REKLAMA

Jak mieliśmy żyć w 2020 roku? Sprawdzamy

Michał Żuławiński2020-01-10 06:00analityk Bankier.pl
publikacja
2020-01-10 06:00

Rok 2020 kiedyś znaczył tyle co „prawie nigdy”. Wiele futurystycznych wizji związanych z tą datą się nie ziściło, inne okazały się zaskakująco trafne. W nowym roku sprawdzamy, jak mieliśmy w nim żyć.

- Prognozowanie jest trudne, zwłaszcza jeśli ma dotyczyć przyszłości – miał kiedyś powiedzieć duński fizyk Niels Bohr. W przestrzeni publicznej pojawia się tyle rozmaitych przewidywań, że siłą rzeczy duża część potem się nie sprawdza. Nie brak także autorów, którzy szokującymi wizjami przyszłości starają się zapracować na jak najbardziej teraźniejszą sławę. Zmiana daty z 2019 na 2020 to dobry moment, aby przyjrzeć się jak kiedyś wyobrażano sobie życie w latach 20. XXI wieku.

Ważna uwaga – poniższe zestawienie nie ma na celu wyśmiewania autorów, którzy wiele lat temu pokusili się stawianie odległych prognoz. Nie myli się tylko ten, kto nigdy takich opinii nie przedstawia. Widząc jednak na konkretnych przykładach, jak dalece rzeczywistość może różnić się od przewidywań, warto nabrać pokory zarówno wobec własnych przewidywań, jak i rezerwy względem prognoz, które przeczytacie Państwo w tym roku.

fot. / / Entertainment Pictures

Mieliśmy podbijać kosmos

W wielu rozważaniach o przyszłości istotne miejsce zajmuje podbój kosmosu. Trudno się dziwić – przerwany przez geopolityczne przemiany kosmiczny wyścig zbrojeń pozostawił potężną lukę w masowej wyobraźni, której pomniejsze sukcesy NASA czy SpaceX nie są w stanie zasypać.

30 prognoz na 2030. Jak zmieni się życie w nadchodzącej dekadzie?

2030 rok to data dziś równie odległa, jak 2020 rok odległy był 10 lat temu. Znaczna większość ze współcześnie żyjących doczeka tego terminu. Prezentujemy przegląd prognoz na następną dekadę obejmujący m.in. technologię, demografię, gospodarkę i życie codzienne.

W 2020 r. nie dojdzie do planowanej w 2006 r. załogowej misji na Księżyc. Nie doczekamy się też stałej bazy na Srebrnym Globie, którą w 2012 r. obiecywał ubiegający się o prezydenturę USA Newt Gingrich. Nie powstanie też zapowiadana w 2010 r. w pełni zrobotyzowana japońska baza księżycowa. Skoro tak, to tym bardziej nie mamy co liczyć na kolejny krok, którym zdaniem wielu – w tym prezydenta USA George’a W. Busha w 2004 r. – miało być wysłanie ludzi na Marsa. Słuchający kosmicznych obietnic byliby zapewne rozczarowani tym, że w rzeczywistości w 2020 r. co najwyżej uda się wysłać na Czerwoną Planetę kolejny łazik (start misji Mars 2020 zaplanowano na 17 lipca 2020 r.).

Gwoli uzupełnienia dodajmy tylko, że obecnie NASA pracuje nad wysłaniem człowieka na Księżyc w 2024 r. Plany podboju Marsa to dalsza perspektywa (konkretnie 2033 r.), w czym pomóc mają również wysiłki Space X, która na planetę tę chce wysłać najpierw bezzałogowy ładunek.

Roboty nie rządzą

Zejdźmy na ziemię. 2020 r. miał przynieść rewolucję w wielu codziennych obszarach życia. Istotnie, nasz sposób funkcjonowania – głównie w związku z cyfryzacją kolejnych sfer – odbiega od przeszłego. Wciąż nie jest to jednak wypełnienie wielu futurystycznych wizji, choć wydaje się, że za kilka lat będą one faktem (co tylko pokazuje, że niektóre marzenia nigdy nie giną).

W 2000 r. magazyn „Discover” przewidywał, że w 2020 r. technologia umożliwi rozmawianie z własnym domem (Cześć, Alexa/Siri/Asystencie Google), po drogach poruszać będą się autonomiczne samochody (istotnie, są coraz bliżej), a w internecie śledzony będzie każdy nasz ruch. Ten sam magazyn przewidywał także, że odpowiednia aparatura będzie w stanie monitorować kondycję naszego organizmu: rutynowe, codzienne badanie krwi pozwoli nie tylko na natychmiastowe postawienie diagnozy, ale wskaże też, co powinniśmy zjeść na śniadanie. Tego typu rewolucja wciąż wydaje się odległa (pozdrawiamy Elizabeth Holmes), podobnie jak również wieszczony rozwój nanorobotów przeczesujących zakamarki ludzkiego ciała czy wręcz manipulacje genetyczne dostępne na wyciągnięcie ręki.

