24 czerwca jeszcze długo pamiętać będziemy jako dzień olbrzymich zmian na rynkach finansowych. Spadkowa czerwień zalała szereg instrumentów, natomiast inwestorzy uciekają do bezpiecznych przystani. Jednak po pierwotnych, bardzo mocnych spadkach, rynki notują lekkie odbicie.


[Aktualizacja na godz. 10:15]
Jeszcze wczoraj wieczorem na rynkach finansowych panował konsensus, co do tego, że Brexitu po prostu nie będzie. Wskazywały na to zarówno ostatnie sondaże, jak i wskazania bukmacherów. Również zmienność na rynkach nie wskazywała na nerwową atmosferę wśród inwestorów, tym bardziej, że giełdy zamknęły dzień wzrostowo.
Wszystko zaczęło się zmieniać w momencie, gdy Brytyjczycy przystąpili do liczenia głosów czwartkowego referendum. Pierwszy sygnał do wyprzedaży funta dały wyniki z okręgów Newcastle upon Tyne oraz Sunderland, gdzie zwolennicy Brexitu osiągnęli znacznie lepsze rezultaty od oczekiwań. Wraz z napływem głosów z kolejnych regionów kraju, panika na rynkach finansowych tylko się nasilała.
Przegląd krajobrazu po referendum należy zacząć od funta. Wczoraj wieczorem, kiedy wydawało się, że ryzyko Brexitu zostało zażegnane (tak wskazywały sondaże opublikowane po zamknięciu lokali), za funta płacono 1,50 USD. Wystarczyło kilka godzin, aby funt dotknął o godz. 6 rano najniższego poziomu od ponad 30 lat w postaci 1,33 USD. Od tego czasu kurs odbija dochodząc do poziomu 1,38. Nie ma wątpliwości, że dzień, który właściwie dopiero się zaczął, już teraz jest dniem największej zmienności funta w historii.
Wyprzedaż brytyjskich aktywów przełożyła się na inne rynki. Jak zwykle w tak gorących momentach wysokiej niepewności, część inwestorów rzuciła się na poszukiwanie bezpiecznych przystani. Jedną z nich był japoński jen, który względem dolara zszedł z poziomu 106 do poniżej 100 JPY. Potem nastąpiło odbicie do poziomu 102. Na takie doniesienia wyprzedażą zareagowała japońska giełda, wypełniona po brzegi eksporterami uzależnionymi od taniego jena. Indeks Nikkei spadł na zakończenie sesji o niemal 8%, a skala zniżek po raz pierwszy od lat uruchomiła mechanizm awaryjnego zatrzymania handlu w trakcie sesji, na wypadek nagłych spadków.
Klasyczną bezpieczną przystanią jest także frank szwajcarski. Cena euro wyrażona we frankach przebiła po godz. 6:00 od góry poziom 1,07, który przez długie tygodnie uważany był za graniczny poziom tolerancji Szwajcarskiego Banku Narodowego. I faktycznie SNB potwierdził interwencję na rynku walutowym, dzięki czemu kurs EUR/CHF odbił do poziomu 1,08.
Problem mają także polscy frankowcy. Za helwecką walutę dziś rano zapłacić trzeba było nawet 4,23 zł. Dla osoby, która ma do spłacenia 100 tys. franków oznacza to wzrost bieżącego zadłużenia o 30 tys. zł i zwiększenie się raty o ok. 100 zł. Tak nagły skok kursu automatycznie przywiódł na myśl wspomnienia z „frankogeddonu” oraz przypomniał wszystkim, że problem kredytów w walutach obcych wciąż wisi nad polską giełdą, gospodarką i osobistymi finansami wielu rodzin. Wprawdzie kurs franka na poziomie 4,23 zł notowany był tylko przez kilkanaście minut ok godz. 7:30, po czym kurs odbił do poziomu 4,10, jednak wciąż daleko mu do poziomów sprzed kilku dni, kiedy frank kosztował poniżej 4 zł.
Wyraźnie zdrożały także inne waluty. Za dolara w szczytowym momencie płaciliśmy 4,11 zł, zaś za euro 4,53 zł (swoją drogą taki poziom także każe stawiać pytania o interwencję NBP). Z oczywistych względów mniej kosztuje tylko funt – brytyjską walutę wymienimy na 5,49 zł. Po godz. 10:00 widać na dolarze i euro wyraźne odbicie. Dolar zdecydowanie porusza się w kierunku 4 zł (o godz. 10:24 kosztował 3,99), natomiast euro powróciło po poziom 4,5 zł (o godz. 10:24 kosztowało 4,44 zł).
Ogromnymi spadkami rozpoczęły sesje europejskie rynki akcji. Brytyjski indeks FTSE100 poszedł w dół o prawie 8%. Na rynkach kontynentalnej skala spadków sięgnęła 10%.
Mocny wzrost ceny obserwujemy także w przypadku złota. Żółty metal z impetem przebił poziom 1300 dolarów za uncję, drożejąc w szczytowym momencie do 1360 dolarów (+8,2%), by potem osłabnąć do 1317 dolarów. Drożeje oczywiście również srebro (niemal 3%), natomiast wyraźnej przeceny doświadcza ropa (-4,8%).
Obecnie inwestorzy czekają na pierwsze polityczne decyzje związane z Brexitem. Niewykluczone są wspomniane interwencje banków centralnych oraz instytucji międzynarodowych. Nawet jeżeli skala wyprzedaży zostanie ograniczona (obserwujemy to w ostatnich minutach), to ogrom niepewności dotyczących rozwoju sytuacji sprawia, że atmosfera na rynkach przypomina tę z dnia, w którym upadł Lehman Brothers, USA straciły najwyższy rating lub SNB odszedł od powiązania kursu franka z euro.