Wielki program budowy „historycznego” centrum stolicy, stawianie pomnika na pomniku, problem z mniejszością albańską czy konflikt z Grecją o historię i nazwę kraju – Macedonia to kraj zaskakujący nie tylko pod względem turystycznym. Przyjrzyjmy się jej podstawowym problemom oraz niekonwencjonalnym próbom ich rozwiązania.
Centrum Skopje - stolicy Macedonii - nie przypomina w żaden sposób centrów innych europejskich miast. I nawet nie chodzi o fakt, że mianem „starego miasta” określa się tutaj Czarsiję, czyli dzielnicę muzułmańską. Również spore wrażenie robi powstające na drugiej stronie Wardaru, budowane w zasadzie od zera nowe centrum Skopje. Na terenie ok. 1 km kwadratowego powstało, bądź powstaje ponad 100 rzeźb, dziesiątki pomników, 27 nawiązujących czasem to do antyku, czasem do baroku budynków, a nawet łuk triumfalny.
Od redakcji
W piątek, 7.06.2019 r., Polska gra w Skopje z Macedonią Północną w meczu grupy G eliminacji piłkarskich mistrzostw Europy 2020. Przy tej okazji przypominamy tekst naszego autora Adama Torchały, który odwiedził Macedonię w 2017 roku.
„Skopje 2014” – bo tak nazywa się ten rozpoczęty w 2010 roku program budowy wspomnianego centrum – budzi jednak kontrowersje. Wielu osobom całość nasuwa na język słowa „kicz” i „gigantomania” i ciężko się z tymi opiniami nie zgodzić. Budynki jedynie próbują – nieudanie – nawiązywać do historycznych stylów, dodatkowo często ma się wrażenie, że wielka jest tylko fasada, a reszta budynku jest malutka.
Macedonia zmienia nazwę
Grecja zgodziła się uznać Macedonię pod nazwą Republika Macedonii Północnej (Republika Sewerna Makedonija). Rząd Macedonii zobowiązał się do modyfikacji nazwy kraju w związku zarzutami Grecji, że obecna implikuje roszczenia do greckiej prowincji o tej samej nazwie.
Duże pomniki spotkać można naprawdę na każdym rogu, a stojący w centrum placu Macedonia ogromny Aleksander Wielki na gigantycznym, przypominającym karuzelę z lunaparku cokole, dopełnia poczucia absurdu. Szczególnie, że w tle często puszczany jest „Cwał Walkirii” Wagnera bądź „Nad pięknym modrym Dunajem” Straussa. Z drugiej jednak strony projekt jest na tyle specyficzny, a jego skala na tyle wielka, że całość, przynajmniej na turyście, robi wrażenie i naprawdę przyjemnie się we wspomnianym centrum przebywa.


Jeszcze większe kontrowersje budzą finanse. Początkowo zapowiadano, że koszty sięgną 80 mln euro. Wówczas jednak projekt miał mieć dużo mniejszą skalę. Wówczas także planowano, że zakończy się on w 2014 roku (stąd nazwa). Tymczasem w 2015 roku - gdy praca na wielu budowach wciąż trwała - ujawniono, że koszty przekroczyły 560 mln euro. Niedawno pojawiła się nawet kwota 730 mln euro, a niektórym budynkom wciąż daleko do uzyskania pełnego kształtu. Jednocześnie warto pamiętać, że Macedonia jest nie tylko mniejszym, ale i biedniejszym krajem od Polski. Zaplanowane przychody budżetowe zapisane w projekcie ustawy na 2017 roku wynoszą tam 3 mld euro (! - w Polsce 76,8 mld euro), zaś PKB per capita w PPP 12,7 tys. dolarów (w Polsce 25,3 tys. dolarów). Budowa nowego Skopje to więc w ostatnich latach jedno z największych obciążeń macedońskiego budżetu. Bo to właśnie rząd jest głównym choć niejedynym inwestorem.


Dlaczego więc zdecydowano się na taką inwestycję? Złośliwi Macedończycy powiedzą, że to korupcja i sposób na wzbogacenie się polityków i ich znajomych. Podejrzenia te umacniają raporty takich organizacji jak BIRN, z których wynika, że 1/3 zleceń trafiła do jednej firmy. Należy jednak przyznać, że na „Skopje 2014” zyskała turystyka. Spacer po nowym centrum macedońskiej stolicy jest naprawdę ciekawym doznaniem i stanowi obowiązkowy punkt wycieczki do Skopje. Jako że Macedonia staje się coraz popularniejszym kierunkiem dla turystów – ma do tego świetne warunki – kolejna atrakcja pomaga w budowaniu „mody na Macedonię”.