Życiu codziennemu AD 2020 w 2003 r. przyglądał się brytyjski „Guardian”. Ach, czegóż tam nie ma. Inteligentne lodówki same zamawiające jedzenie, całkowita niezależność energetyczna gospodarstwa domowych dzięki wydajnym wiatrakom i panelom słonecznym, prywatne czujniki obrazujące emisję gazów cieplarnianych czy… automatyczne przesyłanie do lekarza rodzinnego wyników badań kału po porannej wizycie w toalecie.

Autorzy scenariuszy na 2020 r. sporo uwagi poświęcili także robotom, które miały zrewolucjonizować nasze życie. Jako pierwsi robotycznych służących mieli mieć w domach Koreańczycy, powszechne miały być także elektroniczne zwierzęta domowe. Polem wolnym od dominacji robotów pozostał natomiast sport – drużyna robotów ma wygrać z ludźmi w piłkę nożną dopiero w 2050 r. (czyli roku, który dla nas obecnie może znaczyć „prawie nigdy”).

Podróże przyszłości

W projekcjach przyszłości ważną rolę odgrywa kwestia transportu. Zacznijmy od wizji zaprezentowanej w 1900 (!) przez amerykański „The Ladies Home Journal” (jak widać futurystyczne tematy znaleźć można także w prasie kobiecej!). Zdaniem Johna Elfretha Watkinsa w XXI wieku najszybsza podróż z Anglii do Ameryki trwać będzie… „zaledwie” 2 dni, za sprawą wykorzystania elektrycznych statków. Nie znaczy to, że ten sam autor nie przewidział istnienia „statków latających” – jego zdaniem miały one jednak nie przyjąć się wśród cywili i pozostać domeną wojska. Inne przewidywania z końca XIX w. dotyczyły transportu próżniowego, zaniku dróg na rzecz tuneli i estakad oraz samochodów tańszych od konia.

Chociaż samochody elektryczne to również wynalazek z XIX w., to wizja dominacji elektryków na drogach jest domeną bardziej współczesnych futurystów. W licznych wizjach przyszłości znajdziemy wzmianki o autonomicznych i elektrycznych autach. W 2009 r. Boston Consulting Group przewidywała, że w 2020 r. samochody o alternatywnym napędzie będą miały 28 proc. udziałów w rynku. Droga do tego celu wciąż daleka – samochody tego typu to wciąż mniej niż 1 proc. wszystkich aut.

Ujęcia w wizjach roku 2020 doczekała się także cyklicznie powracająca wizja linii lotniczych oferujących jedynie miejsca stojące. Z kolei scenariusz, w którym ropa drożeje do ponad 300 dolarów, miał przynieść upowszechnienie elektrycznych pojazdów osobistych w typie Segwaya.

Przewidywalna demografia

Czymże byłoby przewidywanie przyszłości bez kreślenia scenariuszy dla narodów, państw i całej ludzkości. W 1994 r. ukazała się książka pod wiele mówiącym tytułem „Świat w 2020 r.”. Jej autorem był brytyjski dziennikarz Hamish McRae. Licząca blisko 300 stron pozycja zawiera szereg prognoz, zarówno trafionych jak i nietrafionych.

Jak przystało na kanon długoterminowych prognoz, McRae zaczyna swoje rozważania o przyszłości od kwestii demografii. „Zgodnie z prognozami ONZ, w 2020 r. na świecie mieszkać będzie 8 miliardów ludzi. Czy zdołamy ich wyżywić?” – pyta autor. Warto dodać, że prognozy trafiły niemal w punkt – na początku 2019 r. liczba ludności szacowana była na 7,7 mld. Oczywiście problem głodu nie został wyrugowany w całości, ale odsetek osób cierpiących z tego powodu jest niższy niż przed laty.

McRae poleca swoim czytelnikom szczególnie bacznie przyglądać się Japonii i Wielkiej Brytanii. Na początku lat 90. dopiero zaczynano mówić o japońskim „punkcie przegięcia”, po przekroczeniu którego niegdyś młode (w okresie powojennego boomu) społeczeństwo zacznie się gwałtownie starzeć. Wielka Brytania z kolei wskazana była jako kraj, który zmieni się najmniej – ba, brytyjski dziennikarz przypomina, że w latach 60. jego kraj należał do najstarszych na świecie, podczas gdy w 2020 r. będzie (obok USA) w gronie najmłodszych rozwiniętych społeczeństw. Taką predykcję potwierdzają dane CIA, zatem kolejny punkt dla autora.

