotów, które zamieniły miasto w ruinę.
Mariupol od ponad miesiąca jest całkowicie otoczony przez wojska rosyjskie, które stopniowo posuwają się w kierunku centrum miasta.
Ukraiński negocjator: rozmowy z Rosjanami trwają, ale są bardzo trudne
Doradca ukraińskiego prezydenta Mychajło Podolak i jednocześnie członek delegacji w negocjacjach z Rosjanami poinformował we wtorek w wywiadzie dla portalu Ukrainska Prawda, że rozmowy wciąż trwają, ale są bardzo trudne.
"Krótko mówiąc, negocjacje są niezwykle trudne. Są prowadzone online w podgrupach roboczych. Wciąż się toczą. Jasne jest, że emocjonalne tło w dzisiejszym procesie negocjacyjnym jest bardzo złożone" - powiedział Podolak.
"Oczywiste jest, że delegacja ukraińska działa wyłącznie w ramach proukraińskich i przejrzystych. Jasne jest również, że strona rosyjska trzyma się swojej tradycyjnej taktyki publicznego wywierania nacisku na proces negocjacyjny, w tym poprzez pewne publiczne oświadczenia" - dodał ukraiński negocjator.
CERT-UA: Udaremniono rosyjski cyberatak na ukraińską sieć energetyczną
Udaremniono rosyjski cyberatak na ukraińską sieć energetyczną - podał we wtorek ukraiński Computer Emergency Response Team. Atak miał miejsce 8 kwietnia, a jego celem była niewymieniona z nazwy ukraińska firma energetyczna. Został przeprowadzany przez powiązaną z GRU grupę Sandworm.
W dzisiejszym oświadczenia CERT-UA napisano, że wieczorem 8 kwietnia hakerzy z Sandworm próbowali uszkodzić podstacje wysokiego napięcia, komputery i urządzenia sieciowe należące do ukraińskiej firmy energetycznej. Był to drugi atak na ten system - "nie później niż w lutym 2022" system cyberbezpieczeństwa firmy został naruszony po raz pierwszy.
"Jak dotąd udało się zapobiec realizacji tego planu" - podał CERT. Jak wyjaśniła agencja Bloomberg, atak miał zostać przeprowadzony poprzez instalację złośliwego oprogramowania typu "wiper". Według cytowanych przez Bloomberga badaczy z firmy Eset Lcc., zajmującej się bezpieczeństwem cybernetycznym, tego rodzaju oprogramowanie może usuwać dane przechowywane na komputerach i w konsekwencji uniemożliwiać działanie ogółu systemu.
Według informacji zawartych w oświadczeniu CERT oprócz oprogramowania "wiper", rosyjscy hakerzy próbowali zainstalować też innego wirusa, znanego jako "Industroyer". Jak twierdzi Bloomberg, jest on zdolny "do interakcji z przemysłowymi systemami kontroli".
"Poprzednia wersja złośliwego oprogramowania Industroyer była użyta przez Sandworm już wcześniej" - podkreślił Bloomberg. Podobny atak tej grupy na ukraińską sieć energetyczną w 2016 r. i spowodował wówczas przerwę w dostawie prądu.
Agencja przypomniała opinię Departamentu Sprawiedliwości Stanów Zjednoczonych oraz brytyjskiego Narodowego Centrum ds. Cyberbezpieczeństwa, które "twierdziły wcześniej", że grupa Sandworm pracuje na usługach GRU - rosyjskiego wywiadu wojskowego. "Rząd rosyjski zaprzeczył, jakoby był zamieszany w te ataki" - przekazał Bloomberg.
O istnieniu grupy zrobiło się głośniej w 2017 r. za sprawą ogólnoświatowej serii cyberataków na globalne agencje i koncerny pod nazwą NotPetya. Według Białego Domu spowodowały one straty rzędu 10 mld dolarów.
Computer Emergency Response Team (CERT) to eksperckie zespoły ds. cyberbezpieczeństwa, których głównym zadaniem jest szybkie reagowanie w wypadku wystąpienia cyberataków. Pierwszy CERT powstał w 1988 r. z inicjatywy DARPA (Defense Advanced Research Projects Agency - amerykańska agencja wojskowa) po tzw. incydencie z "robakiem Morrisa" (pierwszym samoreplikującym się programem komputerowym). Od tego czasu CERT-y powstały w wielu krajach na świecie i ściśle współpracują ze swoimi rządami.
Władze: w obwodzie ługańskim zabici i zmarli są chowani na podwórkach osiedli
"Kostnice w będących pod kontrolą (strony ukraińskiej) miastach są przepełnione ciałami zmarłych i zabitych cywilów" - napisał Hajdaj w komunikatorze Telegram. Prądu nie ma w ogóle albo jest z przerwami.
Ciała leżą też w piwnicach - kontynuuje gubernator i zaznacza, że niemożliwe jest ich trzymanie tam, dlatego w przerwach między ostrzałami wolontariusze i pracownicy służb komunalnych chowają ciała w nowych wyznaczonych miejscach.
Wszystkie cmentarze znajdują się poza granicami miast, a przez ostrzały pochówki są tam niemożliwe. W Siewierodoniecku od początku wojny, 24 lutego, pochowano ok. 400 osób, każdego w oddzielnym grobie. W Lisiczańsku zabitych i zmarłych chowa się w zbiorowych grobach.
"Trudna sytuacja jest w Popasnej i Rubiżnem. W związku z częściową okupacją miast przez Rosjan niemożliwe jest wywożenie ciał, mieszkańcy sami chowają (ciała) na podwórkach w dzielnicach mieszkalnych" - napisał Hajdaj.
W niektórych miejscach z uwagi na trwające ostrzały ciała pozostają na ulicach. "Tam gdzie jest dostęp, ciała są zabierane i przewożone na podmiejskie cmentarze" - dodał. Ofiary są chowane w specjalnych workach. Na tablicach pisze się jak najwięcej informacji o danej osobie - przekazał gubernator.
"Nadejdzie czas i na pewno zrobimy wszystko po ludzku" - zapewnił Hajdaj.
Rzeczniczka praw człowieka: do Rosji wywieziono ponad 700 tys. naszych obywateli
Z obwodów donieckiego i ługańskiego na wschodzie Ukrainy wywieziono do Rosji ponad 700 tys. mieszkańców - poinformowała ukraińska rzeczniczka praw człowieka Ludmyła Denisowa, cytowana we wtorek przez portal Radio Swoboda.
"Według danych (władz) Rosji ponad 700 tys. naszych obywateli wywieziono do Rosji, zgodnie z ich szacunkami ponad 130 tys. dzieci" - przekazała Denisowa.
Jak dodała, każdego dnia Rosja wywozi ok. 20 tys. ludzi. Ukraińcy przebywają w 35 regionach tego kraju.
Denisowa zaznaczyła, że potwierdza to jej rosyjska odpowiedniczka Tatiana Moskalkowa.
Ukraińska rzeczniczka praw człowieka poinformowała, że w obwodzie donieckim działa obóz filtracyjny, w którym przebywa ponad 10 tys. Ukraińców. Jak dodała, Rosjanie zmuszają tam ukraińskich obywateli do współpracy i gromadzą informacje w sprawie popierania przez nich Ukrainy czy Rosji. Dowiadują się, czy mają znajomych funkcjonariuszy organów ścigania, żeby potem ich aresztować i torturować - oznajmiła Denisowa.
Według niej w obwodzie penzeńskim w Rosji działają cztery obozy, do których w lutym - jeszcze przed rozpoczęciem rosyjskiej inwazji na Ukrainę na pełną skalę - wywieziono mieszkańców okupowanych części obwodu donieckiego i ługańskiego.
Media: Putin nakazał przesiedlenie prawie 100 tys. Ukraińców w głąb Rosji
Prawie 100 tys. ukraińskich uchodźców ma w ramach przymusowych przesiedleń zostać wysłanych w odległe zakątki Rosji, w tym na Syberię i za koło podbiegunowe - wynika z dekretu prezydenta tego kraju Władimira Putina, o którym pisze we wtorek brytyjski "The Independent".
Jak podaje gazeta, w marcu Kreml wydał nadzwyczajny dekret nakazujący przesiedlenie 95 739 obywateli Ukrainy, w tym z tzw. Donieckiej Republiki Ludowej i tzw. Ługańskiej Republiki Ludowej oraz samej Federacji Rosyjskiej na tereny z dala od tych objętych wojną.
W dekrecie napisano, że "biorąc pod uwagę obecną sytuację" na Ukrainie, Kreml "zatwierdza dystrybucję" obywateli do "podmiotów składowych Federacji Rosyjskiej" i zwraca się do ich władz o "zapewnienie przyjęcia" 95 739 osób.
W dokumencie znalazło się postanowienie o wysłaniu m.in. 11 398 osób na Syberię, 7218 na Daleki Wschód i 7023 na Kaukaz Północny, w tym do silnie zmilitaryzowanych Czeczenii, Inguszetii i Dagestanu.
Ponadto jak informuje "The Independent", powołując się na odrębne informacje, mieszkańcom silnie ostrzeliwanego przez wojska rosyjskie Mariupola na południowym wschodzie Ukrainy dawano do podpisu dokumenty, w których mieli potwierdzić, że to wojska ukraińskie atakują ich miasto. Podpisującym podobno powiedziano, że nie mogą pozostać na Ukrainie, ponieważ będą narażeni na "prześladowania".
Denisowa: rosyjscy najeźdźcy nasilają przymusową mobilizację na okupowanych terytoriach
Rosyjscy najeźdźcy nasilają przymusowy pobór do wojska Ukraińców na okupowanych terytoriach - przekazała we wtorek na Facebooku ukraińska rzeczniczka praw człowieka Ludmyła Denisowa.
Jak opisuje Denisowa, w obwodzie zaporoskim okupanci poszukują poborowych i doprowadzają do punktów werbunkowych. W obwodzie działają patrole i posterunki stworzone ze zmobilizowanych mieszkańców okupowanego obwodu donieckiego i ługańskiego (https://tinyurl.com/3cvatzrd).
"Poprzez zastraszanie rodziny i najbliższych, raszyści (Rosjanie - PAP) zmuszają ukraińskich policjantów do wstąpienia do tzw. +milicji ludowej+" - napisała rzeczniczka praw człowieka.
W obwodzie ługańskim rosyjscy żołnierze mają wyłapywać mężczyzn na ulicach i zabierać ich z pracy, a następnie przymusowo wysyłać do rosyjskiego wojska. Mężczyźni mieszkający w tym obwodzie zaczęli się ukrywać. Rosjanie mają mobilizować nawet studentów oraz osoby, które z powodu problemów zdrowotnych nie powinny wstępować do wojska.
