Akcje grupy SoftBank rosły w piątek drugą sesję z rzędu i zyskały 8,72% po tym, jak firma inwestycyjna wróciła do zysku po raz pierwszy od pięciu kwartałów. Notowania spółki zyskały w tym tygodniu 22% i to właśnie jej przypisuje się osiągnięty w czwartel 34-letni rekord japońskiego indeksu Nikkei. Poza wynikami na kurs SoftBanku oddziaływał również potężny wzrost akcji Arm Holding.
Akcje Arm zyskiwały w czwartek do 60% po przedstawieniu prognozy zysków i przychodów. Ostatecznie zakończyły jednak dzień o 47,89% wyżej niż na otwarciu. Brytyjska spółka projektująca chipy ma obecnie ponad dwukrotnie wyższą kapitalizację niż po wrześniowym (powtórnym) debiucie na giełdzie.
Arm był notowany na parkiecie w Londynie do 2016 r., skąd ściągnął go SoftBank, kupując spółkę za 32 mld dolarów. Japoński konglomerat posiada wciąż 90% udziałów tej firmy. W momencie powtórnego debiutu na giełdzie Nasdaq w 2023 roku Arm zyskał rynkową kapitalizację na poziomie 51 mld dolarów. Obecnie wynosi ona 116,76 mld dol. Od wejścia na Nasdaq akcje spółki zyskały już ponad 100%.
Jak zwracał uwagę Bloomberg, poprawa wyników Arm to w dużej mierze zasługa wyjścia firmy poza rynek chipów wykorzystywanych w smartfonach. Obecnie stanowią one 1/3 sprzedaży spółki, po tym gdy zaczęła ona projektować mikroprocesory znajdujące zastosowanie w serwerach i stała się jednym z beneficjentów trwającej hossy sztucznej inteligencji.
Z procesorów opartych na architekturze Arm korzysta około 99% smartfonów na całym świecie. Spółka udziela licencje producentom półprzewodników, którzy dostarczają zaprojetowane przez nią urządzenia gigantom technologicznym takim jak Amazon, Alphabet, AMD, Intel, Nvidia, Qualcomm, Samsung czy Apple.
W momencie debiutu we wrześniu ubiegłego roku 1/4 rocznych wpływów z tantiem i opłat licencyjnych Arm pochodziła z Chin, gdzie niezależnie od spółki matki funkcjonuje firma Arm China. To największy klient Arm oraz okno projektanta chipów na olbrzymi rynek w Państwie Środka.
Kosztowny błąd i sprzedaż Alibaby
Ostatnie świetne dni nie oznaczają, że historia SoftBanku składała się wyłącznie ze spektakularnych sukcesów. Należąca do firmy jednostka inwestycyjna Vision Fund straciła miliardy, wdepnąwszy na minę o nazwie WeWork. SoftBank przekazał w listopadzie ubiegłego roku, że skumulowana strata spółki na tej inwestycji przekroczyła 14 miliardów dolarów.
Wyceniany w swoim szczycie na 47 mld dol. WeWork był nazywany najbardziej wartościowym amerykańskim start-upem i ulubieńcem Doliny Krzemowej. Spółka oferowała elastyczny najem powierzchni biurowych, ale jej plany pokrzyżowała pandemia oraz fatalne zarządzanie. Spektakularny sukces zakończył się takim samym upadkiem, a spółka złożyła wniosek o upadłość 6 listopada.
W marcu 2022 roku SoftBank zamknął swój najgorszy rok obrotowy w historii. Vision Fund odnotował w nim stratę na poziomie 3,5 biliona jenów, czyli 27,4 mld dolarów, ściągając w dół resztę grupy. Właściciel SoftBanku Masayoshi Son przeszedł wówczas do defensywy, sprzedając akcje Alibaby i przygotowując się do upublicznienia Arm.
Z tytułu sprzedaży udziałów w chińskim gigancie e-commerce spółka spodziewa się zaksięgować 8,5 mld dolarów, czyli 425 razy więcej, niż wydała na zakup jej akcji - o czym poinformowano 2 tygodnie temu. SoftBank poinformował, że nie zamierza w przyszłości ponownie inwestować w Alibaba Group Holding.
Akcje Arm posiadane przez SoftBank są objęte blokadą. Spółka nie może sprzedawać ich przez 180 dni od debiutu na Nasdaq. "Termin ochronny" kończy się w połowie marca.