Nordea Bank, Kredyt Bank, Dominet Bank, Multibank – te nazwy nic nie mówią osobom, które dziś zastanawiają się nad założeniem pierwszego rachunku bankowego. Na początku poprzedniej dekady na rynku bankowości detalicznej można było wybierać z propozycji blisko 30 bankowych marek. Dziś zostało ich zaledwie 15. To tylko jedna z wielkich przemian, jakie zaszły w ciągu ostatnich 10 lat. Najważniejsze trendy widoczne w twardych danych podsumował ostatnio Wojciech Boczoń na łamach Bankier.pl.
Czy równie dużo zmieniło się z perspektywy przeciętnego klienta banku? Porównaliśmy ofertę kont osobistych anno domini 2020 i 2010 w jednej z instytucji. Nasz wybór padł na zeszłorocznego zwycięzcę „Złotego Bankiera” w kategorii ROR – Santander Bank Polska. Przed dekadą działał pod szyldem Banku Zachodniego WBK, z innym (irlandzkim) właścicielem, a na witrynie santander.pl jeszcze w 2008 roku można było odnaleźć informacje o… hodowli rasowych psów.
„Klocki” zamiast 9 kont do wyboru
Pierwszą ważną różnicę widać już na pierwszy rzut oka – oferta jest znacznie prostsza niż przed dekadą. BZ WBK w 2010 r. proponował aż 9 typów kont osobistych, w tym rachunki prowadzone we współpracy z portalem Money.pl oraz Grono.net (jedną z pierwszych rodzimych platform społecznościowych). Klienci mogli wybrać np. „Konto na obcasach” (dla kobiet) lub rachunek „Aktywni 50+”.
Wszystko już było?
Przyglądając się ofercie sprzed dekady można odnieść wrażenie, że podstawowe elementy pakietu towarzyszącego rachunkowi osobistemu są takie same jak w 2020 r. Klient BZ WBK mógł skorzystać z karty z funkcją płatności zbliżeniowych, bankowości internetowej, bankowości mobilnej, płatności za zakupy w sieci przez pay-by-link, lokat terminowych zakładanych online, usługi cashback, doładowań telefonów prepaid. Diabeł jednak tkwi w szczegółach – to one pokazują, jak wiele zmieniło się w ciągu ostatniego dziesięciolecia.
Karty zbliżeniowe w 2010 r. nadal były rynkową nowinką. Przyjmowano je w zaledwie kilku tysiącach punktów. Dziś sieć akceptacji to ponad 400 tys. lokalizacji. Bezstykowo płacić można także bez użycia plastikowej karty - telefonem (Apple Pay, Google Pay), zegarkiem (np. Apple Pay, Garmin Pay) lub opaską (Fitbit Pay).
Bankowość mobilna w BZ WBK w 2010 r. dostępna była w bardzo uproszczonej formie – jako tzw. serwis light. Szczęśliwi posiadacze telefonów „z zainstalowaną mobilną przeglądarką” (jak pisał bank, dodając „rekomendujemy korzystanie z telefonów z minimalną rozdzielczością 240 px”) mogli sprawdzić saldo rachunków, historię operacji i zlecić przelew własny. Przelewy na rachunki w innych bankach możliwe były tylko dla zdefiniowanych odbiorców i z zachowaniem sztywno ustalonych limitów.
Dziś m-banking pozwala Santandera pozwala na niemal pełną obsługę większości funkcji rachunku osobistego. W aplikacji można także zamówić taksówkę, zapłacić za parking, kupić bilet komunikacji miejskiej. Bankowość mobilna zmieniała się wraz z oszałamiającym rozwojem telefonii komórkowej. Dziś smartfon jest dla wielu klientów banków pierwszym, a nierzadko jedynym, narzędziem zarządzania osobistymi finansami. Bankowe aplikacje pełnią nie tylko rolę pulpitu sterowania domowym budżetem, ale także powiadamiają o ważnych zdarzeniach w czasie rzeczywistym (np. poprzez komunikaty push o transakcjach).
Bankowość internetowa zmieniła się nie tylko wizualnie. W 2010 r. BZ WBK umożliwiał już (jako jeden z pionierów) potwierdzanie operacji jednorazowymi hasłami SMS. Nadal na rynku królowały jednak sprzętowe tokeny i papierowe listy haseł. Dziś Santander, podobnie jak konkurenci, proponuje także mobilną autoryzację, a tokeny odeszły w przeszłość wraz z nowymi regulacjami prawnymi PSD2.
W bankowości internetowej można dziś kategoryzować i analizować operacje na koncie – narzędzia zarządzania finansami osobistymi stały się standardowym dodatkiem, a przed dekadą traktowano je jeszcze jako ciekawostkę. Serwis transakcyjny pozwala na dostęp do niemal wszystkich produktów, nie tylko tych podstawowych, najczęściej używanych (jak rachunki, depozyty, rozliczenia). Witryny w wielu instytucjach dopasowane są także do różnych urządzeń, dzięki technologii RWD. Przypomnijmy, że pierwszy iPad miał premierę właśnie w 2010 r. i zwiastował nadejście nowej ery „wielu ekranów”.
Za czym tęskniłby podróżnik w czasie?
Cofając się o 10 lat, musielibyśmy zapomnieć o kilku usługach bankowych, które ułatwiają nam dzisiaj życie. Rzut oka na ofertę BZ WBK sprzed dekady pozwala zauważyć najważniejsze „braki” – innowacje traktowane obecnie jako standardowy element pakietu ROR.
Przelewy natychmiastowe w 2010 r. dopiero raczkowały jako rozwiązanie jeszcze niezintegrowane z bankowością internetową. Na system płatności BLIK musielibyśmy poczekać kilka lat, a przelewy na telefon pojawiały się jako ciekawostka tylko w ramach pojedynczych banków. Płatności NFC dopiero testowano, a do idei „mobilnego portfela” było jeszcze daleko.
Rachunki bankowe rzadko wyposażano w opcje przydatne dla podróżujących. Karty wielowalutowe i internetowe kantory połączone z rachunkiem osobistym były zupełnie nieznane, a konta walutowe traktowano raczej jako mało istotny element oferty.
Wybór narzędzi umożliwiających płatności w sieci też pozostawiał wiele do życzenia. Elektroniczne portfele takie jak Masterpass czy Visa Checkout miały dopiero nadejść. Nie było Google Pay, Apple Pay, a w polskich e-sklepach raczej nie spotykało się opcji „card on file” (zapisania danych karty dla kolejnych transakcji – jak dziś np. w PayU czy aplikacjach typu Uber, Netflix).
Co ciekawe, w ciągu 10 lat podejście do opłat i prowizji nie zmieniło się znacząco. Banki nadal premiują zwolnieniem z opłat klientów aktywnych – przelewających wynagrodzenie na konto i korzystających z płatności. Na niższe stawki mogą liczyć użytkownicy kanałów elektronicznych, a banki zrezygnowały np. z opłat za przelewy zlecane w sieci (w 2010 r. BZ WBK życzył jeszcze sobie za taką operację 50 groszy). Mniej więcej przed dekadą rozpoczął się także na dobre trend promowania ROR-ów nagrodami pieniężnymi. Mechanizm sprawdził się lepiej niż inne narzędzia i banki nadal chętnie sięgają po niego w poszukiwaniu nowych klientów.
Bankowość dziś jest wygodniejsza, szybsza, mniej angażująca dla przeciętnego użytkownika. Jeśli warto byłoby wspominać coś z nostalgią, to chyba tylko lokaty z dzienną kapitalizacją dające (bez podatku!) ponad 5 proc. rocznie.