Indeks S&P500 zakończył piątkową sesję na poziomie 5 074,08 pkt., co oznaczało spadek aż o 5,97% po bardzo silnej zniżce o 4,84% zanotowanej dzień wcześniej. Nasdaq Composite zanurkował o 5,82% i finiszował z wynikiem 15 587,79 pkt. po tym, jak w czwartek oddał blisko 6%. Średnia przemysłowa Dow Jonesa poszła w dół o 5,50% i po raz pierwszy od sierpnia wylądowała poniżej 40 000 punktów. Były to najsilniejsze spadki na Wall Street od 5 lat – czyli od czasów covidowej paniki.
Skala i impet przeceny amerykańskich akcji to jedno, ale jej piątkowa powszechność to rzecz nieczęsto spotykana. Praktycznie cały rynek barwił się na czerwono. Lista wielkich korporacji ze spadkiem kapitalizacji rzędu 5-9% była zbyt długa, by był sens ją wymieniać. Wszystkie sektory rynku świeciły się na czerwono. Tak samo jak wszystkie największe spółki. W całym indeksie S&P500 przed przeceną uchowało się zaledwie 15 walorów, czyli niespełna 3%.
Podobnie jak w czwartek przyczyną tak panicznej wyprzedaży akcji były wydarzenia na froncie wojen celnych prezydenta Donalda Trumpa. Gospodarz Białego Domu „krzyczał” do inwestorów, że „moja polityka nigdy się nie zmieni” i zażądał od prezesa Rezerwy Federalnej obniżenia stóp procentowych.
- To byłby doskonały czas, aby prezes Fed Jerome Powell obniżył stopy procentowe. Zawsze jest 'spóźniony', ale teraz mógłby szybko zmienić swój wizerunek. Ceny energii spadły, stopy procentowe spadły, inflacja spadła, nawet jaja spadły o 69 proc., a liczba miejsc pracy wzrosła, wszystko to w ciągu dwóch miesięcy - wielka wygrana dla Ameryki - napisał na platformie Truth Social Trump.
Akurat dziwnym przypadkiem tego samego dnia wypowiadał się sam Jerome Powell. Szef Fedu wskazywał na „większe niż oczekiwano” pogorszenie danych makroekonomicznych, w tym wyższą inflację i wolniejszy wzrost. Uznał jednak, że byłoby „zbyt wcześnie”, aby bank centralny wkroczył do akcji. Tymczasem na rynku spekulowano nawet o „awaryjnej” obniżce stóp procentowych na niezapowiedzianym posiedzeniu FOMC. Rynek terminowy nadal jednak wycenia, że do kolejnego cięcia stóp w Fedzie dojdzie dopiero w czerwcu. Ale już na przeszło 25% wyceniane jest prawdopodobieństwo obniżki stóp od razu o 50 pb. – wynika z obliczeń FedWatch Tool.
Tymczasem z polityką Donalda Trumpa nie zamierzają patyczkować się Chińczycy, którzy w piątek zagrozili wprowadzeniem równie wysokich, 34-procentowych – ceł na cały amerykański import. I to praktycznie natychmiast, bo od 10 kwietnia. W zasadzie jesteśmy o krok od globalnej wojny handlowej. Takiej w stylu lat 30-tych XX wieku, która wpędziła w świat w Wielką Depresję i poprzedziła II wojnę światową. Wtedy też zresztą zaczęli Amerykanie wprowadzając katastrofalną w skutkach ustawę Smoota-Hawleya. To właśnie zaporowe cła importowe w USA – a nie krach na Wall Street – zrodziły Wielki Kryzys.
Biorąc to wszystko pod uwagę należy zaznaczyć, że na nastroje na Wall Street są już tak fatalne, iż dużo gorsze już być nie mogą. Popularny barometr Fear & Greed Index autorstwa CNN spadł w piątek do zaledwie 4 (słownie: czterech) punktów, wskazując na „eksremalny strach”. Wskaźnik ten może przybierać wartości od 0 do 100. Zatem dużo gorzej być już nie może – przynajmniej według wskazań tego przyrządu.
Warto też odnotować, że spadków na Wall Street nie zatrzymały nawet nadspodziewanie mocne dane z amerykańskiego rynku pracy. Co prawda drugi miesiąc z rzędu wzrosła stopa bezrobocia, ale przyrost zatrudnienia w sektorach pozarolniczych był o blisko 70% wyższy od rynkowego konsensusu, a wzrost płac nieco wolniejszy od oczekiwań większości ekonomistów. Żadne z rynkowych prognostów nie spodziewał się tak wysokiego wyniki „payrollsów”.