Książka Katsenelsona ma na celu wprowadzenie inwestora w model aktywnego inwestowania w wartość. Jak tytuł książki może wskazywać ("Jak zarabiać na rynku, który zmierza donikąd"), Katsenelson chce odpowiedzieć na podstawowe pytanie, które zadają sobie inwestorzy na całym świecie - jak zarabiać? Niestety, po przeczytaniu książki, to kłopotliwe pytanie pozostanie bez konkretnej odpowiedzi.
Autor książki to Chief Investment Officer (niestety, przestałem się podejmować tłumaczenia coraz to bardziej zawiłych stanowisk zza oceanu) w firmie inwestycyjnej IMA (Investment Management Associates). Przed przeczytaniem jakiejkolwiek książki o inwestowaniu, zawsze jestem rad mogąc zweryfikować realne wyniki giełdowe jej autora. I tutaj czeka nas pierwszy zawód - wyniki Katsenelsona są, co tu dużo mówić, są słabe. I już nie chodzi o to, że ostatecznie metoda aktywnego inwestowania skończyła gorzej niż S&P 500, a o to, że jej notowania podążają za indeksem jak wierny piesek. Co kłóci się z wizją inwestowania, którą autor nam wykłada. Jednak niezrażony postanowiłem usiąść do lektury i pierwsze rozdziały uzmysłowiły mi, że nie był to czas stracony.

Wyniki funduszu Katsenelsona, źródło: IMA
Zobacz także
Rynek tchórzliwego lwa
Katsenelson roztacza bardzo ciekawą wizję, w której zarówno rynki jak i światowe gospodarki nie znajdują się w długoterminowym rynku byka czy niedźwiedzia. Autor wprowadza tutaj trzecią koncepcję, długoterminowego trendu bocznego zilustrowaną tchórzliwym lwem, który co chwila atakuje i cofa się. Metafora jak metafora, osobiście dla trendu bocznego wybrałbym zupełnie inne zwierzę, ale mimo wszystko pozwala dojść do ciekawych obserwacji i zastanowić się nad obecną rzeczywistością makroekonomiczną.
W opinii Katsenelsona powtórzenie sukcesów Buffeta i inwestorów fundamentalnych z jego pokolenia jest niemożliwe, a stawianie na strategię "kup i trzymaj" jest w dzisiejszych czasach naiwne i nieefektywne. Zamiast tego prezentuje koncepcje "kup i sprzedaj" (jakże odkrywczo brzmiąca) - odpowiednie połączenie jej z inwestowaniem w wartość ma być drogą do osiągnięcia sukcesu w długotrwałym rynku bocznym. I to właśnie tej metodzie jest dedykowana książka.
Inwestycyjny Paulo Coelho
Za każdym razem, gdy czytam tego typu książki, mam wrażenie, że jej autorem jest odpowiednik inwestycyjnego Paulo Coelho. Niby wszystko pięknie, śmiałe tezy i twierdzenia, że taka a nie inna droga przyniesie Ci sukces. Do tego podczas czytania ma się wrażenie, że dotknęło się jakiejś prawdy objawionej, że sam wszechświat podpowiada nam, w jaki sposób pomnożyć swoje pieniądze. Jednak tak jak w przypadku opowiadań Coelho, przedstawione tezy są zazwyczaj brutalnie zrugane przez rzeczywistość już przy pierwszej lepszej okazji.
Książka pełna jest oczywistych do bólu stwierdzeń w stylu: "lepiej inwestować w firmę z silniejszą marką, niż taką ze słabszą". Rady w stylu "kupuj tanio i sprzedawaj drogo" mają to do siebie, że dobrze się je czyta, jednak w praktyce nijak nie można ich wykorzystać. I właśnie tutaj tkwił największy zawód - liczyłem, że jako praktyk Ketsenelson przytoczy z życia wzięte przykłady, sprawozdania finansowe firm z pięciu lat i konkretne analizy, dzięki którym wiedział, że firma "A" jest lepsza od firmy "B". Niestety, jedyne na co możemy liczyć to okazjonalne i powierzchowne "zarzucenie" przykładem jakiejś firmy. Wyjątkiem jest dogłębne wytłumaczeniem analizy DCF na przykładzie farmera i krowy, które utwierdziło mnie w przekonaniu, że autor nie do końca jest zdecydowany dla kogo pisał tą książkę. Jeżeli dla laika, to niepotrzebnie były poruszane skomplikowane zawiłości makroekonomiczne (i to bez żadnego poparcia swoich opinii w twardych faktach!). Jeżeli dla inwestora z jako takim doświadczeniem, to tłumaczenie jednej z podstawowych analiz na przykładzie krowy jest, mówiąc krótko, nietrafione.
Ciekawe koncepty i barwny język
Niewątpliwym plusem jest natomiast barwny język autora (tutaj zapewne należą się duże pochwały dla osoby przekładającą książkę na polski). Czyta się ją bardzo dobrze - jest pełna ciekawych odniesień i metafor. Skłamałbym również, gdybym napisał, że niczego się z niej nie nauczyłem. Tego typu książki mają to do siebie, że bardzo często naprowadzają nas na jakiś istotny problem lub ciekawy pomysł, który następnie implementuje się w swoich codziennych nawykach inwestycyjnych. Takie "skakanie" z zasady na zasadę wyznawaną przez autora bez odpowiedniego zagłębiania się ma to do siebie, że pozwala czytelnikowi "wybierać" najciekawsze koncepcje niczym ulubione czekoladki, a resztę wyrzucić szybko z pamięci. Trzeba więc przyznać, że czasu spędzonego nad tą lekturą w żaden sposób nie żałuję, ale podchodząc do niej trzeba mieć świadomość, że nie przyniesienie ona wymiernych skutków w wysokości corocznych zysków generowanych na rachunku maklerskim.
Tych, którzy nie wierzą w inwestowanie w wartość, ta książka nie przekona. Natomiast, fanom analizy fundamentalnej da parę ciekawych konceptów do przemyślenia i ewentualnego zaimplementowania w swojej strategii. Ostatecznie, nie ma nic złego w czytaniu Paulo Coelho - wręcz przeciwnie, od czasu do czasu jest to wręcz wskazane. Jednak tak jak po przeczytaniu książki brazylijskiego pisarza, nie możemy oczekiwać, że "wygramy życie", tak samo Katsenelson nie przynosi nam odpowiedzi na pytanie jak efektywnie zarabiać na giełdzie.
Marcin ŚwierkotAnalityk Bankier.pl
![]() |
Recenzja powstała dzięki wydawnictwu Linia, wydawcy książki Vitaliy N. Katsenelson "Jak zarabiać na rynku, który zmierza donikąd. Aktywne inwestowanie w wartość. " w Polsce. |