Wedle informacji Denisowej, okupanci rozpoczęli także kampanię mającą na celu ściągnięcie lekarzy z zakładów opieki zdrowotnej na Krymie do pracy w obwodach donieckim i ługańskim. Rosjanie uzasadniają akcję tym, że duża liczba lekarzy z tych obwodów została zmobilizowana na wojnę przeciwko Ukrainie, więc konieczne jest ich zastąpienie.
Rzeczniczka praw człowieka podkreśliła, że przymusowa mobilizacja stanowi pogwałcenie prawa międzynarodowego w zakresie ochrony osób cywilnych w czasie wojny.
"NYT": w Buczy Rosjanie zabijali bezmyślnie, czasem sadystycznie, a częściowo z zemsty
Matka zabita przez snajpera, gdy szła z rodziną po termos z herbatą. Kobieta przetrzymywana jako niewolnica seksualna, zamknięta w piwnicy na ziemniaki. Dowody wskazują na to, że Rosjanie zabijali bezmyślnie, czasem sadystycznie, a częściowo z zemsty - tak zbrodnie w Buczy opisuje amerykański dziennik "New York Times" umieszczając jednoczesnie plan Buczy z miejscami, gdzie zginęli cywile.
"Gdy rosyjskie natarcie na Kijów zatrzymało się, okupacja Buczy przekształciła się w kampanię terroru i zemsty. Kiedy pokonana i zdemoralizowana armia rosyjska w końcu się wycofała, pozostawiła po sobie ponury obraz: ciała zmarłych cywilów porozrzucane na ulicach, w piwnicach lub na podwórkach, wiele z ranami postrzałowymi na głowach, niektóre z rękami związanymi za plecami" - podaje "NYT".
Reporterzy i fotografowie gazety spędzili ponad tydzień z urzędnikami miejskimi i dziesiątkami świadków, odkrywając nowe szczegóły okrucieństw wobec cywilów. Dziennikarze stworzyli również mapę zabójstw cywilów w Buczy, o czym poinformowała też na Twitterze Rada Najwyższa Ukrainy.
❕The @nytimes published a map of civilian killings in #Bucha, which was compiled by journalists in #Ukraine.https://t.co/AxPFETyqHw pic.twitter.com/tkIArGt4H3
— Verkhovna Rada of Ukraine - Ukrainian Parliament (@ua_parliament) April 11, 2022
Według dziennika kilka dni po pojawieniu się Rosjan w mieście "rosyjski snajper zaczął strzelać do wszystkiego, co się ruszało".
Ulica Jabłunska, przy której mieszkał Iwan z zastrzelonym na początku marca synem, stała się najbardziej niebezpiecznym odcinkiem. Mężczyzna na rowerze został trafiony tam z pojazdu opancerzonego, a do 11 marca na ulicy i chodnikach leżało co najmniej 11 martwych ciał.
Jak pisze dziennik żołnierze zanim ukradli wszystko, zamienili dom 65-letniej Tetiany w chlew, wykorzystując jeden pokój jako toaletę. Dopiero po wycofaniu się Rosjan spod Kijowa 66-letni Wołodymyr Szepytko odkrył, że jego dom został splądrowany, zapełniony śmieciami i butelkami po piwie.
W piwnicy pod szopą ogrodową jego siostrzeniec odkrył ciało kobiety. Siedziała zgarbiona, ubrana jedynie w futro. Została postrzelona w głowę. Policja znalazła później wokół niej podarte opakowania po prezerwatywach.
Znęcanie się nad tą kobietą było jednym z wielu podobnych przypadków, podkreśliła rzeczniczka praw obywatelskich Ukrainy Ludmyła Denysowa, wspominając m.in. grupę kobiet i dziewcząt przetrzymywanych w piwnicy domu przez 25 dni, z których dziewięć jest teraz w ciąży.
W ostatnim tygodniu marca siły ukraińskie przeprowadziły kontratak, by odbić północno-zachodnie przedmieścia Kijowa, a w Buczy gwałtownie nasiliły się walki. "Jedną z ostatnich akcji Rosjan było rozstrzeliwanie zatrzymanych i każdego, kto stanął im na drodze" - relacjonuje "NYT".
Na polanie przy jednej z ulic policja znalazła później pięciu członków rodziny, w tym dwie kobiety i dziecko, których ciała zostały porzucone i spalone.
Co najmniej 15 osób zostało znalezionych martwych ze związanymi rękami w różnych miejscach miasta, co wskazuje na to, że więcej niż jeden rosyjski oddział zatrzymywał i rozstrzeliwał ludzi.
Kiedy oddziały wroga zaczęły przygotowywać się do odwrotu, rosyjski transporter opancerzony przejeżdżał ulicą, strzelając na ślepo z karabinu maszynowego do domów - powiedział Serhij Petrowski, szef lokalnej jednostki żołnierzy-ochotników.
"Strzelali do wszystkiego. Strzelali do domów. Zastrzelili kobietę na ulicy. Strzelali do psów" - wspominał emerytowany nauczyciel fizyki, Anatolij Rodczenko.
Z 360 ciał znalezionych do niedzieli w Buczy i jej najbliższej okolicy, ponad 250 zostało zabitych kulami lub odłamkami pocisków, co zostało włączone do śledztwa w sprawie zbrodni wojennych. Wielu innych zmarło m.in. z głodu, zimna i braku lekarstw - podał szef prokuratury okręgowej Rusłan Krawczenko.
Zmarli to w większości cywile. Według pracownika miejskiego cmentarza Serhija Kapłycznego wśród zabitych w Buczy było tylko dwóch członków ukraińskiego wojska.
Ambasada Ukrainy przeciwko wspólnemu niesieniu krzyża przez rodziny ukraińską i rosyjską
Dyplomata podkreślił w tweecie: "Ukraińska ambasada przy Stolicy Apostolskiej rozumie i podziela ogólne zaniepokojenie w Ukrainie i wielu innych wspólnotach ideą połączenia ukraińskich i rosyjskich kobiet w niesieniu krzyża podczas piątkowej Drogi Krzyżowej w Koloseum".
"Pracujemy nad tą kwestią starając się wyjaśnić trudności w jej realizacji i możliwe konsekwencje" - dodał ambasador Jurasz.
Na razie nie ma reakcji Watykanu na tę deklarację.
Wcześniej Stolica Apostolska ogłosiła, że rodziny ukraińska i rosyjska będą nieść krzyż przy przedostatniej XIII stacji, poświęconej śmierci Jezusa na krzyżu.
Odczytane zostaną rozważania napisane przez przyjaciółki, Ukrainkę i Rosjankę. Napisały one: „Śmierć wokół. Wydaje się, że życie traci wartość. Wszystko zmienia się w kilka sekund: istnienie, dni, beztroski śnieg zimą, odbiór dzieci ze szkoły, praca, uściski, przyjaźnie, wszystko”.
„Wszystko traci nagle sens. Gdzie jesteś, Panie? Gdzie się ukryłeś? Chcemy naszego życia, jakie było. Dlaczego to wszystko? Jakich win się dopuściliśmy? Czemu nas porzuciłeś? Czemu porzuciłeś nasze narody? Czemu rozbiłeś w ten sposób nasze rodziny? Czemu nie chcemy więcej marzyć i żyć? Dlaczego nasze ziemie stały się mroczne jak Golgota?” - głoszą rozważania.
„Łzy się skończyły. Wściekłość ustąpiła rezygnacji” - to kolejny fragment. Są też tam słowa: „Wiemy, że nas kochasz, Panie, ale nie czujemy tej miłości i to prowadzi nas do szaleństwa. Budzimy się rano i przez kilka chwil jesteśmy szczęśliwi, ale potem natychmiast sobie przypominamy, jak trudno będzie się pojednać”.
Przy stacji odczytana zostanie modlitwa o pokój, braterstwo i odbudowę „tego, co bomby miały unicestwić”.
Prezydencki doradca: rosyjskie mobilne krematoria palą ludzkie zwłoki w Mariupolu
Rosjanie palą ludzkie zwłoki w mobilnych krematoriach w częściowo zajętym Mariupolu na południowym wschodzie Ukrainy - poinformował we wtorek doradca prezydenta Wołodymyra Zełenskiego, Mychajło Podolak, na Twitterze.
"Rosja twierdziła, że jej celem na Ukrainie jest +ochrona ludzi w Donbasie+. Obecnie rosyjskie mobilne krematoria palą zwłoki ludzi w Mariupolu, drugim co do wielkości mieście regionu. Ci, którzy przeżyli, umierają z głodu. Przed czym ich +chronicie+? Przed życiem?" - zapytał Podolak.
Mer Buczy: w mieście znaleziono dotychczas 403 ciała ofiar rosyjskiej agresji
Dotychczas znaleziono 403 ciała ofiar rosyjskiej agresji w podkijowskiej Buczy - poinformował we wtorek mer tego miasta Anatolij Fedoruk. Nie wykluczył, że bilans zabitych wzrośnie.
Fedoruk przekazał podczas briefingu, że we wtorek rozpoczęto prace związane z drugim masowym grobem w mieście.
Zaznaczył, że jest zbyt wcześnie na to, by mieszkańcy wracali do domów.
Wywiad wojskowy: rosyjscy żołnierze nie dostają dodatków za udział w inwazji
"Zakaz zwalniania się zamiast wynagrodzenia. Rosjanie szukają sposobów na zatrzymanie niezmotywowanych żołnierzy" - ocenia HUR szereg działań podjętych przez rosyjskie dowództwo.
"Aby zapobiec masowym zwolnieniom z powodu niechęci do udziału w działaniach wojennych, kontrakt wojskowy armii rosyjskiej zawiera zapisy o wyrażeniu zgody na wykonywanie zadań na obszarach działań wojennych, niezależnie od ich lokalizacji" - wymienia ukraiński wywiad.
Jednocześnie, rosyjscy żołnierze - jak twierdzi HUR - nie dostają żadnych dodatków za udział w wojnie na Ukrainie.
"Wojskowi Federacji Rosyjskiej z 47. Dywizji Pancernej biorący udział w walkach z Ukrainą nie otrzymali obiecanych dodatkowych dopłat. Ostatnie dopłaty, które otrzymali, to 2 proc. za udział w +ćwiczeniach+ jeszcze przed początkiem wojny. Dodatkowo, status +weterana+ teoretycznie mogą uzyskać tylko ci, którzy odnieśli obrażenia, leczyli się w szpitalu i mają oficjalną ewidencję obrażeń. Oddziały okupanta bombardują dowództwo apelami o dopłaty i status, ale wszystkie są ignorowane. W rezultacie wojsko nie ma ochoty ani motywacji do powrotu do strefy wojny" - ustalił ukraiński wywiad.
