REKLAMA
ZOOM NA SPÓŁKI

Po klienta na cmentarz – byleby zrealizować plan sprzedaży

2009-04-24 06:00
publikacja
2009-04-24 06:00
I nie o sprzedaż zniczy chodzi, a o sprzedaż… produktów bankowych. Nie byłoby może w tym nic szczególnego, gdyby pracownicy banków namawiali osoby napotkane na cmentarzu na swoją ofertę. Ale oni spisywali dane z nagrobków, aby założyć fikcyjne konta i karty kredytowe, a następnie otrzymać prowizję.

W połowie marca na łamach prasy („Puls Biznesu”, „Gazeta Wyborcza”) pojawiły się informacje o odebraniu części pracownikom Banku Millennium premii za sprzedaż produktów finansowych. Kilka dni później na internetowych forach zawrzało na ten temat.

Zemsta za odebranie premii?

Pracownicy zarzucali bankowi oszustwo i próbę zaoszczędzenia ich kosztem. Za odebraniem premii poszły również zwolnienia z pracy części osób. Bank tłumaczył decyzję wynikami audytu, który ujawnił niską jakość realizowanej sprzedaży produktów bankowych, a zwłaszcza dużą ilość nieaktywnych kart kredytowych. Licząc na bezkarność i milczenie podwładnych Bank Millennium srogo się zawiódł.

Wina po obu stronach

Przez ostatnie 3 – 4 lata prezesi wypłacali sobie milionowe gaże, a pracownicy dostawali premie. Słowem, wszyscy byli zadowoleni. Do czasu. Kryzys finansowy wymusza na bankach cięcie kosztów. Zwolnienia w branży dotknęły już kilku tysięcy osób. Tylko w ostatnich dniach zwolnienie 846 pracowników zapowiedział GE Money Bank. Niewykluczone, że sielanka w Millennium trwałaby nadal, gdyby nie audyt banku, który wykrył liczne nadużycia. Zakładanie fikcyjnych kont na dane nieboszczyków to z pewnością margines, ale pokazuje, jak nisko można upaść, byleby sprostać oczekiwaniom przełożonych. Przy tym zakładanie kart członkom rodziny, znajomym czy kolegom z pracy wydaje się całkiem niewinne. I byłoby niewinne, gdyby nie to, że za takie „cwaniakowanie” pracownicy ustawiali się w kolejce do premii. Tylko za co ta premia?

Zbawienny kryzys

Gdzie leży granica między etyką, a realizacją planu sprzedaży za wszelką cenę? Do czego są w stanie posunąć się pracownicy instytucji finansowych, byleby zrealizować nierealne plany sprzedaży? Dlaczego sami nie rezygnują z pracy, widząc, na jakich chorych zasadach, a raczej ich braku, opiera się proces sprzedaży? Czy oszukując bank, który ich zatrudnił, czuli się dobrze aż do czasu, gdy prawda wyszła na jaw? Te i inne pytania można mnożyć. Można dojść do wniosku, że obecny kryzys finansowy jest zbawienny w wielu przypadkach. Skłania bowiem do kontroli kosztów i zastanowienia się nad takimi, a nie innymi wynikami sprzedaży. W dobie boomu najważniejszy był wynik. Premie za kombinowanie tonęły w bilansie banku, który zarabiał kilkaset milionów złotych rocznie. Kto wie, jak długo mielibyśmy do czynienia z takimi patologiami, gdyby nie kryzys?

Ryba psuje się od głowy

To stare przysłowie pasuje do opisywanej sytuacji jak ulał. Choć trudno posądzać zarząd banku o nakłanianie pracowników do tak skrajnych zachowań, to jedno jest pewne. Bez oderwanych od rzeczywistości planów sprzedaży, uzależniania wynagrodzenia od ilości a nie jakości sprzedanych klientom produktów, nie byłoby takich sytuacji. Zysk przysłania najważniejszą kwestię, jaką jest relacja z klientem. Przy takiej polityce banku nie ma mowy o budowaniu zaufania. Mamy tu do czynienia z sytuacją, w której klient jest najmniej ważny. Prezesi banków, otrzymując kilka milionów złotych pensji, wywierają presję na dyrektorów regionalnych, ci żądają wyników od dyrektorów oddziałów, a ci czując presję góry ustalają nierealne plany sprzedaży, byleby błysnąć. Szeregowi pracownicy działają pod presją. Mają do wyboru, albo wysoką sprzedaż, albo pracę, i niestety często wybierają sprzedaż.

