Aby była jasność w powyższym nie mam na myśli produktu czy wierzytelności (tutaj trzeba szukać metod i.lub inwestora z know-how) - a tego co jest potrzebne na już czyli czynnika ludzkiego jakim jest zaufanie i kalkulacja ryzyka w oparciu o stan należności w terminie, wierzytelności i odpowiednie zeskalowanie tego do ew. przyszłej wielkości zadłużenia (stan w który wierzyciele uwierzą innymi słowy który zostanie uwiarygodniony by w ogóle można było otworzyć drogę do negocjacji)
Co prawda jest nadzorca i jest biegły ale naprawdę odrzućmy tą droge na ten czas, bo dziś wiemy, że te bezpieczniki nie zadziałały i nie ma najmniejszego sensu się na tym opierać.