Indeks S&P500 zakończył czwartkową sesją na poziomie 6 604,72 pkt., co przekładało się na spadek o 0,50%. W trakcie dnia regres tego benchmarku sięgał ponad 1%. Była to trzecia z rzędu spadkowa sesja w wykonaniu S&P500 po tym, jak w poniedziałek po raz kolejny w tym roku ustanowił nowy rekord wszech czasów.
Nasdaq Composite zniżkował o 0,50%, schodząc na wysokość 22 384,70 pkt. Średnia przemysłowa Dow Jonesa obniżyła swoje loty o 0,38%, finiszując z wynikiem 45 947,32 punktów. Także dla Nasdaqa i DJIA był to trzeci spadkowy dzień z rzędu.
„Oficjalnym” wytłumaczeniem tych spadków – czy raczej delikatnego cofnięcia – była delikatna redukcja oczekiwań na przyszłe obniżki stóp procentowych w Rezerwie Federalnej. Implikowane prawdopodobieństwo cięcia stóp w październiku zmalało do 86% wobec 92% dzień wcześniej. Szanse na dwa 25-punktowe redukcje stóp w Fedzie w tym roku wyceniane są teraz na 60% wobec 82% jeszcze tydzień temu – wynika z obliczeń FedWatch Tool.
Przyczyną takiego stanu rzeczy było kilka dość powściągliwych wypowiedzi fedowskich oficjeli. Zresztą żaden bankier centralny nie lubi mówić wprost i zwykle kluczy w swych wypowiedziach, usiłując zwieść uczestników rynku. A potem i tak w Fedzie robią to, co im rynek każe. Po 2008 roku ani razu nie zdarzyło się, aby FOMC podjął decyzję niezgodną z oczekiwaniami inwestorów.
Ale dodatkowo dość nieoczekiwanie poprawiły się dane spływające z gospodarki USA. Przede wszystkim mocno zaskoczył cotygodniowy odczyt liczby nowo rejestrowanych bezrobotnych. Wynik na poziomie 218 tys. okazał się znacznie niższy od oczekiwanych przez ekonomistów 235 tys. oraz 232 tys. odnotowanych tydzień wcześniej. Tymczasem to właśnie ryzyko spadku zatrudnienia jest oficjalnie głównym powodem wznowienia przez Fed cyklu obniżek stóp procentowych.
Zatem dla Wall Street w tym momencie każda zbyt dobra wiadomość z gospodarki, to zła wiadomość powodująca ograniczenie oczekiwań na obniżki stóp w Fedzie i w ślad za tym powodująca spadek wycen najbardziej „wygrzanych” spółek technologicznych. Dodatkowo pozytywnie zaskoczyły dane z przemysłu, gdzie wartość zamówień na dobra trwałego użytku w sierpniu podniosła się aż o 2,9% mdm, choć spodziewano się jej spadku o 0,5% mdm. Nawet po wyłączeniu zamówień na środki transportu (które potrafią być bardzo zmienne z miesiąca na miesiąc) odnotowano wzrost o 0,4% mdm, choć rynkowy konsensus wynosił równe zero.
- Dane ekonomiczne, które pojawiają się w ostatnich dniach, są dość mylące. W tym sensie, że stawiają pod znakiem zapytania to, jak bardzo Fed będzie ścinał stopy i czy w ogóle musi to robić jeszcze w tym roku – spointował Peter Tuz, szef Chase Investment Counsel cytowany przez agencję Reuters.
Warto też mieć świadomość, że amerykańskie akcje są wyceniane blisko najwyższych poziomów w historii w odniesieniu do oczekiwanych zysków spółek. Wskaźnik c/z bazujący na oczekiwanych zyskach na następne cztery kwartały wspiął się na wysokość aż 22,8. Wyżej był tylko w trakcie bańki internetowej oraz w roku 2021. W obu tych przypadkach później mieliśmy do czynienia z bessą.
Amerykański rynek akcji jest po bardzo silnej, trwającej przez poprzednie pół roku, fali wzrostowej. Od kwietniowego "szoku celnego" indeks S&P500 urósł aż o 44%, podczas gdy Nasdaq poszedł w górę o 53%. Jakaś korekta tak silnych zwyżek byłaby więc jak najbardziej oczekiwana i naturalna.
KK