Członkostwo w Sojuszu jest jedyną solidną gwarancją bezpieczeństwa dla Kijowa. Definitywny koniec wojny na Ukrainie nie musi być warunkiem, by Ukraina weszła do NATO - mówi Jim Townsend, były wiceszef Pentagonu odpowiadający za politykę NATO. - Jest zbyt wcześnie, by podejmować decyzję w sprawie akcesji Ukrainy do NATO - ripostował prezydent USA Joe Biden


15 lat temu podczas szczytu NATO w Bukareszcie, Ukraina otrzymała obietnicę, że zostanie w przyszłości członkiem NATO. I choć podczas nadchodzącego spotkania w Wilnie ta obietnica jeszcze się nie spełni, to może się znacząco przybliżyć. Tak uważa przynajmniej Jim Townsend, wieloletni urzędnik Pentagonu i NATO, a obecnie ekspert think-tanku Center for New American Security (CNAS).
"Myślę, że Kijów pogodził się z tym, że nie otrzyma członkostwa w Wilnie, biorąc pod uwagę, że wojna wciąż trwa. Ale myślę, że jest oczekiwanie, że zostanie wyznaczona ścieżka w kierunku członkostwa: coś jak Plan Działań na rzecz Członkostwa, MAP, lecz skrojony pod Ukrainę pod względem czasu i potrzebnych reform" - mówi PAP Townsend. Jak przyznał, odłożenie akcesji Ukrainy do zakończenia wojny może dać Rosji zachętę do wydłużania konfliktu. Ale zdaniem eksperta, formalne zakończenie konfliktu nie jest konieczne, by Ukraina wstąpiła do NATO.
"Najlepszym sposobem, by temu przeciwdziałać, byłoby po prostu zapewnienie kompletnej porażki Rosji. Ale nawet jeśli to się nie stanie, jeśli Rosja się nie podda, to prawdopodobnie dojdziemy do punktu, w którym walki osłabną, kiedy będzie oczywiste, że główne bitwy się zakończyły i wtedy możliwe będzie podjęcie decyzji, o ile sojusznicy będą czuli się z tym komfortowo. Chodzi o to, by nie pozwolić Rosji dyktować warunków" - mówi Townsend.
Według byłego oficjela, choć administracja Bidena na razie jest ostrożna jeśli chodzi o kwestię członkostwa Ukrainy w NATO w obecnym momencie, to nie oznacza to sprzeciwu wobec akcesji w ogóle. Dopóki jednak nie dojdzie do przełomu, dyskusje dotyczą tymczasowych gwarancji bezpieczeństwa dla Ukrainy. Proponowany "model izraelski" polegałby przede wszystkim na zwiększonym dostępie do zachodniej broni, rozbudowie ukraińskiego przemysłu obronnego i gwarancji dwustronnych.
"Można by powiedzieć, że coś w tym kształcie działa już teraz. Ale model izraelski działa, bo Izrael posiada przewagę technologiczną nad swoimi sąsiadami. Więc to oznaczałoby, że USA i Zachód nie mogłyby dłużej odmawiać niektórych zdolności Ukrainie. Musiałaby ona otrzymać zachodnie myśliwce, rakiety takie jak ATACMS i otrzymać je w takich ilościach, by mieć przewagę nad Rosją" - ocenia rozmówca PAP.
Według Townsenda, ważnym i pozytywnym krokiem było ogłoszenie jeszcze przed szczytem w Wilnie stworzenia Rady NATO-Ukraina, podwyższając rangę dotychczasowych kontaktów między Sojuszem i Kijowem.
"Dla ludzi niewtajemniczonych w sprawy NATO, to nie brzmi może jak duża rzecz, ale w praktyce może okazać się ważne. To daje Ukrainie większą pozycje i miejsce przy stole - mniej więcej jak równy z równym, wpływać na decyzje Sojuszu, mieć bliższe codzienne kontakty" - mówi ekspert. Jednocześnie zaznacza, że ani nowa Rada, ani model izraelski nie są substytutem dla akcesji Ukrainy do NATO.
"Nie ma nic, co mogłoby zastąpić gwarancje bezpieczeństwa taką, jak daką daje Artykuł V i klauzula wzajemnej pomocy. Tylko to da zarówno Putinowi, jak i Ukraińcom pewność, że pozostaniemy przy nich na dobre i że nie wycofamy się później" - podsumował Townsend.
Biden: Nie ma zgody w NATO na przyjęcie Ukrainy w czasie wojny, ale musimy jej wyłożyć racjonalną ścieżkę akcesji
Jest zbyt wcześnie, by podejmować decyzję w sprawie akcesji Ukrainy do NATO, ale musimy wyłożyć Ukrainie racjonalną ścieżkę do tego - powiedział w wyemitowanym w niedzielę wywiadzie dla CNN prezydent USA Joe Biden. Zaznaczył, że nie ma w tej chwili jednomyślności dopóki trwa wojna z Rosją. Powiedział jednak, że zaoferował Ukrainie gwarancje bezpieczeństwa oparte na modelu izraelskim.
"Nie sądzę, by była jednomyślność w NATO co do tego, czy wziąć Ukrainę do rodziny NATO w tym momencie, w środku wojny. Na przykład, jeśli byś to zrobił, wtedy - nie rzucam słów na wiatr - jesteśmy zdeterminowani, by zobowiązać się (do obrony) każdego centymetra terytorium, które jest terytorium NATO. To zobowiązanie, które powzięliśmy niezależnie od wszystkiego. I jeśli trwa wojna, to jesteśmy wszyscy na wojnie. Jesteśmy na wojnie z Rosją, jeśli to się stanie" - oświadczył Biden w nagranym w piątek wywiadzie udzielonym znanemu publicyście Fareedowi Zakarii na temat polityki zagranicznej.
