Rynki

Twoje finanse

Biznes

Forum

Podwyżki cen mieszkań hamują, ale to jeszcze nie koniec wzrostów

Marcin Kaźmierczak

Choć wzrost cen mieszkań wyhamował, co najmniej do końca roku szukający własnego „M” powinni liczyć się ze wzrostem cen - zarówno na rynku pierwotnym, jak i wtórnym. Popyt wciąż góruje bowiem nad podażą. Trend może odwrócić dopiero podniesienie stóp procentowych w związku z wysoką inflacją.

fot. Fotokon

Odczyt indeksu cen nieruchomości urban.one dla całej Polski przygotowany dla Bankier.pl i „Pulsu Biznesu” w maju 2021 r. wyniósł 105,36 pkt. i był jedynie o 0,05 pkt. wyższy niż w kwietniu. Wyraźniejszy wzrost zanotowano w ujęciu rocznym. Wyniósł on 1,91 pkt.

reklama

Wyhamowanie obserwowanego nieprzerwanie od początku roku wzrostu odczytu indeksu urban.one może być zapowiedzią stabilizacji cen mieszkań w kolejnych miesiącach. Jak wynika z prognoz Cenatorium, ze wzrostem stawek szukający własnego „M” będą mierzyć się także w ciągu dwóch najbliższych kwartałów – co najmniej do końca 2021 r., choć podwyżki będą znacznie niższe niż w poprzednich miesiącach.

Mieszkania z drugiej ręki będą drożały szybciej

– Za wzrost cen na rynku pierwotnym w ostatnich miesiącach odpowiadały m.in. nowe regulacje – konieczność odprowadzania składek przez deweloperów na Deweloperski Fundusz Gwarancyjny, konieczność spełnienia nowych wymagań energetycznych, ale także drastyczny wzrost cen materiałów budowlanych, które w ujęciu rocznym podrożały średnio o 6,5 proc. – zauważa Anna Karaś, starszy analityk ds. rynku nieruchomości Cenatorium. – Ceny rosną, ale mimo to kupujących wciąż nie brakuje – dodaje.

Jak wynika z analizy Cenatorium, w najbliższych dwóch kwartałach większych wzrostów stawek należy spodziewać się na rynku wtórnym.

– Największe wzrosty na poziomie ok. 1,5 proc. w skali kwartału przewidujemy w Trójmieście, a najmniejsze w Poznaniu – ok. 0,3 proc. k/k. W pozostałych największych polskich miastach kwartalny wzrost cen mieszkań powinien oscylować w okolicach 1 proc. – mówi Anna Karaś. – Biorąc pod uwagę fakt, iż przed wybuchem pandemii COVID-19 ceny mieszkań rosły w średnim tempie 10 proc. rocznie, należy zauważyć, że wzrost cen wyraźnie wyhamował – podkreśla.

Zgodnie z analizą Cenatorium sytuacja w poszczególnych miastach kształtuje się w zgoła odmienny sposób. W mniejszych miastach wojewódzkich, w których ceny do tej pory nie były na wygórowanym poziomie, rosły one ostatnio w dwucyfrowym tempie.

Produkty finansowe
Produkt
Kwota
Okres
miesięcy

Mniejsze miasta nadrabiają lukę cenową

– Tak było m.in. w Lublinie, Bydgoszczy, Kielcach czy Zielonej Górze, gdzie za jedną miesięczną pensję (ok. 5 tys. zł brutto) na rynku pierwotnym można kupić aż 0,92 mkw. mieszkania. Przestrzeń do wzrostu cen jest więc bardzo duża. Deweloperzy korzystają z wysokiego popytu, co widać po akcji inwestycyjnej. W Lublinie i Bydgoszczy w okresie od stycznia do końca maja 2021 r. odnotowano wzrost liczby mieszkań, których budowę rozpoczęto odpowiednio o 48 proc. i 142 proc. w stosunku do analogicznego okresu 2020 roku, a w Zielonej Górze i Kielcach wzrost wyniósł odpowiednio 66 proc. i 26 proc – obrazuje ekspertka Cenatorium.

Na zahamowanie wzrostu cen mieszkań w dużych miastach przy jednoczesnym wysokim wzroście w skali roku wskazuje z kolei odczyt dedykowanego im indeksu urban.one. W maju 2021 r. wyniósł on 111,44 pkt. i był o 0,23 pkt. wyższy względem kwietnia i o 5,07 pkt. wyższy w relacji do maja 2020 r.

Jak wynika z tzw. Indeksu Szybkiego, w maju średnia cena ofertowa dla siedmiu największych rynków pierwotnych (Warszawa, Kraków, Łódź, Poznań, Wrocław, Gdańsk i Gdynia) spadła w skali miesiąca o 1 proc. Na rynku wtórnym widać z kolei tendencję do wyprzedawania najtańszych mieszkań.

Patrząc jednak na poszczególne miasta osobno, widać duże dysproporcje. O ile w Gdyni względem kwietnia średnia stawka wzrosła o blisko 7 proc., o tyle w pobliskim Gdańsku spadła o 4,5 proc.

Powrót do biur i na studia zmieni siły na rynku najmu

Jak twierdzą eksperci rynku nieruchomości, to, co stanie się z cenami w kolejnych miesiącach, będzie uzależnione m.in. od sytuacji na rynku pracy i tego, kiedy pracownicy zaczną masowo wracać do biur, a studenci na uczelnie.