Ekspert: potrzebujemy broni ofensywnej, by odbić okupowane terytoria
"Potrzebujemy wszystkiego: czołgów, transporterów opancerzonych, każdego rodzaju wozów bojowych" - oświadczył Arhat. Dodał, że w kręgach ukraińskich sojuszników panuje błędne - jego zdaniem - przekonanie o konieczności dostarczania państwu jedynie starego sprzętu sowieckiego, którego znajomość pozwalałaby ukraińskiemu wojsku na prowadzenie skutecznych operacji obronnych.
"Znacznie bardziej zaawansowany zachodni sprzęt wojskowy może spowodować prawdziwą różnicę na polu walki; tego nam trzeba" - zaznaczył ekspert.
Arhat przypomniał, że w konsekwencji rozpoczętej w 2014 roku wojny Ukrainie dostarczono głównie "drony rozpoznawcze i sprzęt radiolokacyjny umożliwiający określenie kierunku, z którego prowadzony jest atak". "Obawiano się wówczas prowokowania Rosji" - wyjaśnił. "Obecnie nie możemy już mówić o prowokacji, bo czego jeszcze możemy się spodziewać? Ataku nuklearnego? W tej chwili wyborem jest albo poważna pomoc Ukrainie, albo pozwolenie Rosji na kontynuowanie okrutnych ataków na ukraińską ludność cywilną" - dodał.
Ekspert ocenił, że "dostarczany kilka miesięcy przed rozpoczęciem inwazji na pełną skalę sprzęt był odpowiedzią na oczekiwaną obronną walkę partyzancką, która miała nastąpić po zajęciu Ukrainy przez Rosję". "Do tego jednak nie doszło, toczymy regularne walki i dlatego potrzebujemy sprzętu odpowiedniego do prowadzenia tego rodzaju oporu" - wskazał.
"Musimy też - myśląc o zdolnościach obronnych Ukrainy w perspektywie długoterminowej - zbudować centra szkoleniowe, w których zachodni eksperci prowadziliby treningi z obsługi dostarczanego sprzętu" - uznał Arhat.
Ekspert zwrócił szczególną uwagę na znaczenie przeciwokrętowych pocisków manewrujących, których dostarczenie umożliwiłoby Ukrainie obronę przed rosyjskimi atakami z Morza Czarnego. "Ogromna część ataków jest prowadzona ze znajdujących się na Morzu Czarnym okrętów; żeby bronić Odessy, innych nadmorskich ośrodków, ale i całej Ukrainy, potrzebujemy pocisków zdolnych do uderzania w rosyjską marynarkę wojenną" - stwierdził Arhat. "To może decydująco zmienić przebieg tej wojny" - dodał.
Kolejne ofiary w obwodzie kijowskim - w piwnicy znaleziono sześć ciał
Ciała sześciu osób z ranami postrzałowymi znaleziono w piwnicy na terenie prywatnego gospodarstwa w mieście Browary w obwodzie kijowskim - informuje we wtorek biuro prokuratora generalnego Ukrainy. W sprawie wszczęto postępowanie.
Z kolei w poniedziałek w ostrzale konwoju ewakuacyjnego we wsi Peremoha w rejonie browarskim zginęły cztery osoby, w tym 13-letni chłopiec.
Kijowska prokuratura obwodowa powiadomiła, że zidentyfikowano i przesłuchano świadków ostrzału.
Mer Browarów Ihor Sapożko oświadczył 1 kwietnia, że wojska rosyjskie opuściły cały rejon browarski.
OSW: Rosja przygotowuje się do ofensywy na wschodzie. Na zajętych terenach trwa mordowanie cywilów i szaber
Jak oceniają w swoim raporcie eksperci Ośrodka Studiów Wschodnich po 47 pełnych dniach inwazji Rosji na Ukrainę, Rosjanie przemieszczają pododdziały 41. Armii Ogólnowojskowej (AO) Centralnego Okręgu Wojskowego (OW) do rejonów ześrodkowania w obwodach biełgorodzkim i woroneskim, a także przebazowują lotnictwo w pobliże wschodnich granic Ukrainy.
Jak zauważają autorzy raportu OSW Andrzej Wilk, Piotr Żochowski i Jadwiga Rogoża strona ukraińska zwraca uwagę na przypadki rozmieszczania wrogich punktów ogniowych w obiektach cywilnych, jak również prowadzenia działań bojowych w cywilnym przebraniu (obwody zaporoski i chersoński) oraz na problemy z mobilizacją i stratami w szeregach tzw. separatystów.
W obwodzie zaporoskim miano odnotować wykorzystanie przez przeciwnika mobilnych patroli rekrutowanych ze świeżo zmobilizowanych mieszkańców okupowanej części Donbasu. W ramach kolejnej fali mobilizacji prowadzonej przez tzw. separatystów w obwodzie ługańskim do punktów rekrutacyjnych mają się zgłaszać osoby do 65. roku życia.
Od rozpoczęcia działań bojowych miało polec ponad 300 zmobilizowanych mieszkańców Ałczewska, a do szpitala w Doniecku trafić ponad 1200 poległych. Zdaniem Sztabu Generalnego wśród żołnierzy agresora na Krymie rozpowszechnia się informacja, jakoby Siły Zbrojne Ukrainy planowały kontrofensywę w obwodzie chersońskim z możliwością rozwinięcia powodzenia i wkroczenia na półwysep.
Jak wskazuje OSW ze zbiorczych informacji wojskowych i nielicznych informacji lokalnych wynika, że sytuacja w rejonach walk pozostaje bez zasadniczych zmian. Na kierunku słobodzkim obrońcy mieli odeprzeć jeden wrogi atak, trwa częściowa blokada Charkowa (intensywność ostrzałów miasta miała wzrosnąć), a także walki „w rejonie miasta Izium” (przeciwnik ma tam działać siłami 1. Armii Pancernej i 20. AO Zachodniego OW).
W Donbasie siły ukraińskie miały odeprzeć sześć ataków, trwają walki o Popasną i Mariupol (obrońcy informują o kończących się zapasach amunicji), przeciwnik naciera na Siewierodonieck i Kurachowe (30 km na zachód od Doniecka). Na kierunku południowobużańskim siły agresora mają utrzymywać wyznaczone rubieże na pograniczu obwodu chersońskiego z obwodami dniepropetrowskim i mikołajowskim oraz uzupełniać straty w żołnierzach i wyposażeniu. Izolację rejonu działań oraz wsparcie jednostek na lądzie mają prowadzić grupy wrogich okrętów na morzach Czarnym i Azowskim (utrudnieniem ma być sztormowa pogoda). Na wszystkich kierunkach wojska agresora prowadzą ostrzał artyleryjski i bombardowania celów cywilnych i wojskowych. O uderzeniach rakietowych poinformowano w obwodach chmielnickim i dniepropetrowskim.
Ministerstwo Obrony Ukrainy uważa, że możliwe wznowienie rosyjskiej ofensywy na Kijów będzie zależeć od działań wojennych, które będą kontynuowane w obwodach donieckim i ługańskim. Na terytorium obwodu homelskiego, a także obwodów briańskiego i kurskiego nadal pozostają jednostki wroga. Ich zadaniem jest zademonstrowanie swojej obecności w celu odwrócenia uwagi sił ukraińskich sił od przedsięwzięć na innych kierunkach i zapobieżenie ich przerzucaniu do innych stref operacyjnych, w tym na wschód i południe. W ocenie wojskowych ukraińskich przygotowania do rosyjskiej ofensywy na wschodzie dobiegają końca, ale trudno określić przybliżoną datę rozpoczęcia działań bojowych na szeroką skalę.
Według Służby Bezpieczeństwa Ukrainy rosyjscy okupanci wykorzystują osoby nieletnie do rozpoznania pozycji wojsk ukraińskich. W Charkowie służby rosyjskie nawiązały kontakt z nieletnim za pośrednictwem komunikatora Telegram, obiecując zapłatę za informacje o pozycjach sił zbrojnych w mieście. W obwodzie ługańskim rosyjscy żołnierze zaoferowali 16-latkowi pieniądze w zamian za informacje o położeniu i trasach przejazdu wojsk ukraińskich.
Wicepremier Iryna Wereszczuk poinformowała, że w rosyjskiej niewoli przebywa ponad 1700 żołnierzy i cywilów, w tym 500 kobiet. Osoby te są często brutalnie traktowane i poniżane. Stale napływają doniesienia o kolejnych ofiarach wśród ludności cywilnej, zarówno w wyniku ostrzału artyleryjskiego, jak i rozstrzeliwania na ulicach i drogach.
W komentarzu po 47 dniach od rozpoczęcia wojny, autorzy raportu OSW zwracają uwagą na to, że utrzymuje się brutalna, a niekiedy bestialska postawa rosyjskich wojsk wobec ukraińskiego społeczeństwa. Część działań okupanta nosi pozory pragmatyzmu, takie jak presja na lokalne elity (władze samorządowe, duchownych prawosławnych) w celu zmuszenia ich do współpracy, część sugeruje motywacje materialne (szaber, rozgrabianie zajmowanych przedsiębiorstw), część zaś nosi znamiona czystej zemsty – terroryzowanie miejscowej ludności, w tym rozstrzeliwanie cywilów, powodowanie katastrof ekologicznych. Jak wskazuje OSW dowodzi to niskiego morale wojsk okupanta, ale może też być świadectwem przekonania, że długotrwałe, pokojowe rządy na zajmowanych terenach nie będą możliwe i jedyną alternatywą dla Rosji jest ich splądrowanie i fizyczne wyniszczenie części mieszkańców.
Ekspert wojskowy: Po Wielkanocy będzie duży rosyjski atak na wschodzie Ukrainy
Niemiecki ekspert wojskowy Carlo Masala spodziewa się po Wielkanocy dużego ataku rosyjskiego na wschodzie Ukrainy. Wzmocnienie i przegrupowanie wojsk rosyjskich wkrótce się zakończy - powiedział profesor Uniwersytetu w Monachium we wtorek w podcaście tygodnika "Stern" pod tytułem "Ukraina - sytuacja".
"To kwestia polityczna, kiedy rozpocznie się ta ofensywa, ale myślę, że nie to nie potrwa więcej niż tydzień" - uważa Masala. Nie spodziewa się jednak, że rosyjskie wojska odniosą szybki sukces.
Celem rosyjskiego kierownictwa jest z pewnością wykazania się zwycięstwem 9 maja, w rocznicę zwycięstwa nad hitlerowskimi Niemcami - powiedział Masala. "Ale to nie wygląda zbyt realistycznie" - ocenił.
