REKLAMA
PROMOCJA CITI I BANKIER.PL

MOŻLIWE SPOILERYZgrzybiałe zombiaki z HBO wygryzły sobie drogę na serialowy szczyt. Także finansowy

Agata Wojciechowska2023-01-21 13:00, akt.2023-01-22 09:20redaktor
publikacja
2023-01-21 13:00
aktualizacja
2023-01-22 09:20

HBO skusiło się na własną "The Walking Dead" w postaci "The Last of Us". Nie byłoby jednak sobą, gdyby zekranizowało "prostą" opowieść o zombie. Co to, to nie. Platforma sięgnęła po ikonę gier komputerowych wyprodukowaną przez studio Naughty Dog i przekuło je w sukces na miarę "Gry o tron".

Zgrzybiałe zombiaki  z HBO wygryzły sobie drogę na serialowy szczyt. Także finansowy
Zgrzybiałe zombiaki  z HBO wygryzły sobie drogę na serialowy szczyt. Także finansowy
fot. HBO / / Facebook

Pasożytnicze grzyby, które zamieniają mrówki w zombie, przez ocieplenie klimatu ewoluują, co umożliwia im przerzucenie się na ludzi. Na początku nieśmiałe doniesienia prasowe o zamieszkach gdzieś na drugim końcu świata, podejrzane loty wojskowych śmigłowców i zamknięte sklepy zamieniają się w walkę o przeżycie z zainfekowanymi na ulicach miast.

Wszystko to obserwujemy oczami Joela (w jego postać wciela się Pedro Pascal, czyli m.in. Oberyn Martell z "Gry o tron") i jego nastoletniej córki Sary. Następnie widzowie dostają 20-letni przeskok czasowy, który ponownie przedstawia nam Joela, tym razem już jako przemytnika, handlarza podejrzanymi substancjami i swoistą szarą eminencję strefy kwarantanny oraz inną nastolatkę - Ellie (graną przez Belle Ramsey, znaną jako Lady Lyanna Mormont także z "Gry o tron"), którą należy żywą dowieźć w miejsca "za zasiekami", a więc poza granice wyznaczane przez totalitarne rządy paramilitarnej FEDRY, które wprowadzono do opanowania pandemii. Nie brzmi to dobrze ani dobrze nie wygląda z perspektywy bohaterów, kiedy przemierzając wyniszczone Stany Zjednoczone, stawiają czoła błahym i śmiertelnym zagrożeniom. 

Wyruszają w swoistą podróż a'la "Apocalypto", w której stawką będzie nie tylko ich przetrwanie, ale i całej ludzkości. I jakkolwiek to patetycznie nie zabrzmi sceny, które zobaczymy na ekranie, z patosem niewiele mają do czynienia. Pierwszy odcinek daje przedsmak brudu, ścisku i niemal wyziewającego z ekranu smrodu. I z takiej mikstury przedziera się opowieść o tęsknocie za bliskością, choć jest jednocześnie walką o przeżycie, a te dwie sprawy w postapokaliptycznym świecie klikaczy (tutejsza wersja zombie) się wykluczają. Bo jak już wiemy z innych produkcji, największe zagrożenie długofalowe nie stanowią przemienieni ludzie, ale właśnie ci walczący o przetrwanie.

Skojarzenie z "Apocalypto" nasuwa się także z powodu, że natura jest jednocześnie i wrogiem i sprzymierzeńcem, a może po prostu po swojemu istnieje, niezbyt zważając na nasze poczynania. WIdzimy bowiem pandemiczny świat, w którym radzi sobie ona lepiej niż ludzie. Lasy opanowują miasta, samochody oplecione są bluszczem, a grzyby, nie zawsze w oczywistych kształtach, zdają się porastać ściany. 