„Do 2020 r. wiek emerytalny w krajach rozwiniętych będzie musiał wzrosnąć do 67 lub nawet 70 lat. W przeciwnym razie ciężar utrzymania rosnącej liczby osób starszych przytłoczy pracujących podatników” – prognozował Brytyjczyk. Prognoza wciąż się nie sprawdziła: wśród państw OECD średni wiek wynosi 63,8. Wszystko wskazuje jednak, że w kolejnych dekadach temat ten będzie jednym z najgorętszych w debacie publicznej. Za przykład służyć mogą trwające we Francji protesty, związane właśnie z reformą systemu emerytalnego.

McRae niemal w punkt trafił natomiast z nakreśleniem presji migracyjnej, z którą zmierzą się państwa rozwinięte (“Europa Południowa będzie mierzyła się z napływem imigrantów z Afryki Północnej”) czy wzrostem zagrożenia ze strony islamskiego fundamentalizmu.  

Wpisując się idealnie w główne tematy ogólnoświatowej debaty publicznej mającej miejsce 25 lat po premierze książki, McRae sporo miejsca poświęca klimatowi i energetyce. Po pierwsze, zwraca uwagę na rosnące problemy z wodą pitną (nie tylko w krajach Globalnego Południa, ale i w Australii czy Kalifornii). Po drugie, spadek udziału elektrowni atomowych w globalnym miksie energetycznym. Po trzecie, odkrycie nowych technik pozyskiwania ropy naftowej (w tym ropy złupków). Po czwarte, silniejszy nacisk na ograniczenie zanieczyszczenia środowiska, również za sprawą międzynarodowych porozumień.

Co prognozował Bankier.pl?

Na sam koniec warto uderzyć się we własne piersi. W 2010 r. redakcja Bankier.pl przygotowała zestaw prognoz wydanych pod zbiorczym tytułem „Polska 2020”. Puszczając wodze fantazji, nasi autorzy nakreślili kilka scenariuszy dla Polski i świata, w różnych obszarach życia gospodarczego. Jak to z prognozami bywa, część się sprawdziła, cześć nie – ocenę zostawiamy Państwu, zachęcając jednocześnie do lektury wszystkich tekstów, których fragmenty prezentujemy poniżej.

- "Rzeczywistość roku 2020 znacznie odbiega od wizji przedstawianej w popularnym niegdyś systemie role-playing CyberPunk 2020. Krótko mówiąc, nie sprawdziła się większość przepowiedni sprzed dziesięciu lat" - to fragment tekstu „Polska 2020 – witamy w Matrixie”.

- "Stawka VAT – 25 proc., CIT – 24 proc., PIT – 20 proc. i 34 proc. Wydawało się niemożliwe, a jednak. Mamy rok 2020, stawki podatków rosną od 10 lat i już nikt nie pamięta obietnic polityków, którzy zarzekali się niegdyś, że budżet nie będzie ratowany przez zwiększanie obciążeń fiskalnych" – to z kolei cytat z artykułu „W 2020 r. podatki zniszczą Polskę”.

- "Jest rok 2020. Cyfrowe wykluczenie to melodia przeszłości, szybki szerokopasmowy i darmowy internet jest dostępny z każdego miejsca na świecie. Prasa, telewizja i radio większą część swojej działalności przeniosły do internetu. Dzięki nowoczesnym technologiom czasopisma czytamy za pomocą podłączonych do sieci czytników, a radio proponuje wciąż nowe i ciekawe formy interakcji z słuchaczami. Wszystko jest interaktywne i zintegrowane: telewizja i radio w sieci, sieć w telewizji itd." – można przeczytać w artykule „Jak będą wyglądać media za 10 lat?”. 

- "Za 10 lat w Polsce zabraknie rąk do pracy. W przeważającej części dotyczyć to będzie zajęć, do których nie są potrzebne wysokie kwalifikacje. Niemniej jest bardzo prawdopodobne, że imigranci będą także musieli uzupełniać niedobory w takich zawodach, jak lekarze, inżynierowie i nauczyciele. Należy ostrożnie przyjąć, że stosunek „niewykwalifikowanych” do „wykwalifikowanych” wyniesie 10:1" – pisaliśmy w artykule „Polska 2020 – jakim będziemy społeczeństwem?”.

- "Opiekuńcza polityka kolejnych rządów skrzywdziła całe pokolenie biznesmenów. Niemająca nic wspólnego z polityką proprzedsiębiorczą stała się zalążkiem ery interwencjonizmu. Na nic zdały się apele zwolenników Adama Smitha; państwo coraz śmielej ingeruje w wolny rynek, wyznaczając mu nowe ograniczenia. Co gorsze, firmy są rozleniwione, same nie potrafią działać i potrzebują wsparcia" – taka prognoza padła w artykule „Firma 2020: łatwo założysz, szybko upadniesz”.