SBU: rosyjskie służby planowały utworzenie "republik ludowych" na zachodzie Ukrainy
Służba Bezpieczeństwa Ukrainy (SBU) poinformowała we wtorek na Facebooku o udaremnieniu rosyjskich prób utworzenia tzw. republik ludowych w zachodniej części kraju. Grupa ukraińskich kolaborantów, współpracujących ze służbami specjalnymi Rosji, miała zostać wykryta jeszcze przed początkiem inwazji.
SBU przekazała, że na początku marca zatrzymano organizatorów i kluczowych uczestników operacji, przebywających wówczas w obwodach iwano-frankowskim i chmielnickim.
Według jednego z kolaborantów, który zgodził się współpracować z ukraińskimi śledczymi, działania na rzecz utworzenia grup dywersyjnych na Ukrainie rozpoczęły się jeszcze latem 2021 roku. Głównym celem zatrzymanej osoby było zwerbowanie około 500 byłych ukraińskich wojskowych, optymalnie z doświadczeniem bojowym w Donbasie.
"Jeśli regionalne władze na Ukrainie nie ustąpiłyby dobrowolnie, grupa miała wprowadzić w życie scenariusz siłowy" - relacjonował współpracownik rosyjskich służb, cytowany przez SBU.
Plan Kremla na zachodzie Ukrainy planowano wdrożyć wraz z początkiem rosyjskiej inwazji 24 lutego. Według SBU, operację udało się jednak w porę udaremnić.
Wywiad wojskowy: Rosjanie transportują zwłoki swoich żołnierzy małymi partiami, by nie siać paniki
Rosyjskie dowództwo zdecydowało, że zwłoki poległych na wojnie żołnierzy mają być transportowane do Rosji małymi partiami, żeby nie siać paniki w jednostkach i miejscach pochodzenia wojskowych - podał we wtorek ukraiński wywiad wojskowy (GUR) w komunikacie opublikowanym na Facebooku.
"Liczba ciał ofiar, która zaczęła napływać do Rosji, jest dodatkowym impulsem zniechęcającym do udziału w wojnie. Aby nie wywoływać paniki, (rosyjskie) dowództwo nakazało transportować je małymi partiami. Zdaniem dowódców pozwoli to uniknąć niezadowolenia i oporu w niektórych jednostkach, a także paniki wśród lokalnych społeczności" - czytamy we wpisie.
Władze lokalne: wieś Nowojakowliwka ostrzelana pociskami fosforowymi
Wieś Nowojakowliwka w obwodzie zaporoskim na południu Ukrainy została ostrzelana pociskami fosforowymi w nocy z poniedziałku na wtorek - poinformowały władze gminy Komyszuwacha na swojej stronie internetowej.
"Rosyjscy okupanci nadal popełniają zbrodnie wojenne, ostrzeliwując budynki mieszkalne w miejscowościach zamieszkanych przez cywilów, w tym amunicją, której stosowanie jest zabronione" - oświadczyły władze.
Jak podano, "w nocy na 12 kwietnia pociskami fosforowymi ostrzelana została wieś Nowojakowliwka". W wyniku ostrzału uszkodzone zostały budynki. "Dzięki deszczowej pogodzie nie doszło do pożaru. Nie ma zabitych i rannych" - głosi komunikat.
Według konwencji genewskiej silnie trująca broń fosforowa nie może być stosowana na terenach zamieszkanych, a jedynie do oświetlania.
Władze: rosyjskie wojska zniszczyły punkt pomocy humanitarnej w Siewierodoniecku
Osiem rosyjskich pocisków uderzyło w punkt pomocy humanitarnej w Siewierodoniecku w obwodzie ługańskim na wschodzie Ukrainy. Budynek został całkowicie zniszczony - przekazał we wtorek na Facebooku szef regionalnej administracji Serhij Hajdaj. Nie ma informacji o ofiarach śmiertelnych.
Według Hajdaja, atak został przeprowadzony celowo, aby "ludność cywilna nie mogła otrzymywać wsparcia" humanitarnego.
"Ośrodek zapewniał wyżywienie nawet 300 osobom w ciągu doby, zabezpieczał też potrzeby obłożnie chorych mieszkańców. Aktywiści obywatelscy codziennie przygotowywali zestawy dla osób, które nie mogą się swobodnie poruszać i dostarczali je samochodem, rowerem, a nawet pieszo" - przekazał Hajdaj.
7 kwietnia władze obwodu ługańskiego poinformowały, że w całym regionie nie ocalał już ani jeden szpital. "Wszystkie zostały zrujnowane przez rosyjskie wojska. Okupanci starają się celowo niszczyć szpitale, aby uniemożliwić udzielenie pomocy osobom rannym i doprowadzić do większej liczby ofiar" - relacjonował wówczas szef regionalnej administracji.
24 marca rosyjscy żołnierze ostrzelali punkt pomocy humanitarnej w Charkowie, zabijając sześcioro cywilów.
Wywiad podał dane Rosjan oskarżanych o zbrodnie na cywilach
Wywiad wojskowy Ukrainy opublikował we wtorek dane 10 funkcjonariuszy rosyjskiej gwardii narodowej (Rosgwardii) z jednostki stacjonującej w Niżnym Nowogrodzie, odpowiedzialnych według ukraińskiego sztabu za zbrodnie wojenne na ukraińskiej ludności cywilnej.
Wywiad oświadczył w komunikacie na stronie internetowej, że funkcjonariusze "uczestniczyli w popełnianiu zbrodni wojennych przeciwko narodowi ukraińskiemu". Opublikował dane 10 funkcjonariuszy oddziału przeznaczenia specjalnego "Jastrząb", wchodzącego w skład Rosgwardii i stacjonującego w Niżnym Nowogrodzie.
Są to szczegółowe dane, zawierające zdjęcia funkcjonariuszy i informację o przebiegu ich służby, a nawet o pobycie za granicą.
Wywiad ukraiński nie podał, w jakich miejscach jednostka "Jastrząb" znajdowała się na Ukrainie. Zapewnił, że za zbrodnie wobec cywilów ich sprawcy "staną przed sądem i zostaną pociągnięci do odpowiedzialności".
Wywiad wojskowy: Kreml zamierza przeprowadzić zamachy terrorystyczne na terytorium Rosji i oskarżyć o to Ukrainę
Rosyjskie służby specjalne planują przeprowadzenie zamachów na obiekty mieszkalne i użyteczności publicznej na terytorium Rosji, aby oskarżyć o to Ukrainę i wywołać antyukraińską histerię - przekazał we wtorek na Facebooku szef ukraińskiego wywiadu wojskowego generał Kyryło Budanow.
"Planowana jest seria zamachów, włącznie z zaminowaniem i wysadzeniem w powietrze budynków mieszkalnych, szpitali oraz szkół. Mowa jest także o ataku rakietowym na miasto Biełgorod (na południowym zachodzie Rosji, przy granicy z Ukrainą - PAP) i jedno z miast na okupowanym Krymie" - poinformował Budanow.
W ocenie wojskowych służb celem takich działań Kremla miałoby być zmobilizowanie rosyjskiego społeczeństwa przeciwko Ukrainie i umocnienie wśród obywateli przekonania o "bestialstwie ukraińskich nacjonalistów".
"Niewykluczone, że te ataki terrorystyczne zostaną przedstawione jako zemsta Ukraińców za Buczę i Kramatorsk (rosyjskie zbrodnie wojenne - masakrę ludności cywilnej w Buczy pod Kijowem i ostrzał rakietowy dworca kolejowego w Kramatorsku - PAP) i posłużą jako uzasadnienie dalszych okrucieństw wobec narodu ukraińskiego" - przestrzegł generał.
Według Budanowa rosyjskie władze od kilku dni próbują wywołać w społeczeństwie "antyukraińską histerię". "W obwodzie biełgorodzkim i kurskim przygotowuje się okopy, mówi się o wyimaginowanej ofensywie ukraińskich batalionów ochotniczych i grup dywersyjnych" - relacjonował szef wywiadu wojskowego.
"Bardzo symbolicznie wygląda to, że rządy Putina w Rosji rozpoczęły się od ataków terrorystycznych w stylu KGB na wielopiętrowe budynki mieszkalne, co posłużyło jako pretekst do najazdu na Czeczenię. A teraz jest możliwe, że te rządy zakończą się w podobny sposób" - dodał Budanow.
We wrześniu 1999 roku miały miejsce zamachy na bloki mieszkalne w Moskwie, Bujnaksku i Wołgodońsku w Rosji, w wyniku których śmierć poniosło (według oficjalnych danych) 313 osób, a 932 zostały ranne. Rosyjskie władze oskarżyły o te akty terroru czeczeńskich separatystów, co stało się przyczyną II wojny w Czeczenii. Interwencja wojskowa Rosji w zbuntowanej republice zaowocowała znaczącym wzrostem popularności Putina (wówczas premiera), co pozwoliło mu kilka miesięcy później zwyciężyć w wyborach prezydenckich.
Okoliczności zamachów nie zostały wyjaśnione. Istnieją przypuszczenia, że akty terroru mogły być prowokacją przeprowadzoną przez Federalną Służbę Bezpieczeństwa, by uzasadnić rosyjską interwencję w Czeczenii.
Pułk Azow: stan zatrutych w Mariupolu jest względnie zadowalający
Stan ludzi, którzy zostali zatruci w Mariupolu chemicznymi środkami bojowymi, jest względnie zadowalający - oświadczył we wtorek ukraiński pułk Azow, który wcześniej ogłosił, że wojska rosyjskie mogły użyć w Mariupolu broni chemicznej.
W oświadczeniu pułku Azow, cytowanym przez portal Ukraińska Prawda, wskazano, że cywile mieli minimalny kontakt z tą substancją. Znajdowali się bowiem dalej od miejsca rażenia. Bliżej byli zaś wojskowi.
Pułk Azow oświadczył na komunikatorze Telegram, że dwóch wojskowych jest pod kontrolą lekarzy. Spośród cywilów najbardziej ucierpiała starsza kobieta. "Główne symptomy u poszkodowanych, to przekrwienie twarzy, podwyższenie ciśnienia, suchość i pieczenie części ustnej gardła i śluzówki oczu" - głosi komunikat na Telegramie.
Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski powiedział w wideo opublikowanym w poniedziałek wieczorem na Facebooku, że siły rosyjskie mogą użyć broni chemicznej na Ukrainie, a Kijów to zagrożenie traktuje bardzo poważnie. Nie potwierdził jednak doniesień, jakoby w Mariupolu Rosjanie użyli tego rodzaju broni.
Według Andrija Biłeckiego, założyciela i dowódcy pułku Azow, trzy osoby zostały zatrute w Mariupolu po wykorzystaniu tam przez Rosję trującej substancji nieznanego pochodzenia. "Trzy osoby wykazują wyraźne oznaki zatrucia chemicznymi środkami bojowymi, ale bez katastrofalnych konsekwencji" - napisał Biłecki na Twitterze.
