We wtorek szef MON udał się z wizytą do Stanów Zjednoczonych, gdzie m.in. spotkał się z amerykańskim sekretarzem obrony Petem Hegsethem. Jak mówił w środę, podczas konferencji po powrocie, ważnym tematem rozmów było "przedstawienie naszego stanowiska dotyczącego sprawiedliwego i trwałego pokoju na Ukrainie".
"Wspieramy działania prezydenta Donalda Trumpa i jego administracji w tym zakresie - sprawiedliwy i trwały pokój to coś, o czym wszyscy marzymy. Myślimy też o tym, co mogłoby się wydarzyć dzień po zawarciu takiego pokoju" - mówił Kosiniak-Kamysz, wskazując m.in. na kwestię rozlokowania na Ukrainie międzynarodowego kontyngentu pokojowego.
Jak zapewnił, w czasie rozmowy z Hegsethem "dwukrotnie poruszył tę kwestię". "Dwukrotnie powiedziałem, że polskie wojska nie zostaną wysłane na Ukrainę; że polskie wojsko ma misję obrony wschodniej flanki NATO (...) Jest pełne zrozumienie dla tego, że polskie wojsko nie zostanie wysłane na Ukrainę. Nie ma takiej możliwości, nie ma takich planów, ani takiej woli, i to się nie stanie. Cieszę się, że strona amerykańska z taką otwartością i zrozumieniem przyjmuje nasze zaangażowanie jako hubu logistycznego i państwa chroniącego wschodnią flankę; to jest bardzo doceniane" - dodał Kosiniak-Kamysz.
Szef MON zapewnił też, że Polska popiera postulowane przez administrację amerykańską zwiększenie wydatków państw NATO na bezpieczeństwo do 5 proc. PKB. Jak wskazał, chodzi o model, w którym państwa przeznaczają 3,5 proc. PKB na siły zbrojne, a 1,5 proc. na inne kwestie związane z bezpieczeństwem, np. potrzebną infrastrukturę czy przemysł zbrojeniowy.
"Będziemy popierać to stanowisko na najbliższym spotkaniu ministrów obrony NATO w czwartek w Brukseli (...) będziemy te działania wspierać też na szczycie NATO w Hadze" - zapowiedział.(PAP)
mml/ iwo/ itm/