- "Upadek Unii Europejskiej oraz katastrofa gospodarcza w Stanach Zjednoczonych wspólnie doprowadziły do zamarcia światowego handlu. W konsekwencji pogrążone zostały gospodarki azjatyckie, w głównej mierze Chiny. Do tej pory kraj ten opierał swój wzrost na zyskach z wymiany handlowej. Państwo Środka próbowało ratować się przed katastrofą, korzystając z dolarowych rezerw walutowych. Jednak wprowadzenie tych pieniędzy na rynek tylko przypieczętowało dzieło rozpoczęte przez Bena Bernanke, który zniszczył amerykańskiego dolara. Historia zapamięta profesora z Princeton jako ostatniego prezesa Rezerwy Federalnej" – więcej w artykule „Prawdziwy pieniądz wrócił do świata finansów”.

- "Nagle okazało się, że jednymi z większych na świecie złóż gazu dysponuje Polska, która była zupełnie nieprzygotowana do roli energetycznego mocarstwa. (…) Rozwiązaniem okazały się tanie elektrownie gazowe, w których produkcji wyspecjalizowali się Czesi. Te modułowe konstrukcje stawiano w kilka miesięcy i po podłączeniu do sieci mogły one od razu produkować energię. Tani i ekologiczny prąd przeobraził polską energetykę i doprowadził do upadku wielkich państwowych koncernów bazujących na węglu. Przyczyniła się do tego także polityka Unii Europejskiej, która narzuciła drakońskie limity emisji dwutlenku węgla, doprowadzając do ruiny elektrownie węglowe oraz ich akcjonariuszy" – dalszy ciąg w  artykule „Naftowa katastrofa i gazowe eldorado”.

Źródło:
Tematy
Ubezpieczenie NNW Studenta dedykowane dla studentów i uczniów wyższych uczelni z 10% rabatem

Ubezpieczenie NNW Studenta dedykowane dla studentów i uczniów wyższych uczelni z 10% rabatem

Komentarze (4)

dodaj komentarz
karbinadel
"Roboty nie rządzą" - a tu miałbym wątpliwości :)
gbartoszewicz
Zgadzam się z pierwszym akapitem w zupełności... :( Co do drugiego, choć nie jestem zwolennikiem Kościoła, to nie wrzucałbym tego do jednego worka. Myślę jednak, że Kościół bardziej powinien włączyć w globalne bolączki naszej planety i wykorzystać swój autorytet do zwrócenia uwagi ludziom na tematy związane z ochroną środowiska wokół nas.
geralt78
2020 rok, a jest co raz gorzej. Co raz więcej śmieci lasach, morzach, oceanach, co raz większy konsumpcjonizm, co raz więcej zabijanych istot (przez człowieka), co raz mniej gatunków, a ludzie wciąż uważają, że to co kupują to tylko ich wybór i nikomu nic do tego. Kto by pomyślał, że w 21 wieku będziemy musieli się obawiać konsumentów,2020 rok, a jest co raz gorzej. Co raz więcej śmieci lasach, morzach, oceanach, co raz większy konsumpcjonizm, co raz więcej zabijanych istot (przez człowieka), co raz mniej gatunków, a ludzie wciąż uważają, że to co kupują to tylko ich wybór i nikomu nic do tego. Kto by pomyślał, że w 21 wieku będziemy musieli się obawiać konsumentów, a nie wojen... eh.
Co gorsza zamiast się edukować, to ludzie wolą chodzić do kościoła, ciekawe kiedy w końcu padnie ta instytucja. Inne kraje idą do przodu, a u nas dalej ciemnogród. WHYYYYY??
and00
Największy syf nie robią konsumenci, szczególnie zachodni ale jak juz to fabryki w biedniejszych krajach, i ich rosnaca populacja
A to co kupuję to nikomu nic do tego, dokładnie
Chyba że jakiś fanatyczny lewak chce mi zabronić np jeździć samochodem
Ale taki ustrój już był i się nie sprawdził, w UE też nie da rady
".
Największy syf nie robią konsumenci, szczególnie zachodni ale jak juz to fabryki w biedniejszych krajach, i ich rosnaca populacja
A to co kupuję to nikomu nic do tego, dokładnie
Chyba że jakiś fanatyczny lewak chce mi zabronić np jeździć samochodem
Ale taki ustrój już był i się nie sprawdził, w UE też nie da rady
"...zamiast się edukować, to ludzie wolą chodzić do kościoła..."
Co konkretnie masz na myśli, bo całkowicie nie rozumiem tej tezy
Po 1 jedno z drugim ma bardzo luźny związek, po 2 % wierzących i praktykujących spada, a osób z "wyższym" rośnie

Powiązane: Podsumowania 2019, prognozy 2020

Polecane

Najnowsze

Popularne

Ważne linki