Media: rosyjski dron zestrzelony na Ukrainie brytyjskim pociskiem Martlet
Rosyjski dron został zestrzelony w niedzielę przez siły ukraińskie przy użyciu brytyjskiego lekkiego pocisku wielozadaniowego (LMM) Martlet. Do tej pory nie było wiadomo, że pociski te zostały przekazane Ukrainie - podał we wtorek dziennik "The Times".
W niedzielę opublikowane zostało nagranie wideo, na którym widać, jak żołnierz 95. Brygady Powietrznodesantowej w obwodzie charkowskim celuje z wyrzutni naramiennej w rosyjski dron zwiadowczy Orłan-10, a następnie odpala pocisk. Chwilę później słychać okrzyki radości, gdy głowica pocisku trafia w dron, powodując jego eksplozję.
Dotychczas nie było wiadomo, że na Ukrainę wysłano Martlety, najnowocześniejsze brytyjskie lekkie pociski, które mają pomóc w zabezpieczeniu przestrzeni powietrznej tego kraju. Broń ta nie została ani razu wymieniona przez brytyjski rząd, gdy informował o kolejnych partiach uzbrojenia przekazywanych Ukrainie. Wysoki rangą przedstawiciel ministerstwa obrony, na którego powołuje się "The Times", powiedział jednak, że LMM zostały dostarczone jako część brytyjskiego "pakietu obrony powietrznej".
Jak dodaje gazeta, uważa się, że pociski Martlet zostały wysłane na Ukrainę w tym samym czasie co pociski przeciwlotnicze Starstreak i są używane od końca marca. Pociski mają podobny zasięg i po drobnych modyfikacjach mogą być wystrzeliwane z tych samych platform. "Jesteśmy pewni, że jest to LMM, a nie Starstreak. Jest to znacznie mniejsza, bardziej kompaktowa, precyzyjna broń przeznaczona do rażenia szybko poruszających się celów. Starstreak najlepiej sprawdza się przeciwko odrzutowcom i śmigłowcom, ale LMM mogą być również wystrzeliwane w kierunku łodzi i dronów" - mówi źródło z sektora zbrojeniowego.
Według sił ukraińskich było to drugie z trzech udanych zestrzeleń drona Orłan w ostatnich trzech dniach. Pierwsze miało miejsce w sobotę, a na nagraniu wideo jeden z żołnierzy pochwalił broń brytyjskiej produkcji, sugerując, że użyty został pocisk Starstreak; w poniedziałek inny Orłan został zestrzelony w Mikołajowie na południu Ukrainy. Tydzień wcześniej opublikowano z kolei nagranie wideo pokazujące moment zestrzelenia rosyjskiego śmigłowca przy użyciu pocisku Starstreak.
"The Times" pisze też, że w miniony weekend ukraińscy żołnierze opublikowali nagranie wideo, na którym przechwycony Orłan jest rozbierany przez technika. Odkrył on, że do szpiegowania wykorzystywana była tania kamera cyfrowa, a za zbiornik paliwa służyła mu plastikowa butelka po wodzie.
CNN zlokalizowała kolumnę rosyjskiego wojska zmierzającą w stronę Donbasu
Duża kolumna rosyjskich pojazdów wojskowych zmierza w kierunku Donbasu - ustaliła amerykańska stacja CNN przy użyciu narzędzi geolokalizacji na podstawie nagrania wideo zamieszczonego w poniedziałek w mediach społecznościowych.
Na nagraniu widać kolumnę wojska w okolicy miejscowości Matwiejew Kurhan w obwodzie rostowskim w Rosji. Pojazdy zwrócone są w kierunku północno-zachodnim, czyli w stronę Donbasu - podkreśla CNN.
Doradca ministra spraw wewnętrznych Ukrainy Wadym Denysenko ocenił w poniedziałek, że rosyjska ofensywa na Donbas "już się zaczęła". Ostrzegł, że Rosjanie w dalszym ciągu gromadzą siły w tym regionie.
Szef władz obwodu ługańskiego Serhij Hajdaj powiedział niedawno portalowi Ukrainska Prawda, że spodziewa się wielkiej bitwy o Donbas. Według jego prognoz rozpocznie się ona od zmasowanego ostrzału, po którym nastąpi atak czołgów i piechoty.
Ciała trzech kobiet i dwojga dzieci w samochodzie ostrzelanym przez rosyjskie wojska pod Makarowem
Niedaleko miejscowości Makarów w obwodzie kijowskim natrafiono na samochód, ostrzelany przez rosyjskie wojska w połowie marca; wewnątrz znajdowały się ciała trzech kobiet i dwojga dzieci - poinformowała we wtorek na Facebooku policja obwodu kijowskiego.
Auto zostało znalezione na drodze w pobliżu wsi Hawronszczyna w rejonie (powiecie) buczańskim, na przedmieściach Makarowa.
"W połowie marca lokalni mieszkańcy próbowali ewakuować się z tych okolic, lecz zostali ostrzelani przez rosyjskich okupantów. Na miejscu zginęło dwoje dzieci w wieku dwóch i 14 lat, a także trzy kobiety w wieku 30, 50 i 70 lat. Mężczyzna, który prowadził pojazd, został ciężko ranny, ale przeżył" - przekazano w komunikacie policji.
8 kwietnia mer Makarowa Wadym Tokar poinformował, że podczas rosyjskiej okupacji miasteczka zginęło 132 cywilów. "Zobaczyliśmy ich (tj. żołnierzy rosyjskich - PAP) bestialstwa, zebraliśmy ciała 132 cywilów, których zastrzelono" - oznajmił Tokar.
Ukraiński wiceminister obrony: Sprawdzamy doniesienia o użyciu broni chemicznej w Mariupolu
Władze Ukrainy sprawdzają obecnie doniesienia o możliwym użyciu broni chemicznej przez siły rosyjskie w obleganym Mariupolu - powiedziała we wtorek wiceminister obrony Ukrainy Hanna Malar w wystąpieniu w telewizji państwowej.
"Sprawdzamy teraz te informacje, próbujemy zrozumieć, co się wydarzyło. Według wstępnych danych mogę jednak powiedzieć, że przypuszczamy, że mogła być to amunicja fosforowa" - powiedziała Malar. Zastrzegła, że dopiero później będzie mogła udzielić oficjalnych informacji.
Wiceminister oceniła ryzyko użycia broni chemicznej przez wojska rosyjskie jako bardzo wysokie.
Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski powiedział w wideo opublikowanym w poniedziałek wieczorem na Facebooku, że siły rosyjskie mogą użyć broni chemicznej na Ukrainie, a Kijów to zagrożenie traktuje bardzo poważnie. Nie potwierdził jednak doniesień, jakoby w Mariupolu Rosjanie użyli tego rodzaju broni.
Według Andrija Biłeckiego, założyciela i dowódcy pułku Azow, trzy osoby zostały zatrute w Mariupolu po wykorzystaniu tam przez Rosję trującej substancji nieznanego pochodzenia. "Trzy osoby wykazują wyraźne oznaki zatrucia chemicznymi środkami bojowymi, ale bez katastrofalnych konsekwencji" - napisał Biłecki na Twitterze.
Mieszkaniec obwodu czernihowskiego zginął na skutek wybuchu miny przeciwczołgowej
Kierowca samochodu osobowego zginął w wyniku wybuchu miny przeciwczołgowej na trasie Czernihów-Kijów w obwodzie czernihowskim na północy Ukrainy - poinformowała we wtorek na Facebooku regionalna policja. Funkcjonariusze przestrzegają mieszkańców przed zatrzymywaniem się w niebezpiecznych miejscach, m.in. na poboczach dróg.
"64-letni mieszkaniec obwodu czernihowskiego jechał samochodem osobowym ze wsi Ładynka do miejscowości Krasne. Zobaczył znajomych i postanowił zjechać z drogi na pobocze. Niestety najechał na minę przeciwczołgową i w rezultacie zginął na miejscu" - relacjonowała czernihowska policja.
Funkcjonariusze przestrzegają ludność cywilną przed zbyt wczesnymi powrotami w rodzinne strony. "Wracajcie tylko wówczas, gdy specjaliści sprawdzą już wszystkie drogi i budynki. Nie przebywajcie w potencjalnie zaminowanych miejscach - na poboczach dróg, w lasach i na polach, gdzie nie prowadzono jeszcze prac rolnych" - zaapelowano.
W poniedziałek wieczorem do kwestii rosyjskich min na północy Ukrainy odniósł się prezydent kraju Wołodymyr Zełenski. "Okupanci wszędzie zostawili miny. W domach, które zdobyli, na ulicach, na polach. Zaminowali mienie ludzi, zaminowali samochody, drzwi. Świadomie zrobili wszystko, aby powrót na te tereny był jak najbardziej niebezpieczny. W wyniku działań armii rosyjskiej nasze terytorium jest obecnie jednym z najbardziej nasyconych minami na świecie. Uważam, że należy to również postrzegać jako zbrodnię wojenną. Celowo zrobili wszystko, aby zabić lub okaleczyć jak najwięcej naszych ludzi, nawet gdy zostali zmuszeni do wycofania się z naszej ziemi. Bez odpowiednich rozkazów nie zrobiliby tego" - podkreślił Zełenski.
Kobieta spod Kijowa: Mąż próbował mnie bronić przed gwałtem. Zastrzelili go
Kobieta ze wsi pod Kijowem powiedziała BBC, że rosyjscy żołnierze zgwałcili ją i zastrzelili jej męża, który chciał ją obronić. Według ukraińskiej rzeczniczki praw człowieka Ludmyły Denisowej w jednej z piwnic podkijowskiej Buczy gwałcono systematycznie 25 kobiet i niepełnoletnich dziewcząt.
7 marca Anna była razem z mężem, gdy do ich domu we wsi leżącej około 70 km na zachód od Kijowa wszedł jeden z najeźdźców. „Celując do mnie bronią, zabrał mnie do pobliskiego domu. Rozkazał: +zdejmij ubrania albo cię zastrzelę+. Wciąż groził, że mnie zabije, jeśli nie zrobię, czego chce. Wtedy zaczął mnie gwałcić” – powiedziała Anna (imię zmienione).
Kobieta opisała napastnika jako szczupłego, młodego bojownika czeczeńskiego sprzymierzonego z Rosjanami. „Gdy mnie gwałcił, weszło czterech innych żołnierzy. Myślałam, że już po mnie, ale oni go odciągnęli. Nigdy już go nie widziałam” – zaznaczyła. Według niej w ten sposób uratowali ją od dalszego gwałtu.
