Zima to piękna pora roku. Dla niektórych jest ona także droga z uwagi na koszty ogrzewania gazowego. Na wysokość rachunku składa się nie tylko cena surowca, ale także szereg innych opłat i podatek. Urząd skarbowy ma swoje oddziały nawet w grzejniku.
Rachunki nie bez powodu są nieczytelne. Skomplikowane rubryki, nic nie mówiące nazwy taryf kryjące się pod symbolami W-1, W-2, W-3 itp., to informacje sprawiające, że przeciętny obywatel nie ma absolutnie żadnych szans na zrozumienie treści dokumentu. Szuka tylko ceny końcowej – wyraźnie podkreślonej informacji ile, kiedy i gdzie ma zapłacić. Innymi słowy, poprzez maksymalne skomplikowanie rachunków ukrywa się całą masę opłat. Dochodzi do tego, że bulwarówki poświęcają całe dodatki do gazet będące instrukcją czytania rachunków za gaz i inne media.
»Będzie akcyza na gaz |
Sama obniżka ceny surowca nie wystarczy, aby w znaczny sposób zmniejszyć rachunki. Konieczna jest ingerencja w opłaty stałe i podatek. Podobnie jest z benzyną. Ropa sama w sobie nie jest droga. Jednak połowę ceny płaconej na stacji stanowią akcyza, VAT i opłaty drogowe. Rząd za każdym razem tłumaczy, że nie ma żadnego wpływu na cenę ropy, bo ta ustalana jest na giełdzie. W przypadku gazu rolę złego odgrywają Rosjanie.
Jednak jak wytłumaczyć brak wpływu na składniki ceny ustalane przez rządzących, zwłaszcza na VAT? Zwłaszcza, że charakter opłat za przesył można porównać do konieczności uiszczania dodatkowej zapłaty na stacji benzynowej za to, że właściciel konserwuje dystrybutor. Odpowiedź jest prosta – prawo UE. Z drugiej strony: czy którykolwiek polityk próbował negocjować ustalane w Brukseli stawki?
Podatek za ciepło
Stawki ustala Urząd Regulacji Energetyki, którego teoretycznie jednym z celów jest ochrona obywateli przed monopolem dostawców gazów. URE zatwierdza taryfy. Oczywiście nigdy nie uda im się pogodzić interesów gazowni i klientów. Jedni chcą sprzedawać jak najdrożej, a drudzy kupować jak najtaniej.
Obecnie metr sześcienny gazu dla gospodarstw domowych zużywających od 1,2 do 8 tys. m3 tego paliwa kosztuje ok. 1,11 zł netto. Do tego należy doliczyć stałą opłatę abonamentową niezależną od zużycia gazu. Oprócz tego są jeszcze opłaty sieciowe stałe, czyli abonament bis za dostarczenie gazu w odpowiedniej jakości, oraz opłata sieciowa zmienna, doliczana do każdego zużytego m3 gazu. Na koniec pozostaje 23% VAT. Cena samego surowca stanowi tylko połowę kosztów. Reszta to opłaty za przesył, abonamenty i podatek. To wszystko sprawia, że łączna cena 1 m3 gazu przekracza 2,15 zł. Z tego ok. 48 groszy trafia do budżetu państwa.
»Gaz może być tańszy. Firmy znalazły na to sposób |
Od listopada 2013 roku wchodzi akcyza na gaz opałowy, która teoretycznie przyniesie ok. 100 mln zł dochodu do budżetu. Rząd przewiduje liczne zwolnienia, m.in. akcyzy płacić nie będą gospodarstwa domowe, szkoły i inne instytucje używające gazu do wytwarzania ciepła. Nałożenie akcyzy obejmie firmy, które korzystają z gazu w celach przemysłowych. Na razie. Wprowadzenie akcyzy wymusiła na nas Unia Europejska. Wyniesie ona ok. 3% hurtowej ceny tego surowca.
Urząd skarbowy ukryty w grzejniku
Ceny gazu miały spać i spadły. Nie zmienia to faktu, że są one bardzo wysokie. Przeciętny dom o powierzchni 200 m2 zużywa ok. 2,5 tys. m3 gazu rocznie, co przekładało się na ok. 6 tys. zł. W tym ponad 1,3 tys. zł podatku VAT. To ekwiwalent odpowiadający płacy minimalnej netto. W takim domu średni rachunek miesięczny za niebieskie paliwo to 500 zł. W zależności od sposobu rozliczenia klient może płacić zryczałtowaną opłatę co miesiąc albo według zużycia. Przy tej drugiej opcji w mroźne miesiące, kiedy potrzebujemy więcej gazu na ogrzanie domu, koszty nierzadko przekraczają 1 tys. zł. Zgodnie z nową taryfą rachunki za gaz powinny być o ok. 10% niższe, co w przypadku 200 m2 domu jednorodzinnego powinno się przełożyć na ok. 500 zł oszczędności rocznie.
Niemcy płacą tyle samo
W Niemczech, a dokładnie w Berlinie, rachunek za gaz dla 200 m2 domu wyniesie ok. 580 zł miesięcznie. Trochę więcej niż w Polsce, ale zarobki przeciętnego Niemca są czterokrotnie większe niż u nas. Nad Wisłą i Odrą zarabia się 3,6 tys. zł brutto miesięcznie, czyli 2,5 tys. zł na rękę. Jednak pensja modalna to 2,7 tys. zł brutto, czyli 1,9 zł miesięcznie na rękę.
Gdy w rodzinie mamy dwie osoby pracujące, to jej modalny dochód netto wynosi 3,9 tys. zł netto. Taka rodzina zwykle może tylko pomarzyć o domku jednorodzinnym. Nawet jeśli jakimś cudem takowy posiada, to może mieć problem z ogrzaniem go w zimie. Rachunki za ogrzewanie domu jednorodzinnego stanowiłyby 12% jej dochodów.
Łukasz Piechowiak
Bankier.pl