Na rynku zbóż występują aktualnie zakłócenia, wkrótce kłopoty ze sprzedażą mogą mieć producenci owoców miękkich. Najważniejsze jest dobre funkcjonowanie rynków rolnych - mówił wicepremier, minister rolnictwa Henryk Kowalczyk w rozmowie z PAP.


"Zaproponowane wsparcie dla producentów zbóż jest doraźne i ma pomóc w rozwiązaniu problemu cenowego. Mamy do czynienia ze spadkiem cen na rynkach światowych. Jednocześnie do Polski przywożone jest ziarno z Ukrainy, które zwiększa podaż i negatywnie wpływa na ceny. Tu zatem nałożyły się dwa problemy, stąd niezadowolenie rolników" - tłumaczył minister.
"Ważniejszy jest - realnie patrząc - spadek cen na rynkach światowych, myślę, że jest to ten problem który powoduje niezadowolenie, który stwarza trudną sytuację podmiotów handlujących zbożem, jak i dla rolników niemogących sprzedać zboża" - powiedział Kowalczyk. "Rolnicy, widząc wwóz zboża ukraińskiego tam kierują protesty. Trudno oczekiwać, że będą oni protestować przeciwko spadkowi cen na świecie" - dodał.
Firmy wstrzymują się ze sprzedażą ziarna ze stratą 200-300 zł na tonie
Minister poinformował, że w Brukseli rozmowy dotyczące rynku zbóż koncentrują się z jednej strony na przedstawieniu problemów państw ościennych Ukrainy i ewentualne zastanowienie się nad przywrócenie kontyngentów i ceł. Na wiosnę ubiegłego roku KE zniosła ograniczenia dla Ukrainy w handlu zbożem. A jednocześnie podejmowane są starania o uruchomienie rezerwy kryzysowej, z której udzielona zostanie pomoc rolnikom. Kolejny ważny aspekt - jak zaznaczył minister - to realne uruchomienie tzw. korytarzy solidarnościowych, bo na razie faktycznie ich nie ma. W tej sprawie jednak potrzebne jest działanie całej UE, gdyż zboże, które wjeżdża do Polski, znajduje się już na terenie Unii.
Minister zwrócił uwagę, że wystąpiło ponadto spowolnienie w eksporcie zbóż, co dodatkowo stwarza napięcia na rynku. Jest ono spowodowane wahaniami cen na świecie. "Często jest tak, że eksporterzy skupili ziarno po żniwach w wyższych cenach, a obecnie one spadły, firmy więc wstrzymują się z ich sprzedażą, gdyż musiałyby sprzedawać ziarno ze stratą 200-300 zł na tonie. Stąd ta forma pomocy, żeby firmy, które kupują zboże mogły kupić je taniej i wywieźć zagranicę" - tłumaczył Kowalczyk.
Minister zapewnił, że nie ma problemu ze sprzedażą zbóż, ale jest problem ceny. Np. skup na terenie południowo-wschodniej Polski prowadzi spółka Elewarr, ale jej oferta nie satysfakcjonuje rolników.
Kowalczyk: Wystąpiliśmy do KE o wsparcie dla producentów pszenicy i kukurydzy
"Na tym etapie wystąpiliśmy do KE o wsparcie dla producentów pszenicy i kukurydzy, bo ten asortyment jest eksportowany, ma to stymulować wywóz" - wyjaśnił szef resortu rolnictwa. "Jest to jedyne możliwe uzasadnienie, bo z Ukrainy głównie importowana jest pszenicy i kukurydza. Uzasadniając pomoc musieliśmy pokazać, że ukraińskie zboże ma wpływ na polski rynek" - podkreślił minister.
Natomiast ewentualne wsparcie dla producentów innych gatunków zbóż może być zastosowane w późniejszym terminie.
Jak mówił, uruchomienie unijnej rezerwy kryzysowej może trochę potrwać. Polska jest jednak gotowa wypłacać pomoc dla rolników z budżetu krajowego. "Zależy nam bardziej na akceptacji mechanizmu" - stwierdził.
Problemem może być wkrótce sprzedaż owoców miękkich
Minister zapytany o relacje cen zbóż i nawozów zauważył, że mogą wystąpić różne sytuacje np. można sobie wyobrazić, że rolnik sprzedał po żniwach drogo ziarno i teraz kupi względnie tanio nawozy i na tym zyska; albo, że nie sprzedał zboża, a kupił droższe nawozy i jest w gorszej sytuacji. Przy wahaniach cen, tu mogą być bardzo różne sytuacje i jest to ryzyko rolnika - zaznaczył.
Według ministra, problemem może być wkrótce sprzedaż owoców miękkich. Już trwają dyskusje z branżą na ten temat, jak ten problem rozwiązać. W Polsce są jeszcze duże zapasy mrożonek i różnego rodzaju przetworów, był import mrożonych malin z Ukrainy, a sezon jest już niedaleko - zaznaczył.
Kowalczyk przyznał, że pogorszyła się sytuacja na rynku mleka, ale, na to - jego zdaniem - nie wpływa bezpośrednio wojna w Ukrainie. "Nastąpiła dość istotna korekta po szaleństwach cenowych ubiegłego roku. Cena mleka i masła była bardzo wysoka, w drugim półroczu ub.r. spadła konsumpcja" - tłumaczył.
Jak mówił, oczywiście każdy spadek ceny powoduje, że branża natychmiast domaga się uruchomienia przez Unię skupu interwencyjnego i dopłat do przechowywania masła. Jednak skup interwencyjny na pewno by nikogo nie zadowolił, bo ceny takiego skupu są niskie, a jeżeli chodzi o dopłaty do przechowywania - to jest to tylko odłożenie problemu w czasie, a nie jego rozwiązanie. "Myślę, na tym etapie trzeba jedynie obserwować jak zachowuje się rynek. Cena skupu mleka jest wyraźnie wyższa niż dwa lata temu, choć niższa niż w szczytowym okresie ubiegłego roku " - powiedział Kowalczyk.
Większe wsparcie dla pszczelarzy
Minister poinformował też o wsparciu dla pszczelarzy. Jak mówił, w tym roku podniesiona została dopłata do rodzin pszczelich, które przezimowały, z 20 do 50 zł na ul. Jest to dopłata dla wszystkich pszczelarzy - skupionych w organizacjach, jak i dla indywidualnych właścicieli uli. Ponadto nadal będzie realizowany dla nich program wsparcia w ramach Wspólnej Polityki Rolnej. W kwietniu będzie nabór wniosków dla pszczelarzy. Będzie on podobny do tego, który jak był w poprzednich latach m.in. będą dopłaty do zakupu lawet, do zwalczania chorób zakaźnych pszczół czy do zakupu urządzeń do pozyskiwania miodu. Budżet tego programu - to ok. 60 mln zł. - poinformował Kowalczyk. (PAP)
autorka: Anna Wysoczańska
awy/ drag/