Czy Macedonia to Macedonia?
Zdecydowanie ważniejszym powodem wydaje się jednak potrzeba budowa tożsamości narodowej. Państwowość macedońska zaczęła powstawać dosyć późno i wciąż wydaje się zagrożona. Najlepszym przykładem jest choćby nazwa kraju. Choć Macedończycy nazywają swój kraj Republiką Macedonii, na międzynarodowej scenie używa się nazwy Była Jugosłowiańska Republika Macedonii (ang. FYROM – Former Yugoslavian Republic of Macedonia). To udziwnienie to przede wszystkim efekt zabiegów Greków, którzy Macedonię utożsamiają ze swoją prowincją.


Nazwa to jednak jedynie wierzchołek góry lodowej. Konflikt dotyczy także historii – w tym przede wszystkim państwa i postaci Aleksandra Macedońskiego zwanego również Wielkim. Skoro Macedonia - według Greków – była w czasach Aleksandra częścią greckiego świata, Aleksander jest bohaterem greckim. Tym bardziej, że obecni Macedończycy to w dużym stopniu Słowianie, którzy na tereny te napłynęli dopiero w VI wieku. Obecni Macedończycy kontrują z kolei, że Macedonia Aleksandra wcale nie była częścią Grecji, tylko po prostu Macedonią, a plemiona słowiańskie, które napłynęły na te tereny później, z tamtymi Macedończykami się po prostu wymieszały. Obie strony zgadzają się jednak, że była historyczna kraina zwana Macedonią i spora jej część zajmowana jest obecnie przez Republikę Macedonii/FYROM.


Oczywiście nie jest moim celem rozwiązywanie tutaj tego konfliktu – szczególnie, że obie strony i tak „wiedzą lepiej” – jednak warto mieć po prostu jego świadomość, ma on bowiem bardzo duży wpływ na obecną Macedonię. Konflikt z Grekami utrudniał i czasami nadal utrudnia Macedonii funkcjonowanie na arenie międzynarodowej, przede wszystkim jeżeli chodzi o „biznesy” z organizacjami, których Grecja jest członkiem. Uderza także w dumę Macedończyków – a ta jest naprawdę spora – i podważa podstawy, na których stoi państwo. Dodatkowo Macedonia ma niewiele postaci tak rozpoznawalnych jak Aleksander, stąd rząd robi wszystko, by ta historia pozostała historią macedońską, a nie grecką. Od wspominanego już wielkiego pomnika, poprzez dobór flagi, po nazwę głównego lotniska. Aleksander w Macedonii jest wszędzie, co drażni Greków i ma budować dumę Macedończyków. Antyczne nawiązania w „Skopje 2014” świetnie się w ten schemat wpisują.
Albańscy imigranci - walka, która wciąż trwa >>
Spory o prawa albańskich imigrantów
Macedonia ma jednak jeszcze drugą postać światowego formatu, której pochodzenie będzie dobrym wstępem do kolejnego sąsiedzkiego problemu Macedończyków. To w Skopje – nie w Kalkucie – urodziła się Matka Teresa. Nie była ona jednak Macedonką, a Albanką. Gdy się zresztą rodziła, Macedonii na mapach jeszcze nie było, a Skopje znajdowało się w Wilajecie Kosowskim będącym pod panowaniem Turków.


Wejście Turków na Bałkany w późnym średniowieczu i zajęcie przez nich na ponad pięć stuleci chrześcijańskich wówczas terenów Macedonii i Albanii odmieniło historię tego obszaru. Obok krzyży zaczęły wyrastać minarety, a rola różnic religijnych, które jeszcze bardziej podzieliły Bałkany, miała później znaczący udział przy przypisaniu do tego obszaru określenia „kocioł”. W Albanii dominującą religią stał się islam, Macedończycy pozostali w przeważającym stopniu wyznawcami prawosławia. Tymczasem w 2-milionowej Macedonii aż 25% obywateli deklaruje się obecnie jako Albańczycy. Kolejne 4% to Turcy. A to rodzi konflikty.


