Rynki

Twoje finanse

Biznes

Forum

Rekordowe rekordy na amerykańskim rynku mieszkaniowym

Krzysztof Kolany

Przyzwyczailiśmy się już do tego, że ceny domów w Stanach Zjednoczonych biją kolejne rekordy. Ale jeszcze nigdy wcześniej nieruchomości za Atlantykiem nie drożały tak szybko jak w 2021 roku.

fot. Pascal Huot / Shutterstock

O spekulacyjnym balonie na amerykańskim rynku nieruchomości w ubiegłym roku pisaliśmy już kilkukrotnie: w marcu, w czerwcu i w lipcu oraz w sierpniu i we wrześniu. Przekaz był jasny: ceny domów w USA biją rekordy, rosnąc w niespotykanym wcześniej tempie i jednoznacznie przebijając ekscesy z lat 2000-2006, które później doprowadziły do największego kryzysu finansowego od 1929 roku. Jesienią wydawało się nawet, że nieruchomościowa bańka wytraca impet. Okazało się to jednak fałszywym sygnałem.

reklama
()

Najnowsze dane pokazały, że w grudniu ceny domów w 20 amerykańskich aglomeracjach były średnio o 1,46% wyższe niż w listopadzie oraz o 18,5% wyższe niż rok temu. – To najwyższy całoroczny wzrost cen w 34-letniej historii tych danych, znacznie wyższy od 10,4% odnotowanych w 2020 – skomentował w grudniowym raporcie Craig J. Lazzara, dyrektor zarządzający w S&P DJI. Na najbardziej „rozgrzanych” rynkach – czyli w słonecznym Phoenix oraz na Florydzie (Tampa i Miami), ceny galopowały w tempie ok. 30% rocznie.

Niemniej jednak grudniowa zwyżka była już nieco słabsza od rekordowej, 20-procentowej dynamiki rocznej wychwyconej w lipcu 2021. Także przyrosty miesięczne rzędu 1,0-1,5% notowane przez ostatnie pół roku są już nieco niższe niż wzrosty o 1,7-1,8% mdm obserwowane wiosną ubiegłego roku. Może to sugerować, że mieszkaniowy boom jednak wytraca impet, mimo że ceny wciąż biją historyczne rekordy.

Tak się pompuje balony

Od marca 2020 Fed w hurtowych ilościach skupuje obligacje skarbowe i hipoteczne za świeżo wykreowane rezerwy bankowe (tzw. dodruk pieniądza). Proceder ten ma się zakończyć dopiero w marcu. Oznacza to, że przez dwa lata bank centralny USA podgrzewał i tak już bardzo gorącą koniunkturę na amerykańskim rynku nieruchomości mieszkaniowych, doprowadzając do podobnej (choć z pewnymi istotnymi różnicami) sytuacji jak z początku XXI wieku.

()

Dzięki manipulacjom Fedu Amerykanin o dobrej zdolności kredytowej może zaciągnąć 30-letni kredyt hipoteczny o stałym (w całym okresie kredytowania!) oprocentowaniu w wysokości 3,92 %. Rok temu oprocentowanie był rekordowo niskie i wynosił niespełna 2,7%. Były to stawki, które zapewne okażą się niższe od oficjalnie raportowanej inflacji w okresie spłaty tych pożyczek. Trudno się zatem dziwić, że realnie niemal „darmowy” kredyt hipoteczny napędził zainteresowanie nawet rekordowo drogimi nieruchomościami mieszkaniowymi w Stanach Zjednoczonych.

()

To wszystko może się jednak wkrótce skończyć. Od kilku miesięcy oprocentowanie kredytu hipotecznego w USA powoli idzie w górę. W Ameryce parametr ten uzależniony jest od rentowności długoterminowych obligacji skarbowych, które w lutym były najwyższe od dwóch lat. Jeśli Rezerwa Federalna faktycznie zabierze się za podnoszenie stóp procentowych (mówi się nawet o 6-7 podwyżkach w tym roku) i zacznie program redukcji swojego bilansu (QT), to rentowności Treasuries mogą skierować się w stronę 3% - czyli poziomu ostatni raz widzianego pod koniec 2018 roku.

Wtedy wysokie ceny oraz drastyczny spadek zdolności kredytowej Amerykanów powinny doprowadzić do schłodzenia rynku nieruchomości. Na razie jednak dane z USA sugerują, że nabywcy domów bardziej boją się wysokiej inflacji (i chcą przed nią zabezpieczyć oszczędności) niż wizji wyższych stóp procentowych i możliwego spadku cen nieruchomości.

Źródło: Bankier.pl
powiązane
polecane
najnowsze
popularne
najnowsze
bankier na skróty