Prezydent dodał jednak, że "trzeba wyłożyć racjonalną ścieżkę dla Ukrainy, by mogła się zakwalifikować do tego, by być w NATO". Zaznaczył, że "jest zbyt wcześnie, by zwołać głosowanie, bo są też do spełnienia inne kwalifikacje, w tym demokratyzacja i niektóre inne kwestie". Zdradził jednak, że zaoferował w rozmowie z prezydentem Ukrainy Wołodymyrem Zełenskim, że w międzyczasie, w trakcie trwania procesu akcesyjnego - "który może chwilę potrwać" - USA mogą zapewnić Ukrainie "bezpieczeństwo a la bezpieczeństwo, które zapewniamy Izraelowi".
"To znaczy dostarczanie broni i potrzebnych zdolności, by mogli się bronić. Jeśli dojdzie do porozumienia, zawieszenia broni, jeśli dojdzie do porozumienia pokojowego, myślę że możemy to wypracować" - powiedział amerykański prezydent.
Wspomniał też o swoim spotkaniu z Władimirem Putinem w Genewie i o żądaniu rosyjskiego dyktatora, by wykluczyć członkostwo Ukrainy w NATO. Biden miał wówczas odpowiedzieć, że nie będzie zamykać drogi do NATO dla nikogo.
We fragmencie rozmowy wyemitowanym jeszcze w piątek Biden skomentował też decyzję o wysłaniu Ukrainie amunicji kasetowej. Stwierdził, że była to trudna decyzja, której podjęcie zajęło mu wiele czasu, lecz była konieczna ze względu na to, że Ukraińcom "kończy się amunicja". Dodał też, że amunicja kasetowa dostarczana przez USA, w odróżnieniu od innej tego rodzaju, cechuje się niską liczbą niewybuchów.
Odnosząc się do kwestii wstąpienia Szwecji do Sojuszu Północnoatlantyckiego, Biden powiedział, że prowadzi rozmowy z przywódcami Turcji i Grecji na temat wzmocnienia obronności tych krajów, które miałoby również doprowadzić do ratyfikacji dokumentów akcesyjnych Szwecji przez Turcję.
"Ale to jest w grze. To nie jest zakończone" - powiedział.
Turcja stara się o modernizację swoich myśliwców F-16 po tym, jak została wykluczona z programu F-35. Z kolei Grecja zamierza kupić 20 samolotów F-35 od USA, choć umowa nie została jeszcze sfinalizowana. Oba państwa NATO mają ze sobą napięte relacje.
Biden odniósł się też do stosunków Chin z Rosją. Jak powiedział, zadzwonił do chińskiego przywódcy Xi Jinpinga po jego spotkaniu z Putinem.
"Powiedziałem mu +to nie jest grożenie, to obserwacja (...). Odkąd Rosja weszła na Ukrainę, 600 amerykańskich korporacji wyszło z Rosji. A ty powiedziałeś mi, że wasza gospodarka opiera się na inwestycjach z Europy i Stanów Zjednoczonych. A więc bądź uważny+" - opowiadał Biden. Dodał, że Xi nie spierał się z nim i stwierdził, że Chiny nie wsparły w pełni Rosji.
"Myślę więc, że jest sposób, by to jakoś przepracować" - powiedział prezydent USA. Stwierdził, że choć Chiny mają zamiar zastąpić Amerykę jako największe mocarstwo, to możliwe jest utrzymanie "roboczych relacji" z ChRL.
W wywiadzie udzielonym Zakarii Biden skrytykował też skrajnie prawicowych członków rządu Izraela, twierdząc że są oni najbardziej skrajnymi politykami w rządzie "sięgając czasów Goldy Meir" i że choć Izrael "nie jest jedynym problemem, to jest częścią problemów" na Zachodnim Brzegu Jordanu.
"Zwłaszcza te osoby, które mówią, że +oni nie mają prawa tam być, my możemy osiedlać się tam, gdzie chcemy+. Myślę, że rozmawiamy z nimi regularnie, by ugasić to, co się dzieje. I mam nadzieję, że Bibi (premier Benjamin Netanjahu) będzie dalej szedł w stronę umiarkowania" - powiedział Biden.
Pytany z kolei o doniesienia o tym, że w zamian za uznanie Izraela Arabia Saudyjska chce gwarancji bezpieczeństwa ze strony USA oraz technologii dla cywilnej energetyki jądrowej, Biden odpowiedział, że jest daleko od jakichkolwiek porozumień w tej kwestii.
"Szczerze mówiąc, nie sądzę, by oni mieli zbyt duży problem z Izraelem. A to, czy damy im środki, by mogli mieć cywilną energetykę jądrową lub być gwarantami ich bezpieczeństwa, myślę że do tego jeszcze daleko" - ocenił.
Biden w niedzielę wyruszył w swoją kolejną podróż do Europy, której głównym celem jest szczyt NATO w stolicy Litwy. Wcześniej prezydent USA spotka się w Londynie z królem Karolem III i brytyjskim premierem Rishim Sunakiem, zaś po szczycie NATO wygłosi w Wilnie przemówienie oraz uda się do Helsinek.
Z Waszyngtonu Oskar Górzyński
osk/ jar/