Polityczne porażki Donalda Trumpa na krajowym podwórku nie pomagają dolarowi wstać z kolan. Amerykańska waluta mocno słabnie wobec euro, co przekłada się także na kurs względem złotego. Po raz ostatni za dolara płaciliśmy tak mało ponad dwa lata temu!


[Aktualizacja 15:30] To nie miało tak być. Tuż po sensacyjnym zwycięstwie Donalda Trumpa w wyborach prezydenckich, inwestorów ogarnęła prawdziwa euforia, na fali której amerykański dolar solidnie się umocnił. Powody takiej reakcji rynkowej były proste: nowy prezydent zapowiadał protekcjonistyczną politykę (słynny slogan „Ameryka przede wszystkim”) i znaczący wzrost krajowych inwestycji przy jednoczesnym cięciu podatków, co przyciągało kapitał do USA.
Biorąc pod uwagę rozbieżną politykę banków centralnych po obu stronach Atlantyku – Fed zaczął podnosić stopy, EBC wciąż nawet nie wygasił programu skupu aktywów – wielu inwestorów przewidywało, że w 2017 r. doczekamy się parytetu na parze EUR/USD (tzn. jeden dolar będzie kosztował jedno euro). O tym, jak dalece się pomylili, niech posłuży poniższy wykres.
Dolar nie tylko nie kosztuje jednego euro, ale osłabił się w ostatnich tygodniach do poziomu 1,15 EUR. To najwyższy poziom od początku maja 2016 r. W parytet na koniec tego roku nie wierzy już niemal nikt, a czołowe instytucje od kilku miesięcy sukcesywnie zmieniają swoje prognozy – od dolara odwróciły się już m.in. Goldman Sachs, Deutsche Bank czy JP Morgan.
Sytuacja na najważniejszej parze walutowej przekłada się także na cenę dolara wyrażoną w złotych. Za amerykańską walutę o 15:25 płaciliśmy 3,63 zł. Po raz ostatni kurs był tak niski w maju 2015 r. (uwzględniając kursy na koniec dnia). Polski złoty jest jedną z najmocniej zyskujących względem dolara w tym roku – dość powiedzieć, że więcej do amerykańskiej waluty zyskuje tylko meksykańskie peso (15 proc.).
Kolejny cios dolarowi zadał rozwój wydarzeń w amerykańskim Kongresie. W nocy czasu polskiego Mitch McConnel, lider Republikanów w Senacie, zrezygnował z prac nad ustawą zastępująca system ubezpieczeń zdrowotnych (tzw. Obamacare) po tym, jak dwóch kolejnych Republikanów ogłosiło, że nie poprze proponowanych rozwiązań. Tym samym liczba republikańskich senatorów przeciwnych nowej ustawie wzrosła do czterech, co przy jedynie dwuosobowej większości w liczącym 100 miejsc Senacie praktycznie przekreśla możliwość wprowadzenia ustawy w życie. Warto dodać, że przed wylotem do Paryża na obchody święta narodowego Francji, Donald Trump zapowiedział, że "będzie bardzo zły", jeśli ustawa nie zostanie przyjęta.
Wydarzenia w Kongresie cieniem kładą się na wizerunku Donalda Trumpa jako skutecznego reformatora. Zmiany w Obamacare były sztandarową obietnicą wyborczą miliardera, podobnie jak głębokie cięcia podatków (których nota bene nie tylko nie przegłosowano, ale nawet nie zaprezentowano). Dodając do tego niewygasające oskarżenia o kontakty otoczenia prezydenta z Rosją, inwestorzy powątpiewają w to, czy Trumpowi uda się zrealizować ambitny program zmian w gospodarce.
Na słabość dolara wpływ ma także postawa Rezerwy Federalnej oraz same sygnały płynące z amerykańskiej gospodarki. Inwestorzy dają już mniej niż 50 proc. szans na podwyżkę stóp procentowych jeszcze przed końcem roku, do czego ostatnio przyczyniły się m.in. niższe od oczekiwań odczyty głównych miar inflacji.
Warto przypomnieć, że chociaż w czasie kampanii Donald Trump krytykował działania Fedu, to już jako prezydent nieco zmienił zdanie.
„Muszę być z wami szczery – naprawdę lubię politykę niskich stóp procentowych” - powiedział prezydent Trump w kwietniowym wywiadzie dla „The Wall Street Journal”. „Uważam, że nasz dolar robi się zbyt mocny i częściowo jest to moja wina, ponieważ ludzie pokładają we mnie zaufanie. Ale to nas boli i ostatecznie nas zaboli” - dodał prezydent USA.

























