Klient na końcu

Namawiają więc na mało atrakcyjne lokaty lub oferują fundusze inwestycyjne, byleby zarobić. Na samym końcu łańcuszka mamy klienta, którego interes jest pomijany. Jest tylko dawcą kapitału dla banku. Jak w takiej sytuacji dziwić się niskiemu poziomowi zaufania do instytucji finansowych? Choć sytuacje patologiczne stanowią niewielki procent ogółu, to jednak odbijają się szerokim echem, psując obraz nie tylko danego banku, ale całej branży. Banki same sobie szkodzą, ale czy kiedykolwiek dotrze to do zarządzających nimi.

Tomasz Bar
Autor jest właścicielem portalu FinanseOsobiste.pl

Źródło:
Tematy
Orange Nieruchomości
Orange Nieruchomości
Advertisement

Komentarze (10)

dodaj komentarz
~m-ka
klauzula indeksacyjna dająca bankowi nieograniczone możliwości naliczania kursu kompletnie wedle własnego widzimisię, bez obiektywnych kryteriów. Kredyty te nie są wcale kredytami frankowymi, ale kredytami w złotych, które cwanie próbowano zamienić w instrument spekulacyjny indeksując do kursu franka. Ale takie indeksowanie jest klauzula indeksacyjna dająca bankowi nieograniczone możliwości naliczania kursu kompletnie wedle własnego widzimisię, bez obiektywnych kryteriów. Kredyty te nie są wcale kredytami frankowymi, ale kredytami w złotych, które cwanie próbowano zamienić w instrument spekulacyjny indeksując do kursu franka. Ale takie indeksowanie jest nielegalne. Klauzuli tej NIE WOLNO w Polsce stosować. Kto ją nadal stosuje wiedząc o wyroku sądu i nakazie wykreślenia jej z umów – ostentacyjnie łamie polskie prawo. Kto mataczy na rzecz przestępcy – uczestniczy w jego przestępstwie."
Skopiowane ze strony Pro Futuris
~kicia
i nic sie w temacie nie zmieniło , nierealne plany sprzedażowe prowadza do takiej patologi pracownik zeby z pracy nie wylwcieć musi kombinować.....
~malina
mam nadzieję ze te hieny wypierdolą z banków a złodziejskie zagraniczne banki zamkną.
~makler
Dla banków i ich pracowników, ciągle liczy się sprzedaż i prowizje w związku z tym możemy mówić o pseudodoradztwie.
W instytucjach finansowych pracują ludzie nastawieni na sprzedaż, bez wielkiej wiedzy, ci którzy sprzedają na akord awansują, natomiat ludzie z wiedzą nie sprzedający są zwalniani.
Pomimo, że chciałem pracować
Dla banków i ich pracowników, ciągle liczy się sprzedaż i prowizje w związku z tym możemy mówić o pseudodoradztwie.
W instytucjach finansowych pracują ludzie nastawieni na sprzedaż, bez wielkiej wiedzy, ci którzy sprzedają na akord awansują, natomiat ludzie z wiedzą nie sprzedający są zwalniani.
Pomimo, że chciałem pracować w tej branży zmieniłem już swoje plany, nie biorę kreytów i kart, tylko najlepsze lokaty, nigdy nie dam zarobić tym inbecylom!
~Klątwiusz
To nie pracownicy stoją w kolejce po premie - wczesniej podrasowując sztucznie wyniki.
Pracownik dostaje plan sprzedażowy, który często jest ponad możliwości realnej czystej sprzedaży. Tylko z tego powodu nie będą wszyscy zwalniać się z banków, bo plany były za wysokie - bo jak to potem kolejnemu pracodawcy wytłumaczyc? Plany
To nie pracownicy stoją w kolejce po premie - wczesniej podrasowując sztucznie wyniki.
Pracownik dostaje plan sprzedażowy, który często jest ponad możliwości realnej czystej sprzedaży. Tylko z tego powodu nie będą wszyscy zwalniać się z banków, bo plany były za wysokie - bo jak to potem kolejnemu pracodawcy wytłumaczyc? Plany były za wysokie? ...a może ty za słaby?...Poza tym są następni w kolejce na miejsce zwalniającego się - a tenb odchodzi w niesłąwie. Nikt tego nie chce!