– Wszystko będzie zależało od powrotu pracowników do pracy stacjonarnej i studentów na uczelnie wyższe. To od nich w największej mierze zależeć będzie sytuacja strony popytowej. Jednak nie bez znaczenia będzie też podaż. A ta jest spodziewana na wysokim poziomie w związku z olbrzymią ilością kapitału, przekierowaną na rynek mieszkań pod wynajem, także na rynku wtórnym – mówi Michał Kubicki, prezes zarządu CMP Center Management Polska.

Sytuacja na rynku wtórnym uzależniona będzie odbiciem tego, co wydarzy się na rynku pierwotnym.

– Zawsze tak było, że podwyżki cen nowych mieszkań silnie działały na rynek wtórny i zachęcały właścicieli do podnoszenia stawek cen w ogłoszeniach. Dopóki dostępność i atrakcyjność kredytów hipotecznych będzie duża, to szaleństwo zakupów na rynku pierwotnym i wtórnym będzie trwać. Chociaż już w niektórych miastach widać oznakę małej stabilizacji, ponieważ wydłużył się czas trwania ofert i sprzedaży mieszkań na rynku wtórnym spowodowany nadmierną chęcią właścicieli do uzyskiwania wysokich cen. Obecnie kupujący mają wybór i raczej wolą mieszkania nowe, a w ostateczności głownie ze względów ekonomicznych bądź ograniczonej podaży decydują się na zakup na rynku wtórnym – analizuje Tomasz Błeszyński, doradca rynku nieruchomości.

Na ceny mieszkań z drugiej ręki wpływa także sytuacja na rynku najmu, a tam w pierwszych miesiącach 2021 r. mieliśmy do czynienia ze spadkami stawek odstępnego.

– Im bardziej czynsze będą spadać, tym szybciej okaże się przy rosnących cenach mieszkań, że lokale na wynajem nie są już tak atrakcyjnym aktywem, chroniącym kapitał przed spadkiem wartości – dodaje Michał Kubicki.

Mieszkaniówka wyprowadziła się z centrum stolicy

Symboliczną zmianę odczytu zanotowano także w przypadku indeksu urban.one dla Warszawy. W maju 2021 r. wyniósł on 115,04 pkt. i był o 0,03 pkt. wyższy niż w kwietniu. W relacji rocznej wzrósł jednak o 4,16 pkt.

Na stabilizację stawek, w szczególności obserwowanych na warszawskim rynku wtórnym, wpływ ma m.in. nikła dostępność działek zlokalizowanych w centrum. Dość powiedzieć, że w II kw. 2021 r. w Śródmieściu nie wydano pozwolenia na budowę żadnego nowego mieszkania. Na Mokotowie zanotowano tylko jedno pozwolenie. Jak wynika z danych Cenatorium, deweloperzy inwestują głównie na Białołęce i w zachodniej części Ursynowa. Wpływ na ich decyzje może mieć również chęć wpuszczenia na rynek nieco tańszych mieszkań, niż byłoby to w przypadku inwestowania na droższych działkach położonych w centrum stolicy.

– Pęd za lokowaniem kapitału w nieruchomościach jest już pędem trochę na oślep. Wypychanie pieniędzy z lokat poprzez oferowanie niemal zerowych stóp procentowych na depozytach lub wręcz naliczanie prowizji od utrzymywania wysokiego dodatniego salda na rachunkach firm i osób prywatnych pompować będzie bańkę na rynku nieruchomości. Nie tylko mieszkań i domów, lecz także działek, gruntów rolnych czy apartamentów wakacyjnych i condohoteli – uważa Michał Kubicki.

Jak dodaje, trend może się odwrócić dopiero wówczas, gdy podniesione zostaną stopy procentowe w związku z wysoką inflacją.

Obecnie na rynku sprzedaży mieszkań wciąż mamy jednak przewagę popytu nad podażą.

– Mamy dziś do czynienia z sytuacją, w której mieszkania dosłownie sprzedają się jak ciepłe bułeczki. Nie brakuje sytuacji, w których deweloper mający w budowie duże kilkuetapowe osiedla ma dosłownie kilka dostępnych mieszkań. Niskie stopy procentowe i brak alternatywy do w miarę bezpiecznego lokowania środków sprawia, że osoby mające oszczędności inwestują je w mieszkania. Wielu z nich mówi wprost, że nie chodzi o wysokie zyski, ale bezpieczne przechowanie pieniędzy. Przewaga popytu nad podażą jest w długim terminie niezdrowa dla rynku, znacznie lepiej byłoby osiągnąć stan równowagi. Aby to nastąpiło, musiałoby się coś zmienić na rynku gruntów, bo brak działek w miastach jest jedną z bolączek naszych aglomeracji. Dodatkowo sytuacji nie ułatwiają pracujące w zwolnionym przez pandemię tempie urzędy. Wydłużone formalności i wysokie ceny gruntów to najczęściej wymieniane przez deweloperów czynniki blokujące rynek – zaznacza Marcin Krasoń, ekspert obido.pl.

Tymczasem w maju 2021 r. indeks urban.one dla gruntów wyniósł 141,07 pkt. W przeciwieństwie do indeksów liczonych dla rynków sprzedaży mieszkań, odczyt dla gruntów wzrósł względem kwietnia aż o 1,53 pkt. W skali roku wzrost wyniósł 5,69 pkt.

Źródło: Bankier.pl
powiązane
polecane
najnowsze
popularne
najnowsze
bankier na skróty