Minister Finansów przedstawił wstępny projekt ustawy budżetowej na rok 2017, w którym zapisano rekordowy deficyt rzędu ponad 59 miliardów złotych. Rząd nie widzi w tym problemu, bo ta kwota mieści się w narzuconym przez Komisję Europejską limicie 3 proc. PKB. Na razie.


Wielu z nas zna biblijną opowieść o Józefie. Gdy faraonowi przyśniło się siedem krów tłustych i siedem chudych, wychodzących z Nilu, najmłodszy syn Izraela odczytał to jako zapowiedź okresu urodzaju, po którym przyjdzie głód. Dzisiaj powiedzielibyśmy, że dzięki tej prognozie możliwe było wykorzystanie dobrej koniunktury do poczynienia zapasów i przygotowania się do kryzysu. Tak mówimy, ale tak nie robimy.
W tym momencie w Polsce mamy do czynienia z okresem dość dobrej koniunktury. Bezrobocie jest najniższe od 25 lat, realne płace rosną, wzrost gospodarczy jest dość wysoki i stabilny. Krótko mówiąc, rząd ma dzięki temu dużo pieniędzy z podatków i chętnie te pieniądze wydaje. Tak naprawdę wydaje nawet więcej niż ma. Dużo więcej. W przyszłym roku chce wydać o ponad 59 miliardów złotych więcej.
Te 59 miliardów nie bierze się z nieba i trzeba je od kogoś pożyczyć. Rząd uważa, że nie ma problemu, bo deficyt nie przekracza magicznej bariery 3 proc. PKB. To znaczy, że się zadłuża, ale nie na tyle szybko, żeby Komisja Europejska miała coś przeciwko albo żeby stwarzało to zagrożenie dla finansów publicznych. I ma rację. Ale do czasu.
Problem się pojawi, kiedy gospodarka spowolni, będą więc niższe wpływy z podatków. Przychody budżetowe spadną, a zwiększą się wydatki, na przykład na zasiłki dla bezrobotnych. Oznacza to, że deficyt budżetowy wzrośnie ponad wymagane przez Komisję Europejską 3 proc. PKB. Prawdopodobnie wzrośnie dużo bardziej.
W tym momencie przejadamy owoce dobrobytu. Nasze siedem tłustych krów zarzynamy i rozdajemy ludziom w postaci programu 500+, a niedługo także wcześniejszego wieku emerytalnego i innych programów socjalnych. Musimy mieć świadomość, że przyjdzie nam wszystkim jeszcze za to zapłacić.
Siedem krów chudych jeszcze nadejdzie. Zawsze po okresie prosperity przychodzi kryzys, już od czasów faraona. Pytanie brzmi, jak będziemy do tego przygotowani. Jeżeli nie tylko nie będziemy mieć żadnych zapasów, ale jeszcze do tego zadłużymy się po uszy, to nie będzie czym tych chudych krów nakarmić i wtedy zaczną się prawdziwe kłopoty.