"Jest to okazja dla tych pracowników, którzy nie mogli zmobilizować się w ciągu tygodnia" – powiedziała cytowana przez AFP Marie Buisson z CGT, jednej z głównych konfederacji związkowych we Francji. "Trzy dni akcji strajkowej oznaczają trzy dni pensji mniej" – zauważyła.
Osiem głównych francuskich central związkowych oświadczyło w sobotę, że są gotowe "doprowadzić do paraliżu państwa we wszystkich sektorach" w czasie zapowiedzianych na 7 marca manifestacji, jeśli rząd i parlament "pozostaną głuche" na protesty przeciwko reformie emerytalnej.
Zapowiedziane na marzec protesty mogą być odczuwalne przede wszystkim w transporcie oraz w silnie uzwiązkowionym sektorze energetycznym. We wtorek, który był trzecim dniem ulicznego sprzeciwu wobec reformy, w rafineriach TotalEnergies strajkowała ponad połowa pracowników. Z kolei w fabrykach firmy EDF z powodu strajków produkcja spadła o około 4,5 tys. MW – informowała agencja AFP.
Po trzech ogólnokrajowych strajkach trwających od początku roku, związki zawodowe mają nadzieję dorównać w sobotę masowej frekwencji z 19 stycznia, kiedy to ponad milion ludzi protestowało w większości francuskich miast.
„Jeśli nie są w stanie słuchać, co dzieje się na ulicach i nie są w stanie zrozumieć, co dzieje się z ludźmi, cóż, nie powinni się dziwić, że w pewnym momencie to wybuchnie” powiedziała agencji Reutera w Paryżu pielęgniarka Delphine Maisonneuve.
Prezydent Emmanuel Macron twierdzi, że reforma jest „niezbędna” dla zapewnienia rentowności systemu emerytalnego.
Rząd argumentuje, że Francuzi spędzają najwięcej lat na emeryturze spośród krajów OECD, a badania opinii publicznej pokazują, że znacząca większość ludzi niechętnie chce z tego rezygnować.
Według szacunków ministerstwa pracy podniesienie wieku emerytalnego o dwa lata i wydłużenie okresu wpłat przyniosłoby dodatkowe 17,7 mld euro rocznych składek emerytalnych, co pozwoliłoby systemowi wyjść na zero do 2027 r.
Związki twierdzą, że są na to inne sposoby, takie jak opodatkowanie najbogatszych lub zmuszenie pracodawców lub zamożnych emerytów do płacenia wyższych składek emerytalnych.
Związki liczyły na ogromną frekwencję podczas pierwszych weekendowych protestów od początku ruchu i przyciągnięcie ludzi ze wszystkich grup wiekowych i środowisk, aby pokazać rządowi, że gniew wobec reformy jest głęboki.
Wstępne szacunki organizatorów wskazują, że liczba protestujących w Paryżu wzrosła o około 20 proc. od ostatniego wtorkowego protestu, donosi gazeta Le Figaro.
Pokojowe protesty w Paryżu zostały częściowo zakłócone przez drobne starcia. Podpalono samochód i kilka koszy na śmieci, a siły policyjne użyły gazu łzawiącego i granatów ogłuszających, próbując rozproszyć niektóre z bardziej radykalnych grup, informuje w sobotę policja.
Według szacunków policji protesty, które odbyły się 19 i 31 stycznia, zgromadziły za każdym razem ponad 1 mln demonstrantów; według organizatorów miało ich być nawet ponad 2 mln. Z kolei we wtorkowych manifestacjach, jak podają oficjalne dane, wzięło już udział tylko 757 tys. osób.
W czwartek prezydent Francji Emmanuel Macron zaapelował do związków o odpowiedzialność, spokojny przebieg demonstracji i „nieblokowanie życia reszty kraju”.
Kolejne protesty planowane są na 16 lutego i 7 marca.
Marcin Furdyna