Nowa Zelandia napędzana jest przez rolnictwo oraz hodowlę bydła. Wypasa się tam około 10 milionów sztuk bydła i 25 milionów owiec. Według pomiarów około połowy emisji gazów cieplarnianych, które emituje ten kraj, pochodzi z rolnictwa, a przede wszystkim z procesów przemiany materii u zwierząt gospodarskich. Wzdęcia i bekanie trawiącego pokarm roślinny bydła powoduje wydzielanie się metanu, a ogromne ilości produkowanego przez nie moczu dokłada do tego jeszcze podtlenek azotu. Wszystko to sprawia, że Nowa Zelandia jest źródłem emisji śmierdzących gazów cieplarnianych wprost z krowich trzewi. Dla porównania, w Polsce, która ma powierzchnię o prawie 52 tys. kilometrów kwadratowych większą od Nowej Zelandii, wypasa się około 6,3 mln sztuk bydła (stan na 2023r.) i 290 tys. owiec (stan na 2021 r.).
Wybrany w 2023 roku rząd postanowił zmienić kierunek i poszukać drogi do wywiązania się ze zobowiązań klimatycznych nie obciążając rolnictwa, które stanowiło dla poprzedniej partii rządzącej główny cel w dążeniach do uzyskania zero emisyjności w 2050 roku. Todd McClay, aktualny minister rolnictwa stwierdził, że: nie ma sensu w delegowaniu miejsc pracy i produkcji za granicę, podczas gdy kraje mniej efektywne pod względem emisji CO2 produkują żywność, której aktualnie potrzebuje cały świat.
Nowy system ustalania cen emisji ma obowiązywać od 2025 roku i rządzący chcą z grupy płacących usunąć rolników, firmy nawozowe i przetwórców produktów zwierzęcych. Zamiast tego otrzymają oni wsparcie w postaci nowoczesnych technologii, które powinny ograniczyć emisje gazów cieplarnianych do atmosfery, bez ograniczania produkcji i eksportu.
Decyzja spotkała się z radością wśród rolników oraz oczywiście niezadowoleniem ze strony grup ekologicznych. Do reakcji tych ostatnich dołożył się też fakt, że rządzący cofnęli trwający od 5 lat zakaz poszukiwań na terenie Nowej Zelandii nowych złóż gazu oraz ropy naftowej. Wywołało to protesty w największych miastach wyspiarskiego kraju, którego bardziej proekologiczni mieszkańcy uważają, że władze pozwolą przemysłowi traktować atmosferę jak "otwarty kanał ściekowy".