Albańczycy w Macedonii byli obecni jeszcze przed latami 90. XX wieku, w roku 1998 nastąpił jednak gwałtowny wzrost napływu przedstawicieli tej narodowości do Macedonii. Było to pokłosie wojny w Kosowie, albańscy migranci wojenni szukali wówczas w Macedonii schronienia. Szybko zaczęło dochodzić do konfliktów na tle narodowościowym – Albańczycy chcieli większych praw, Macedończycy się na to nie zgadzali. W 2001 roku doszło do otwartych starć, w których Albańczycy opanowali okolice Tetowa, a następnie przy stole negocjacyjnym wywalczyli m.in. wprowadzenie albańskiego jako drugiego języka urzędowego na obszarach Macedonii, w których Albańczycy stanowili min. 20% populacji (w tym w Skopje, które specjalnie wówczas poszerzono, by spełnić ten warunek).
Ostatni atak na parlament to nie przypadek
Porozumienie z 2001 roku tylko tymczasowo rozwiązało problem. Macedończycy szybko zrewanżowali się budową wielkiego, 66-metrowego krzyża górującego nad Skopje. Nie ustępowali także Albańczycy żądający jeszcze większych praw. Co jakiś czas wybuchały zamieszki, zdarzały się także morderstwa na tle narodowościowym. Przykładów potwierdzających trwanie konfliktu nie trzeba zresztą szukać daleko – niedawne demonstracje pod macedońskim parlamentem, które zakończyły się atakiem na parlamentarzystów również miały takie tło. Oburzenie wzbudziło wybranie Albańczyka na przewodniczącego parlamentu. To zresztą część szerszego kryzysu politycznego w Skopje. Od grudniowych wyborów brak jest koalicji, która potrafiłaby uzbierać większość w parlamencie. Partia zrzeszająca przedstawicieli mniejszości albańskiej jest więc łakomym kąskiem dla chcących przejąć władzę, w zamian żąda jednak m.in. pełnego uznania albańskiego jako drugiego języka urzędowego w całym kraju.


Oczywiście na co dzień przedstawiciele obu narodowości żyją obok siebie – nie potrzebne są mury, by oddzielać te dwie nacje. Macedończycy są zresztą bardzo gościnnym narodem, który ciepło wita turystów. Szczególnie z Polski, która w Macedonii jest bardzo lubiana. Przez to nastawienie zresztą ciężko Macedończyków nie polubić. Wystarczy jednak zejść na temat albański, bądź choćby zapytać o zabytki znajdujące się np. w zdominowanym przez Albańczyków Tetowie (piękny meczet), by Macedończycy szybko zmienili wyraz twarzy na obojętny i próbowali ucinać temat. Gra, z punktu widzenia Macedończyków, toczy się jednak o sporą stawkę, Podczas gdy konflikt z Grekami ma głównie wymiar dyplomatyczny i zagraża „tylko” dumie, konflikt z Albańczykami czasami przenosi się na ulice i może zagrozić terytorialnej jedności kraju. Historia z oddzieleniem od Serbii Kosowa była najlepszym przykładem potwierdzającym te obawy.


Duma i turystyka
Tożsamość i jedność narodowa jest więc Macedończykom obecnie bardzo potrzebna, co znajduje odbicie m.in. w projektach takich jak „Skopje 2014”. Każdy pomnik, każdy bohater ma do odegrania swoją rolę. Być może droga ta nie jest najbardziej efektywna, być może jest kiczowata, być może pokazuje kompleksy, być może napędza i tak już dużą korupcję, ale ma budować macedońską dumę. A przynajmniej tak wydają się myśleć pomysłodawcy projektu. Inna sprawa, że przez przypadek naród także podzielono. Wielu bowiem setki milionów euro przeznaczone na pomniki i pseudohistoryczne budynki uznaje za pieniądze wyrzucone w błoto. Szczególnie, że projekt pochłania tak znaczący procent państwowego budżetu.


Dużo zostało napisane o dumie Macedończyków, warto jednak jeszcze raz zaznaczyć, że ta – choć wielka – w żadnym stopniu nie przeszkadza im w ciepłym traktowaniu turystów. I nie chodzi tu tylko o mających w tym interes sprzedawców czy taksówkarzy, ale po prostu o zwykłych ludzi na ulicy. Ciekawe jest także luźne podejście do tamtejszej waluty. Oczywiście ceny w większości miejsc są w denarach macedońskich (MKD), jednak bardzo często obcokrajowcom podaje się ceny w euro i tymi euro można spokojnie płacić za taksówki, pamiątki, nocleg, niektóre busy czy nawet restauracje. W teorii jest to zakazane, jednak zakaz ten nie jest zbyt przestrzegany. Także tutaj biznes i ciepłe podejście do turystów przeważają nad dumą.


Trzeba także zaznaczyć, że choć historia konfliktu macedońsko-albańskiego może podpowiadać, by ze względów bezpieczeństwa lepiej Macedonii unikać, wrażenie to jest błędne. Skonfliktowane strony swoich uraz w żaden sposób nie przerzucają na turystów, którzy – szczególnie w macedońskiej części – mogą czuć się bezpiecznie. W dzisiejszych czasach pewnie nawet bezpieczniej niż w Berlinie, Paryżu czy innym wielokulturowym tyglu Europy Zachodniej. Dodatkowo Macedonia jest bogata w ciekawe zabytki, liczne pasma górskie i piękne widoki oraz miejscami orientalna i zaskakująca – choć zamieszkana w większości przez Słowian, co bardzo ułatwia kontakt.