Anna wróciła do domu, gdzie znalazła męża postrzelonego w brzuch. „Próbował biec za mną, by mnie uratować, ale został trafiony” – powiedziała. Rannego nie można było zabrać do szpitala z powodu walk. Dwa dni później zmarł w wyniku odniesionych obrażeń, a później pochowano go w ogrodzie.
Rosyjscy żołnierze zatrzymali się na kilka dni w domu Anny. „Gdy wyjechali, znalazłam narkotyki i viagrę. Narkotyzowali się i często byli pijani” – powiedziała, cytowana przez BBC.
Dowódca policji w obwodzie kijowskim Andrij Nebytow opowiedział BBC o przypadku z innej wsi, leżącej 50 kilometrów na zachód od Kijowa. Tam rosyjscy żołnierze mieli wejść do domu zamieszkanego przez małżeństwo z małym dzieckiem, zamordować męża i wielokrotnie gwałcić żonę.
„Grozili, że jeśli będzie się opierać, skrzywdzą jej synka. By chronić dziecko, nie stawiała oporu” – powiedział policjant. Dodał, że potem Rosjanie spalili dom i zastrzelili należącego do rodziny psa. Zgwałcona kobieta i jej syn uciekli i skontaktowali się z policją.
Gwałty i inne zbrodnie rosyjskich najeźdźców dokumentowane są również w mieście Bucza. „Około 25 dziewcząt i kobiet w wieku 14-24 lat było systematycznie gwałconych w czasie okupacji w piwnicy jednego z domów w Buczy. Dziewięć z nich jest w ciąży” – powiedziała cytowana przez BBC ukraińska rzeczniczka praw człowieka Denisowa.
Podkreśliła, że obecnie niemożliwa jest dokładna ocena skali przestępstw seksualnych, popełnionych przez rosyjskich żołnierzy w czasie okupacji, ponieważ nie wszystkie ofiary są gotowe opowiedzieć o tym, co je spotkało.
Wiceminister obrony Wielkiej Brytanii: Jeśli Rosja użyła na Ukrainie broni chemicznej, niczego nie wykluczamy
Jeśli Rosja faktycznie użyła w Mariupolu broni chemicznej, wszystkie opcje, jeśli chodzi o reakcję Zachodu, są możliwe - oświadczył we wtorek brytyjski wiceminister obrony James Heappey. Nie wykluczył nawet rozmieszczenia wojsk na Ukrainie.
W rozmowie ze stacją Sky News Heappey powiedział, że rząd brytyjski nie jest w stanie zweryfikować doniesień o ataku chemicznym, ale jeśli okażą się one prawdziwe, to "prezydent (Rosji Władimir) Putin powinien wiedzieć, że wszystkie możliwe opcje, jeśli chodzi o to, jak zareaguje Zachód, są na stole".
Zwrócił jednak uwagę, że kwestia użycia środków chemicznych nie jest czarno-biała. "Ważne jest, aby zdać sobie sprawę, że istnieją różne sposoby użycia tego typu broni - od gazu łzawiącego, który jest środkiem do tłumienia zamieszek, po całkowicie niszczycielskie, śmiercionośne systemy broni chemicznej. Nie sądzę, by zbyt zerojedynkowe podejście do tej sytuacji było pomocne, ponieważ jest ona bardzo zniuansowana" - wyjaśnił.
"Trzeba też jasno powiedzieć, że są rzeczy nie do przyjęcia, a użycie broni chemicznej spotka się z reakcją i są różne opcje na stole, jeśli chodzi o tę reakcję" - podkreślił.
Zapytany później w radiu LBC, czy może wykluczyć rozmieszczenie wojsk brytyjskich lub sił NATO na Ukrainie, odparł: "Nie. Wszystkie opcje są na stole".
Odnosząc się w Sky News do doniesień o dokonywanym na Ukrainie ludobójstwie, Heappey mówił, że to, co widać w Buczy, Irpieniu czy Hostomlu po wyjściu wojsk rosyjskich, jest "po prostu przerażające". "To są miejsca, do których udało nam się wprowadzić kamery. Jak to musi wyglądać, ilu zabitych musi być w miastach, do których nie udało nam się jeszcze dostać z kamerami" - zauważył.
Rosyjskie wojska rozpoczęły przymusową mobilizację mężczyzn na okupowanych terenach obwodu zaporoskiego
Trwa przymusowy pobór do armii Rosji mężczyzn z okupowanych terenów obwodu zaporoskiego na południu Ukrainy - podały we wtorek na Telegramie regionalne władze z Zaporoża. Poinformowano również o zmuszaniu ukraińskich policjantów do służby w prorosyjskich "milicjach ludowych".
W ocenie zaporoskiej administracji obwodowej, funkcjonariusze ukraińskiej policji mają być szantażowani - otrzymują od rosyjskich żołnierzy ultimatum w kwestii wstąpienia do "milicji ludowych", grożąc rodzinom i bliskim policjantów w przypadku odmowy.
Zespoły tworzące rosyjskie mobilne posterunki i patrole są też formowane z przymusowo zmobilizowanych mieszkańców samozwańczych "republik ludowych" na wschodzie Ukrainy - Donieckiej i Ługańskiej.
"Oddziały okupacyjne starają się też prowadzić działania informacyjne i psychologiczne" - przekazują władze obwodu zaporoskiego. Rozpowszechniane są propagandowe materiały, uzasadniające tzw. +specjalną operację wojskową+, tj. najazd na Ukrainę. Najeźdźcy mają też proponować lokalnym mieszkańcom wypłatę różnego rodzaju świadczeń socjalnych, szczególnie rosyjskich emerytur.
Pojawiają się także doniesienia o rewizjach w domach, sprawdzaniu dokumentów, rekwirowaniu żywności, wprowadzaniu przymusowych zezwoleń na prowadzenie działalności gospodarczej, a także poszukiwaniu przez Rosjan funkcjonariuszy ukraińskich struktur siłowych oraz byłych uczestników walk w Donbasie po stronie Ukrainy.
Rosyjskie wojska zdołały opanować większość obwodu zaporoskiego, m.in. miasta Melitopol, Berdiańsk i Enerhodar. Stolica regionu, Zaporoże, pozostaje jednak pod kontrolą rządu w Kijowie.
Charków wciąż ostrzeliwany, zaatakowany obwód chmielnicki
Celem ostrzałów Charkowa przez wojska rosyjskie znów są domy mieszkalne. W obwodzie chmielnickim na zachodzie Ukrainy, ostrzelany został obiekt infrastruktury - podał we wtorek portal Ukraińska Prawda, opisując minioną noc w regionach Ukrainy.
W nocy z 11 na 12 kwietnia doszło w obwodzie chmielnickim do ataku rakietowego na obiekt infrastruktury. Wybuchł pożar, który został już ugaszony. Nie ma ofiar w ludziach.
Wojska rosyjskie dalej ostrzeliwały Charków, w tym rozrzucając po mieście ładunki wybuchowe z opóźnionym zapłonem. Wieczorem w poniedziałek ostrzelały 16-kondygnacyjny dom mieszkalny.
Ogółem w poniedziałek w ciągu dnia i w nocy na wtorek w obwodzie charkowskim zginęło 8 osób, a ponad 30 zostało rannych. Dokładne dane są uściślane. Wśród ostrzeliwanych rejonów są okolice Bałaklii, Derhacz i Czuhujewa.
Pod ciągłym ostrzałem artyleryjskim pozostaje obwód ługański. Najbardziej ucierpiały w poniedziałek dzielnice mieszkalne miast, w tym Rubiżnego, Lisiczańska, Siewierodoniecka i Nowodrużeska.
Nad ranem w obwodzie donieckim rozpoczęły się ostrzały w rejonie wsi: Nowoseliwka-3, Krasnohoriwka, Wodjane, Pesky.
Siedem osób zginęło w rosyjskim ostrzale budynku Caritasu w Mariupolu
Siły rosyjskie ostrzelały centrum katolickiej organizacji charytatywnej Caritas w oblężonym Mariupolu na południowym wschodzie Ukrainy. W ostrzale zginęło siedem osób, które w chwili ataku przebywały w budynku - poinformowała organizacja w mediach społecznościowych.
Do zdarzenia miało dojść w połowie marca, jednak informacja nie została wcześniej potwierdzona.
#Caritas center in #Mariupol was destroyed. There are victims
— Caritas Ukraine (@caritasukraine) April 11, 2022
The building was shot by a russian tank
At that time, there were people who were hiding from the shelling and were looking for a safe place. Seven people died, including two of our accounting staff.#stopwarinukraine pic.twitter.com/9AL6ib96ZY
"Centrum Caritasu w Mariupolu zostało zniszczone. Są ofiary. Budynek został ostrzelany przez rosyjski czołg" - napisała organizacja w poniedziałek na Twitterze.
Jak podano, w trakcie ostrzału w budynku znajdowali się ludzie, którzy szukali tam schronienia. Wśród siedmiu ofiar śmiertelnych zostali wymienieni dwaj pracownicy Caritasu.
Sztab generalny: od początku wojny Rosjanie stracili ok. 19,6 tys. żołnierzy
Od początku wojny na Ukrainie rosyjskie siły zbrojne straciły około 19,6 tys. żołnierzy - informuje we wtorek na Facebooku ukraiński sztab generalny.
Całkowite straty bojowe Rosjan na dzień 12 kwietnia to według ukraińskich danych: około 19,6 tys. ludzi (zabitych, rannych, wziętych do niewoli), a także: 732 czołgi, 1946 bojowych transporterów opancerzonych, 349 systemów artyleryjskich, 111 wieloprowadnicowych wyrzutni rakietowych, 63 systemy obrony przeciwlotniczej, 157 samolotów, 140 śmigłowców, 1406 pojazdów kołowych, siedem jednostek pływających, 76 cystern, 124 bezzałogowce (drony), cztery systemy rakietowych pocisków balistycznych krótkiego zasięgu.
Jak podkreśla sztab, dane są aktualizowane na bieżąco, jednak podawanie dokładnych szacunków utrudnia duża intensywność działań wojennych.
Resort obrony Wielkiej Brytanii: walki na wschodzie Ukrainy nasilą się w ciągu 2-3 tygodni
W ciągu najbliższych dwóch-trzech tygodni nasilą się walki we wschodniej Ukrainie, która jest obecnie głównym celem Rosji i do której Rosja przenosi wojska wycofywane z Białorusi - oceniło we wtorek rano brytyjskie ministerstwo obrony.
"Walki we wschodniej Ukrainie nasilą się w ciągu najbliższych dwóch-trzech tygodni, ponieważ Rosja kontynuuje przenoszenie tam swoich działań. Rosyjskie ataki nadal koncentrują się na pozycjach ukraińskich w okolicach Doniecka i Ługańska, z dalszymi walkami wokół Chersonia i Mikołajowa oraz ponownym natarciem w kierunku Kramatorska. Siły rosyjskie w dalszym ciągu wycofują się z Białorusi w celu przegrupowania i wsparcia operacji we wschodniej Ukrainie" - napisano w codziennej aktualizacji wywiadowczej.