Drugie - pracownicy, co wiem z praktyki, starają się przede wszystkim zrobic plan, by nie podpaść przełożonemu. Premia nie ma dla niego az takiego znaczenia i na pewno nikt nie wrzeszczy że mu sie należą pieniądze, bo właśnie przypudrował wyniki! Raczej siedzi sie cicho, zeby syf na jaw nie wyszedł.
Kolejna sprawa-Niska jakość zarządzających sprzedażą to głóna przyczyna takiego stanu rzeczy. To im przede wszystkim zależy by zrobic wyniki i wykazać się skutecznością. Stąd cisną podwładnych by ci za wszelką cenę robili swoje plany. No matter how!
Pracownik sprzedaży nie ma wyjscia. Szuka sposobu - by nie wyleciec z roboty za brak skutecznosci - bo skoro inni potrafią, a on nie...
~zw
Ot i cała prawda. Pracuje w banku i to bynajmniej nie zagranicznym i mogę potwierdzić wszytko co jest wyżej napisane.
~mc2
Millennium stoi na czele szumowin bankowych od lat. Najpierw opcje potem cmentarz. A prezesina bierze najwyższą pensję za co? Odpowiedź - za ladaco. Czy ten człowiek rozumie, co to jest uczciwa praca. Pociesza mnie, że on też znajdzie się na cmentarzu i inni finansiści będą mu dawać kartę kredytową pośmiertnie. W Millennium panuje Millennium stoi na czele szumowin bankowych od lat. Najpierw opcje potem cmentarz. A prezesina bierze najwyższą pensję za co? Odpowiedź - za ladaco. Czy ten człowiek rozumie, co to jest uczciwa praca. Pociesza mnie, że on też znajdzie się na cmentarzu i inni finansiści będą mu dawać kartę kredytową pośmiertnie. W Millennium panuje największy mobbing pracowników. Ta wykolejona instytucja winna być rozpirzona na cztery wiatry. Nigdy tam nie założę konta ani nie zaciągnę kredytu. To śmieciarze. Niech wielu tak uczyni, a zbankrutują kanalie.
~mc2
Millennium stoi na czele szumowin bankowych od lat. Najpierw opcje potem cmentarz. A prezesina bierze najwyższy pensję za co? Odpowiedź - za ladaco. W Millennium panuje największy mobbing pracowników. Ta wykolejona instytucja winna być rozpirzona na cztery wiatry. Nigdy tam nie założę konta ani nie zaciągnę kredytu. To śmieciarze.Millennium stoi na czele szumowin bankowych od lat. Najpierw opcje potem cmentarz. A prezesina bierze najwyższy pensję za co? Odpowiedź - za ladaco. W Millennium panuje największy mobbing pracowników. Ta wykolejona instytucja winna być rozpirzona na cztery wiatry. Nigdy tam nie założę konta ani nie zaciągnę kredytu. To śmieciarze. Niech wielu tak uczyni, a zbankrutują kanalie.
~Caesar
Kiedyś na giełdzie elektronicznej wziąłem do ręki nieznane urządzenie i zapytałem się sprzedającego - co to jest i do czego służy ? Sprzedawca nie wiedział - spytał się swojego szefa, na co ten z uśmiechem odpowiedział, "Jak to nie wiesz, to służy do sprzedawania po 35 zł". Oczywiście Szef powiedział to z mrugnięciem oka,Kiedyś na giełdzie elektronicznej wziąłem do ręki nieznane urządzenie i zapytałem się sprzedającego - co to jest i do czego służy ? Sprzedawca nie wiedział - spytał się swojego szefa, na co ten z uśmiechem odpowiedział, "Jak to nie wiesz, to służy do sprzedawania po 35 zł". Oczywiście Szef powiedział to z mrugnięciem oka, niestety jest to motto pracy wielu handlowców . A tzw. doradca finansowy klienta jest tak naprawdę akwizytorem produktów bankowych i wciska klientowi to za co dostaje największą prowizję... Prawdziwy doradca handlowy pracuje na zlecenie i za pieniądze klienta. I na ogół im lepszych porad udziela tym drożej bierze za...minutę.
~pokolenieJ23
Bardzo trafnie zdefiniowano problem. Aroganckie stwierdzenie jednego z członków Zarządu banku notowanego na giełdzie: "jeśli ktoś nie chce sprzedawać naszych produktów nie musi u nas pracować", doskonale potwierdza to co się dzieje w większości banków.

Powiązane: Sektor bankowy

Polecane

Najnowsze

Popularne

Ważne linki