Chińczyk wciąż ma do dyspozycji wyraźnie niższy dochód niż Polak, ale już w przypadku miast za Murem poziom jest zbliżony do obserwowanego nad Wisłą - wynika z danych urzędów statystycznych obu krajów. Jednak dochód rozporządzalny przeciętnego Wanga rośnie coraz wolniej - w 2019 r. zwiększył się realnie w najmniejszym stopniu w tym wieku.


Choć Państwo Środka wciąż bywa kojarzone z biedą i nisko płatną pracą, to dochody Chińczyków od lat dynamiczne rosną. W efekcie produkcja prostych i pracochłonnych dóbr stopniowo przenosi się do innych, tańszych krajów (Wietnamu czy Bangladeszu), a za Murem rośnie rola konsumpcji jako silnika napędzającego wzrost gospodarczy.
W ubiegłym roku przeciętny Chińczyk miał do dyspozycji dochód w wysokości 2561 juanów miesięcznie, czyli o niemal 9 proc. więcej niż rok wcześniej - wskazują tamtejsi statystycy. Po uwzględnieniu inflacji realny wzrost wyniósł już jednak tylko 5,8 proc. Oznacza to, że dochód rozporządzalny typowego Wanga rósł najwolniej w tym stuleciu.
Największy udział w dochodzie rozporządzalnym miały dochody z pracy (55,9 proc.). Poza tym były to dochody z:
- prowadzenia biznesu (17,1 proc.)
- nieruchomości (8,5 proc.) oraz
- transferów społecznych (18,5 proc.)
Najszybciej, o ponad 10 proc. rosły dochody z nieruchomości, najwolniej - z biznesu, o 8,1 proc.
2561 juanów to obecnie równowartość 1428 zł. Natomiast w Polsce przeciętny dochód rozporządzalny wyniósł w 2018 r. 1693 zł. Zakładając, że w ubiegłym roku zwiększał się równie szybko co rok wcześniej, to w 2019 r. sięgnął ok. 1800 zł. Różnica między dochodami rozporządzalnymi Wanga i Kowalskiego pozostaje zatem wyraźna.
Porównanie wypada inaczej, gdy zestawimy dane o dochodach w miastach. Za Murem przeciętny dochód rozporządzalny mieszkańca terenów miejskich (trzy piąte populacji) wynosi już 1968 zł. W 2018 r. w Polsce było to o ponad 100 zł mniej. Przyjmując taką samą metodę jak powyżej, można oszacować, że w ubiegłym roku wzrósł do ok. 1970 zł. Przeciętny Polak ma zatem do dyspozycji taki sam dochód jak mieszkaniec chińskiego miasta.
Do liczb tych należy jednak podejść ze sporą ostrożnością. Po pierwsze, są to dane przeciętne - tymczasem różnice dochodowe za Murem są zdecydowanie wyższe niż nad Wisłą. Wskaźnik Giniego wynosi tam niemal 0,47, podczas gdy w Polsce - 0,28 (choć szacunki te są krytykowane).
Po drugie, nie wiadomo, czy chińscy statystycy badają wszystkich mieszkańców miast, czy wyłącznie tych posiadających miejscowe hukou (odpowiednik "lokalnego obywatelstwa" dający prawo do korzystania z usług publicznych) - do miast masowo napływają imigranci z obszarów wiejskich, którzy wykonują najgorzej płatne pracy, a ich dochody są wyraźnie niższe od "miejscowych". Oczywiście, jak zawsze w przypadku chińskich danych, pojawiają się wątpliwości o ich prawdziwość - służą wszak nie tylko do opisu rzeczywistości, ale i oceny lokalnych włodarzy przez Partię. Z kolei osiągający najwyższe dochody (szczególnie w efekcie "szemranych" operacji) mogą niechętnie dzielić się wiedzą na ich temat z władzami.
Po trzecie, wynik dla obszarów miejskich zawyżają metropolie, np. Szanghaj, gdzie przeciętny dochód rozporządzalny przekracza równowartość 3200 zł miesięcznie. W największych polskich miastach, o liczbie mieszkańców ponad 500 tys., wynosi ok. 2500 zł miesięcznie.
Po czwarte, porównanie dochodów nie uwzględnia różnic w cenach między krajami czy nawet poszczególnymi ich lokacjami.
Dramatycznie niższe są dochody rozporządzalne Chińczyków zamieszkujących obszary wiejskie. W 2019 r. wynosiły przeciętnie 1335 juanów miesięcznie (ok. 745 zł). Porównywalne dochody w Polsce ma ok. 20 proc. osób o najniższych dochodach.
Pekin publikuje nie tylko średnie, ale również bardziej miarodajne mediany. W skali kraju wynosi ona 2210 juanów miesięcznie (ok. 1230 zł), w miastach - 3270 juanów (1823 zł), a na wsi - 1200 juanów (668 zł). Różnica między medianą a średnią jest mniejsza, niż można by się było spodziewać.
Co kupuje Chińczyk, a co Polak?
Przeciętny Wang na bieżące wydatki przeznacza 70 proc. dochodu rozporządzalnego, czyli blisko 1800 juanów (1000 zł) miesięcznie. Podobnie jak w Polsce ponad jedna czwarta idzie na żywność, tytoń i alkohol. Wyraźnie więcej niż Kowalski, bo niemal kolejną ćwiartkę, wydaje na użytkowanie mieszkania. Charakterystyczny jest również większy udział wydatków na zdrowie oraz edukację, które Chińczycy częściej niż Polacy pokrywają bezpośrednio z własnej kieszeni pod nieobecność usług publicznych na satysfakcjonującym poziomie. W przypadku Polaka spory jest udział kategorii inne, w skład której wchodzą wydatki na restauracje i hotele (5 proc., w statystycy chińskiej prawdopodobnie w pierwszej części klasyfikowane jako żywność), pozostałe towary i usługi (6,1 proc.), wydatki pozostałe (4,2 proc.) oraz kieszonkowe (1,5 proc.).


Z danych o dochodach rozporządzalnych wynika, że zarówno Chińczyk, jak i Polak oszczędzają 3 na 10 juanów albo złotych. O ile nad Wisłą mieszkańcy miast (29,1 proc.) nie różnią się specjalnie pod tym względem od mieszkańców wsi (31,6 proc.), to w Państwie Środka jest to prawdziwa przepaść: 33,7 proc. vs 16,8 proc. W Polsce udział oszczędności w ostatnich latach dość wyraźnie wzrósł - o kilka punktów procentowych, za Murem - dość wolno, ale spada. W świetle danych o błyskawicznie rosnącym zadłużeniu chińskich gospodarstw domowych statystyki dot. dużych oszczędności również budzą sporo wątpliwości - być może wynikają z dużych nierówności oraz bardzo dużych inwestycji (np. w kolejne mieszkania), które nie powinny być klasyfikowane jako wydatek konsumpcyjny.
Maciej Kalwasiński