Prokuratura: już 186 dzieci zabitych, 344 ranne w wyniku rosyjskiej inwazji
Wskutek zbrojnej agresji Rosji przeciwko Ukrainie zginęło 186 dzieci, a co najmniej 344 zostało rannych - poinformowało we wtorek biuro prokuratora generalnego Ukrainy, cytowane przez agencję Ukrinform.
Bilans nie jest ostateczny, ponieważ wciąż trwa szacowanie liczby ofiar i poszkodowanych w miejscach aktywnych działań wojennych, na terenach tymczasowo okupowanych i wyzwolonych spod okupacji - napisano w komunikacie.
Podczas dokumentacji zbrodni popełnionych przez rosyjskie siły we wsi Hawronszczyna niedaleko Buczy w obwodzie kijowskim znaleziono ostrzelany cywilny samochód. W pobliżu pochowane były ciała pięciorga osób, w tym rocznego dziecka i 14-letniego chłopca – napisano.
We wsi Hawryliwka, również w rejonie buczańskim, znaleziono natomiast ciało pięcioletniego dziecka z wieloma ranami spowodowanymi wybuchem wrogiego pocisku artyleryjskiego - przekazał Ukrinform.
Pod Mikołajowem wojskowi Rosji udawali ewakuowanych cywilów
W obwodzie mikołajowskim na południu Ukrainy wojskowi rosyjscy, udając ewakuowanych miejscowych mieszkańców, napadli na żołnierzy ukraińskich - podał we wtorek portal Suspilne, powołując się na ukraińskie siły zbrojne.
Rosjanie przebrani w stroje cywilne udawali mieszkańców, którzy zabłądzili podczas ewakuacji. "Podjechali w takich ubraniach do pozycji ukraińskich i próbowali podjąć atak, ale otrzymali należytą odpowiedź" - cytuje Suspilne komunikat Dowództwa Operacyjnego "Południe" armii ukraińskiej.
W komunikacie dodano, że Rosjanie stracili pięciu ludzi.
Na ten incydent zwrócił też uwagę Sztab Generalny ukraińskich sił zbrojnych. W porannym komunikacie podkreślił, że odnotował "wypadki, gdy wróg w cywilnym przebraniu prowadzi działania bojowe".
Mer Mariupola: Wojska rosyjskie chcą wywieźć ciała cywilów z Mariupola do krematorium w Charcysku
Wojska rosyjskie pozbywają się dowodów swojego barbarzyństwa w Mariupolu - w ciągu najbliższych siedmiu dni planują zebrać ciała zamordowanych cywilów, a następnie spalić je w dużym krematorium w Charcysku pod Donieckiem - przekazał w poniedziałek wieczorem mer Mariupola Wadym Bojczenko.
"Rosyjscy okupanci zbierają ciała cywilów zabitych w Mariupolu, »oczyszczają« ulice i ruiny budynków. Wiemy, gdzie potem te ciała gromadzą - wyznaczono na te cele specjalne miejsca. Mieli dwa cyniczne plany, w jaki sposób pozbywać się ciał. Pierwszy to pochówki w masowych grobach, a drugi - spalanie szczątków w mobilnych krematoriach, przypominających z zewnątrz samochody ciężarowe" - relacjonował Bojczenko na kanale telewizji Ukraina 24 w serwisie YouTube.
"Teraz podobno pojawił się trzeci plan - chcą wywozić ciała do dużego krematorium w Charcysku (mieście nieopodal Doniecka, na terytorium samozwańczej Donieckiej Republiki Ludowej - PAP) i tam się ich pozbywać" - dodał szef miejskiej administracji.
Mer odniósł się również do współpracy rosyjskich wojsk z ukraińskimi kolaborantami. W ocenie Bojczenki, najeźdźcy mogli w Mariupolu liczyć na wsparcie ze strony lokalnych działaczy z prorosyjskiej Opozycyjnej Platformy - Za Życie. "Zdrajcy pomagali przeciwnikowi m.in. w naprowadzaniu ognia na obiekty infrastruktury krytycznej" - stwierdził Bojczenko.
Wcześniej w poniedziałek mer Mariupola powiedział w rozmowie z agencją Associated Press, że w mieście mogło dotąd zginąć ponad 10 tys. mieszkańców. Obecnie nadal ma tam pozostawać około 120 tys. cywilów, którzy pilnie potrzebują żywności, wody, ogrzewania i łączności. Według Bojczenki, około 150 tys. osobom udało się wyjechać prywatnymi pojazdami z Mariupola do innych części Ukrainy, a co najmniej 33 tys. wywieziono do Rosji lub na terytoria kontrolowane przez separatystów na Ukrainie.
Rzeczniczka praw człowieka: Rosjanie torturują i zabijają osoby starsze
Na okupowanych obszarach Ukrainy rosyjscy najeźdźcy torturują i zabijają osoby starsze - oświadczyła ukraińska rzeczniczka praw człowieka Ludmyła Denisowa, cytowana we wtorek przez agencję Ukrinform.
Agencja przekazuje, że Denisowa opisała na Telegramie swoje wystąpienie na obradach grupy roboczej ds. starzenia przy 76. sesji Zgromadzenia Ogólnego ONZ, która rozpoczęła pracę w Nowym Jorku.
"W swoim przemówieniu podkreśliłam, że w czasie wojny na Ukrainie osoby starsze, które nie mogą przenieść się na bezpieczne obszary, muszą żyć pod okupacją lub w oblężonych miastach, gdzie są torturowane i zabijane przez rosyjskich okupantów" - napisała ukraińska rzeczniczka praw człowieka.
Sztab generalny: wojska rosyjskie wzmacniają siły pod Melitopolem i Chersoniem
Wojska rosyjskie, prowadzące inwazję na Ukrainie, wzmacniają siły w rejonie Melitopola i w obwodzie chersońskim - wynika z komunikatu Sztabu Generalnego Sił Zbrojnych Ukrainy, opublikowanego we wtorek rano na Facebooku.
"Wykryto oznaki wzmocnienia systemu obrony przeciwlotniczej w rejonach Melitopola i Iłowajska" - głosi komunikat. Sztab spodziewa się dalszych prób zajęcia Mariupola i Popasnej oraz ofensywy na Kurachowe. Są to miasta w obwodzie donieckim na wschodzie Ukrainy.
W rejonie Charkowa, który leży bardziej na północ, "okupanci kontynuują częściową blokadę" tego miasta" - wskazał sztab. Natomiast w obwodzie chersońskim, który przylega do anektowanego Krymu, wojska rosyjskie prowadzą "regularne uzupełnienie strat w sile żywej i sprzęcie".
Sztab poinformował też, że na Morzu Czarnym i Azowskim "grupy okrętów przeciwnika nadal wykonują zadania w celu izolacji rejonu prowadzenia działań bojowych, zwiadu i wsparcia ogniowego oddziałów lądowych".
Pentagon nie potwierdza doniesień o użyciu broni chemicznej na Ukrainie
Pentagon nie może jeszcze potwierdzić doniesień, że rosyjskie siły użyły czegoś, co może być bronią chemiczną w Mariupolu na Ukrainie - oświadczył w nocy z poniedziałku na wtorek rzecznik Pentagonu John Kirby, cytowany przez CNN.
"Te doniesienia, jeśli są prawdziwe, są głęboko niepokojące i odzwierciedlają obawy, jakie mieliśmy co do możliwości użycia na Ukrainie różnych środków kontroli zamieszek, w tym gazu łzawiącego zmieszanego ze środkami chemicznymi" - napisał Kirby w komunikacie.
Zapewnił, że Pentagon jest świadomy zagrożenia i będzie uważnie monitorował sytuację.
Wicepremier Wereszczuk: Rosjanie mają w niewoli 1700 Ukraińców
Rosjanie przetrzymują w niewoli około 1700 ukraińskich żołnierzy i cywilów - powiedziała wicepremier Ukrainy Iryna Wereszczuk. Wśród więźniów jest 500 kobiet - zaznaczyła.
Zdaniem Wereszczuk Rosjanie przebywających w niewoli Ukraińców traktują "upokarzając godność ludzką. "Mimo to nasze dziewczęta i kobiety… proszą nas, abyśmy nadal walczyli o nasze zwycięstwo" - zaznaczyła wicepremier.
"Mamy w niewoli także wielu księży, dziennikarzy, aktywistów, burmistrzów. Są w więzieniach, nie na terytorium Ukrainy, ale w Kursku, Briańsku, Rostowie. Tam są przetrzymywani" – powiedziała Wereszczuk.
Brytyjskie MSZ: próbujemy zweryfikować informacje o użyciu broni chemicznej w Mariupolu
Wielka Brytania próbuje zweryfikować informacje o możliwym użyciu broni chemicznej na Ukrainie przez siły rosyjskie w obleganym od ponad miesiąca mieście portowym Mariupol - poinformowała w nocy z poniedziałku na wtorek brytyjska minister spraw zagranicznych Liz Truss.
"Istnieją doniesienia, że siły rosyjskie mogły użyć środków chemicznych w ataku na ludność Mariupola. Pilnie pracujemy z naszymi partnerami, aby zweryfikować te informacje poprzez dane wywiadowcze" – napisała Truss na Twitterze.
Dodała, że każde użycie takiej broni "stanowiłoby brutalną eskalację tego konfliktu i pociągniecie do odpowiedzialności (prezydenta Rosji Władimira) Putina i jego reżimu."
Reports that Russian forces may have used chemical agents in an attack on the people of Mariupol. We are working urgently with partners to verify details.
— Liz Truss (@trussliz) April 11, 2022
Any use of such weapons would be a callous escalation in this conflict and we will hold Putin and his regime to account.
Ukraińska parlamentarzystka Iwanna Kłympusz podała na Twitterze, że Rosja użyła "nieznanej substancji" w Mariupolu, gdzie według niej kilka osób cierpi na niewydolność oddechową. "To najprawdopodobniej broń chemiczna" – napisała Kłympusz.
Według Andrija Biłeckiego, założyciela i dowódcy pułku Azow, trzy osoby zostały zatrute w Mariupolu po wykorzystaniu tam przez Rosję trującej substancji nieznanego pochodzenia. "Trzy osoby wykazują wyraźne oznaki zatrucia chemicznymi środkami bojowymi, ale bez katastrofalnych konsekwencji" - napisał Biłecki na Twitterze.