"Czarnobyl" wyznaczył standardy, HBO je kontynuuje

HBO może spokojnie otwierać szampana. W Stanach Zjednoczonych tylko w dniu premiery pierwszy - odcinek "The Last of Us" zebrał przed ekranami 4,7 mln osób jak podaje "Deadline". Była to więc druga co do wielkości premiera serialu (9,9 mln zebrał sequel "Gry o tron" "Ród smoka", z niewesterowskich seriali to "Zakazane imperium" zebrało niewiele więcej widzów, bo 4,81). To doskonały wynik, tym bardziej że serial prześcignął takie produkcje jak "Westworld", "Euforia", "Sukcesja" czy "Rick i Morty". Oznacza to, że 40 proc. osób, które zasiadły do niedzielnych seansów, odpaliło HBO i jego nowy megaserial. W ciągu dwóch dni od premiery serial zdobył już ponad 10 mln widzów.

Aż trudno uwierzyć, że HBO-owski "Czarnobyl" obchodzi dopiero 3. urodziny. Stąd to przywołanie? Za tamten i ten serial odpowiada Craig Mazin, który współpracuje przy "The Last of US" z Neilem Druckmannem. Drugi twórca od kilku lat odbijał się od drzwi różnych studiów filmowych, które podchodziły z rezerwą do ekranizacji kolejnej gry komputerowej (nic dziwnego, bo większość z nich to niestety nieudane filmy o zbyt wysokich budżetach). W końcu parze showrunnerów udało się przekonać do pomysłu HBO.

Najnowszy serial platformy musiał się mierzyć z fandomem graczy. Na szczęście "The Last of Us" wychodzi z tej konfrontacji zwycięsko. Niektóre sceny zdają się być żywcem wyjęte z PlayStation, np. pierwsze minuty serialu, kiedy Joel z córką i bratem próbują się wydostać z oszalałego z powodu epidemii miasta. Oczywiście scenarzyści wprowadzili zmiany do fabuły gry, ale nie tak nachalne, jakie popełnili showrunnerzy Netfliksa w przypadku "Wiedźmina", dlatego są one łatwiejsze do przełknięcia. Część scen dodano i stanowią one atut, gdyż dodają postaciom głębi. Co więcej, produkcja puszcza do fanów gry kilkukrotnie oko, tworząc scenografie 1 do 1 z monitora komputera. Tak jak w Westeros nie należy się przyzwyczajać do postaci, bo "giną tak szybko". Bohaterowie nie mają "plot armor", choć tym razem ich losy nie zależą od działań graczy.

I ciekawostka: głosu klikaczom użyczają ci sami aktorzy, którzy podłożyli je w grze. 

"Tego nie było w grze", czyli różnice rzucające się w oczy

  1. Choroba rozprzestrzenia się w inny sposób. W grze zakazić się można poprzez zarodniki, które krążą w powietrzu (oczywiście nie w całym, a jedynie w "miejscach skażonych"). Wystarczy więc założyć maskę przeciwgazową, by uniknąć pasożytów. W serialu zmieniono to na wici, które wymagają poważnego pogryzienia ofiary. Dlaczego? Gdyby bohaterowie przez znaczną ilość czasu biegali w maskach gazowych, ich gra aktorska byłaby zubożała. 
  2. Pandemia przesunięta w czasie. W grze Dzień Epidemii to 2013 rok, a akcja ma miejsce 20 lat później, a więc w 2033 roku. Z kolei w HBO za początek epidemii uznaje się 2003 rok, a akcja przeskakuje do 2023 roku. W ten sposób twórcy stworzyli alternatywną wersję naszej postcovidowej rzeczywistości.
  3. Mniej akcji? Gra komputerowa w znaczniej mierze opiera się na walce, skradaniu, uciekaniu, itd. W serialu zwolniono, wplatając sceny, dzięki którym widz zbliża się do bohaterów. 

Nie jest to jednak serial tylko dla wielbicieli komputerowych zombie. Pierwszy odcinek stanowi doskonałe wprowadzenie do świata, dlatego także i ci, którym daleko było do postapokaliptycznych gier, łatwo się w nim odnajdą. 

Budżet do pozazdroszczenia

Jak podaje "The New Yorker", kwota, którą HBO przeznaczyło na "The Last of Us", przewyższa budżet każdego z pierwszych pięciu sezonów "Gry o tron". Na każdy z dziewięciu odcinków przeznaczono ok. 10 mln dolarów. Co za tym idzie, pierwszy sezon to szacunkowy koszt od 90 do 100 mln dolarów. Z jednej strony dostajemy szerokie plenery, pokazujące wyniszczone miasta, a z drugiej - kameralną opowieść o ludzkich relacjach w obliczu pandemii. 