Szef administracji prezydenta: Bitwa o Donbas będzie kluczowa w tej wojnie
Bitwę o regiony Doniecka i Ługańska będą kluczowym momentem tej wojny - uważa szef kancelarii prezydenta Ukrainy Andrij Jermak, cytowany przez "Ukraińską Prawdę".
"Bitwa o regiony Doniecka i Ługańska będzie kluczowym momentem wojny, który wiele zmieni dla wszystkich. Dla Ukrainy jest to szansa na pozbawienie Rosji możliwości kontynuowania agresji poprzez pokonanie jej armii. I szansa na nieodwracalną zmianę przebiegu działań wojennych" - ocenił Jermak.
Jego zdaniem dla Kremla ta bitwa będzie jedyną szansą na przetrwanie mitu potęgi rosyjskiej machiny wojennej. "A dla niektórych mocno zacofanych elit politycznych będzie to szansa na dalsze istnienie" - stwierdził.
"Dla Zachodu będzie to również fundamentalna bitwa, ponieważ nasze zwycięstwo zależy od szybkości podejmowania decyzji w sprawie broni. I to właśnie ta prędkość wyznaczy skuteczność systemu demokratycznego w walce z autokracją" - ocenił Jermak dodając, że Zachód nie może sobie pozwolić na przegraną, podobnie jak Ukraina.
"Dla nas to wojna patriotyczna. W oczach narodów zachodnich jest to wojna światła i ciemności, a oni też doceniają skuteczność swoich przywódców w takich wydarzeniach" - podsumował Jermak.
Zełenski: Traktujemy poważnie zagrożenie użyciem przez Rosjan broni chemicznej
Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski powiedział w poniedziałek wieczorem w wideo na Facebooku, że siły rosyjskie mogą użyć broni chemicznej na Ukrainie, a Kijów to zagrożenie traktuje bardzo poważnie. Nie potwierdził jednak, jakoby w Mariupolu Rosjanie użyli tego rodzaju broni.
"Dzisiaj okupanci oświadczyli, że przygotowują nowy etap terroru przeciwko Ukrainie i naszym żołnierzom. Jeden z ich rzeczników powiedział, że mogą użyć broni chemicznej przeciwko obrońcom Mariupola. Traktujemy to tak poważnie, jak tylko jest to możliwe" - powiedział Zełenski.
Ukraiński prezydent przypomniał również, że światowi przywódcy obiecali zareagować szybciej i ostrzej, jeśli Rosja użyje na Ukrainie broni chemicznej.
Zełenski powiedział, że inwazja na Ukrainę stopniowo powoduje, że relacje międzynarodowe z udziałem Rosji z każdym dniem wojny stają się coraz bardziej toksyczne. "Teraz jest tylko kwestią czasu, kiedy armia rosyjska wymusi własnymi działaniami i zbrodniami wojennymi na wszystkich na świecie wyrzeczenie się wszelkich związków z Federacją Rosyjską" - mówił.
Prezydent Ukrainy jeszcze raz przypomniał o skali zaminowania terenów na północy kraju, z których wycofały się rosyjskie wojska. "Okupanci wszędzie zostawili miny. W domach, które zdobyli, na ulicach, na polach. Zaminowali mienie ludzi, zaminowali samochody, drzwi. Świadomie zrobiliśmy wszystko, aby powrót na te tereny był jak najbardziej niebezpieczny. Przez działania armii rosyjskiej nasze terytorium jest obecnie jednym z najbardziej skażonych minami na świecie. I uważam, że należy to również postrzegać jako zbrodnię wojenną wojsk rosyjskich. Celowo zrobili wszystko, aby zabić lub okaleczyć jak najwięcej naszych ludzi, nawet gdy zostali zmuszeni do wycofania się z naszej ziemi. Bez odpowiednich rozkazów nie zrobiliby tego" - podkreślił.
Zełenski zapowiedział też, że Kijów pracuje obecnie nad legalnym sposobem postawienia oskarżonych o zbrodnie wojenne Rosjan przed wymiarem sprawiedliwości, który będzie skuteczny i szybki. "Aby nie czekać dziesiątkami lat na zakończenie wszystkich międzynarodowych procedur prawnych. Spodziewam się, że możliwości stworzenia takiego specjalnego mechanizmu zostaną przedstawione w najbliższej przyszłości" - mówił.
Zaznaczył, że Unia Europejska rozpoczęła dyskusję na temat szóstego pakietu sankcji wobec Rosji. "Czas zrobić ten pakiet, aby nawet słowo o broni masowego rażenia ze strony rosyjskiej nie było już słyszane. Obowiązkowe jest embargo na rosyjską ropę naftową. Każdy nowy pakiet sankcji wobec Rosji, który nie ma wpływu na eksport jej ropy, zostanie przyjęty w Moskwie z uśmiechem" - stwierdził ukraiński prezydent.
Zełenski ponownie zaapelował też o kolejne dostawy broni. "Nadal jesteśmy uzależnieni od dostaw, od naszych partnerów - mówił - Niestety, nie dostajemy tyle, ile potrzebujemy, by zakończyć tę wojnę wcześniej. Aby całkowicie zniszczyć wroga na naszej ziemi. I wypełniać te zadania, które są oczywiste dla każdego z naszych ludzi. W szczególności, aby odblokować Mariupol".
"Gdybyśmy mieli samoloty i wystarczającą ilość ciężkich pojazdów opancerzonych, niezbędną artylerię, moglibyśmy to zrobić. Ale... Musimy jeszcze przekonywać. Nadal musimy naciskać na niezbędne rozwiązania. Jestem pewien, że dostaniemy prawie wszystko, czego potrzebujemy. Ale nie tylko czas jest stracony. Giną Ukraińcy. To życia, których nie można już zwrócić" - podsumował ukraiński prezydent.
Osiem osób zginęło w obwodzie charkowskim, w tym dziecko
W obwodzie charkowskim podczas ostrzału rosyjskich żołnierzy zginęło w poniedziałek osiem osób, w tym jedno dziecko - poinformował szef obwodowej administracji Ołeh Synegubow.
"Nasze siły zbrojne mocno utrzymują pozycje obronne Charkowa i regionu. Dlatego rosyjski wróg w swojej bezsilności nadal »walczy« z ludnością cywilną. W wyniku codziennych ataków w mieście i regionie, niestety, zginęło osiem osób, w tym 13-letnie dziecko. Jest 19 rannych, w tym dwoje dzieci w wieku 4 i 9 lat" - napisał Synegubow na Telegramie.
Przestrzegł także po raz kolejny mieszkańców przed minami, które w dużych ilościach zostały rozmieszczone przez Rosjan. Część z nich udało się już zneutralizować, ale nadal można je znaleźć na dachach, strychach, a nawet na placach zabaw.
"Po raz kolejny wzywamy obywateli, aby byli bardzo ostrożni, aby nie zbliżać się do takich obiektów i natychmiast dzwonić pod numer 101, jeśli zostaną wykryte" - podkreślił.
Ekspert: Ukraiński sposób prowadzenia wojny może doprowadzić do zwycięstwa
Ukraina poradziła sobie w wojnie znacznie lepiej, niż przewidywało wielu analityków, a ukraiński sposób prowadzenia wojny może doprowadzić do tego, co kiedyś wydawało się niemal niemożliwe: do zwycięstwa - ocenia w magazynie "Atlantic" ekspert wojskowy Phillips Payson O’Brien.
"Ukraiński sposób prowadzenia wojny to spójna, inteligentna i dobrze przemyślana strategia walki z Rosjanami, skalibrowana tak, by wykorzystać konkretne rosyjskie słabości. Pozwoliła Ukraińcom zachować mobilność, przez niszczenie logistyki pomogła zmusić Rosjan do zajmowania przez długi czas nieruchomych pozycji, naraziła Rosjan na wysokie straty spowodowane wyczerpaniem, a w bitwie pod Kijowem doprowadziła do zwycięstwa, które całkowicie zmieniło końcową polityczną rozgrywkę rosyjskiej inwazji" - pisze O’Brien, będący profesorem studiów strategicznych na Uniwersytecie St. Andrews w Szkocji.
Jego zdaniem ukraiński sposób wojowania ma kilka najważniejszych elementów, wśród których wymienia: rywalizacja o dominację w powietrzu nad obszarem bitwy, niedopuszczenie do przejęcia przez Rosjan kontroli nad miastami, co komplikuje komunikację i logistykę rosyjskiego wojska, pozwolenie siłom rosyjskim na przemieszczanie się w trudnych do wsparcia kolumnach i atakowanie tych kolumn ze wszystkich stron.
Rywalizowanie o dominację w powietrzu to - według O'Briena - "podstawa ukraińskiego sukcesu", ponieważ "pozwala siłom ukraińskim manewrować, jednocześnie irytując siły rosyjskie, obawiające się, że staną się celem ataku".
"Ukraińcy nigdy nie uzyskali przewagi powietrznej, jako że rosyjskie lotnictwo jest zbyt liczne, a siły rosyjskie są dobrze wyposażone w systemy przeciwlotnicze, jednak ukraiński plan utrudnił rosyjskiemu lotnictwu patrolowanie obszarów walki" - podkreśla autor.
Oprócz tego O'Brien zaznacza, że Ukraińcy "zamienili swoje miasta w twierdze", co skomplikowało istotnie rosyjską logistykę i komunikację: "Rosjanie mogą nadal przemieszczać wojska drogami, ale konieczność unikania miast kontrolowanych przez siły ukraińskie zmusza ich wojska do obierania dłuższych i trudniejszych tras".
Następnie według eksperta Ukraińcy pozwolili siłom rosyjskim "rozciągnąć się wzdłuż dróg", co biorąc pod uwagę błotnistą porę, "ograniczyło ich (możliwości) do wąskich utwardzonych dróg i dodatkowo ograniczyło ich zdolność poruszania się".
W dalszej kolejności Ukraińcy przypuścili ataki na długie rosyjskie kolumny, które realizowane były "przez siły powietrzne (najbardziej znane to tureckie drony Bayraktar), siły specjalne, artylerię dalekiego zasięgu, a nawet duże formacje konwencjonalne", a "straty spowodowane ukraińskimi atakami utrudniały rosyjskie próby zgromadzenia wystarczających sił do zaatakowania Kijowa" - opisuje O'Brien.
Chociaż Rosjanie próbowali posuwać się od Sumy, Czernihowa i od strony północnego zachodu, "ukraiński opór sprawił, że nigdy nie zgromadzili wystarczających sił, by otoczyć Kijów, nie mówiąc już o szturmie" - wyjaśnia autor.
Przekonuje on również, że "zamiast bezpośrednio atakować ciężkie rosyjskie formacje dużych czołgów i artylerii, Ukraińcy użyli lekkich, zwrotnych sił, by wykorzystać rosyjskie słabości i odnieść zwycięstwo".