W tym serialu wszystko wydaje się na swoim miejscu. Budżet był niemały i najwyraźniej skrojony na miarę. Jego powiększenie nie zmieniłoby oceny serialu, ani nie sprawiłoby, że byłby lepszy. 

- To piękne, przerażające, ale ostateczne pouczające - napisał na Twitterze HBO Max Craig Mazin. 

***

Popkultura i pieniądze w Bankier.pl, czyli seria o finansach "ostatnich stron gazet". Fakty i plotki pod polewą z tajemnic Poliszynela. Zaglądamy do portfeli sławnych i bogatych, za kulisy głośnych tytułów, pod opakowania najgorętszych produktów. Jakie kwoty stoją za hitami HBO i Netfliksa? Jak Windsorowie monetyzują brytyjskość? Ile kosztuje nocleg w najbardziej nawiedzonym zamku? Czy warto inwestować w Lego? By odpowiedzieć na te i inne pytania, nie zawahamy się zajrzeć nawet na Reddita. 

Źródło:

Redaktor działu newsroom w portalu Bankier.pl. Absolwentka historii, którą studiowała dłużej niż statystyczny student, ale za to przeszła przez kilka uniwersytetów, w tym uczelnię w Edynburgu. Swoje życie zawodowe rozpoczęła dziesięć lat temu z portalem Bankier.pl. Później współpracowała z licznymi redakcjami, pisząc dla "Gazety Wrocławskiej", nagrywając dla Polskiego Radia i - ku zgorszeniu niektórych - kreując rzeczywistość w "Fakcie". Na pewno nie napisze nic o WIG20, a jeśli już to tylko w kontekście plotek, pogłosek czy domysłów. Dla czytelników siedzi nocami, oglądając seriale, podliczając gaże, czytając książki, śledząc nietypowe aukcje czy podróżując palcem po mapie. Nienawidzi wyrazu “dedykowany”, przeciw któremu prowadzi osobistą krucjatę w internecie. Telefon: 502 924 211

Tematy
Najlepsze konta premium – wrzesień 2025 r.
Najlepsze konta premium – wrzesień 2025 r.
Advertisement

Komentarze (9)

dodaj komentarz
jenak
Pralnia umysłów.

Niedługo będzie człowiek mógł porozmawiać jedynie z dr Karoniem. Reszta umysłowa zombie.
(usunięty)
(wiadomość usunięta przez moderatora)
od_redakcji
Dodam, że na świecie panuje epidemia odcinania się od kabla. Polska jak zwykle na końcu jak z nieruchomościami, ale jak tupnie to na amen.
od_redakcji
Pracowitemu moderatorowi kazano ten wpis usunąć, bo sponsor zadzwonił ?
od_redakcji odpowiada od_redakcji
było: Co by tam "przytupasy: nie robili to zmierzch TV nadchodzi bardzo szybko, ponieważ została ona przejęta przez Korpo, o poglądach LGBtowych i politycznych. Wywalanie gał w oficjalny przekaz to nie ma sensu.
greg2k
ale szybko biegają te sztywniaki
w TWD to przynajmniej nie biegali sprintem :)
wizytator
Chciałem tylko zapytać. Czy tam też baby "żondzom"? Są aby wątki homo? No i czy dużo czarnego odcienia jest? Bo jak nie to...
Można oglądać!
jenak
Zapomnij.

Co ich wyróżnia, to niespotykana namolność.

go_ral
w pierwszym odcinku nie bylo ani jednego watku lgbt. kolor skory tworcom serialu pomylil sie tylko w przypadku corki Joela ktory ma korzenie hiszpanskie natomiast jego corka jest pigmentopozytywna. ale to w sumie bzdura. mam nadzieje ze w kolejnych odcinkach nie bedzie wciskania ideologii gender, lgbt, woke czy blm

Powiązane: Popkultura i pieniądze

Polecane

Najnowsze

Popularne

Ważne linki