Państwo Watykańskie formalnie jest teokracją elekcyjną, którego władcę (czyli papieża) wybiera Kolegium Kardynałów – czyli najwyższych rangą duchownych Kościoła katolickiego. Samych kardynałów powołuje papież. Ale od roku 1971 (cóż że dziwna koincydencja z zerwaniem ze standardem złota w USA) czynne i bierne prawo głosu mają tylko ci kardynałowie, którzy w dniu śmierci poprzedniego papieża nie ukończyli 80. roku życia. To oni wybiorą spośród siebie następcę św. Piotra i nowego biskupa Rzymu.
W dniu śmierci papieża Franciszka było 252 kardynałów. Ale tylko 135 z nich w dniu ogłoszenia „sede vacante” liczyło sobie mniej niż 80 lat. Z tego grona dwóch kardynałów „wypadło” na kilka dni przed śmiercią papieża Franciszka. Ten mianował 108 z nich – czyli 80% elektorów. Z kardynałów powołanych jeszcze przez Jana Pawła II uchowało się tylko 5 elektorów, a z mianowania Benedykta XVI – dwudziestu. Dodajmy jeszcze, że 6 października 2024 roku – czyli na pół roku przed śmiercią – papież Franciszek powołał aż 21 nowych kardynałów, łamiąc przy tym konstytucyjny limit 120 uprawnionych do głosowania w kolegium kardynalskim. A zatem w pewnym sensie to ludzie poprzedniego papieża wybiorą jego następcę.
Partycypacja bez reprezentacji
Łącznia liczba katolików na całym świecie szacowana jest pomiędzy 1,086 mld a 1,42 mld. Przyjmując środek tego przedziału (1,25 mld) wychodzi nam, że aby skład konklawe był w miarę reprezentatywny, to jeden kardynał powinien przypadać na jakieś 9,3 mln wiernych. Ale kościół katolicki to nie demokracja i podział kardynalskich wpływów jest w znacznej mierze uwarunkowany historycznie i politycznie. Wystarczy spojrzeć na liczby: 59 kardynałów-elektorów pochodzi z Europy (43,7% ogółu), 16 z krajów NAFTA, 4 z Ameryki Środkowej (liczonej bez Meksyku), 17 z Ameryki Południowej, 20 z Azji, a tylko 15 z Afryki oraz 3 z Australii i Oceanii.
Już sam podział geograficzny pokazuje, że coś tu nie gra. Zasady zachowania proporcji są jednak jeszcze mocniej zachwiane, gdy spojrzymy na narodowość poszczególnych kardynałów w zestawieniu z liczbą katolików w danym kraju.
I tak tradycyjnie najliczniejszą reprezentację na Kolegium Kardynałów przysłali Włosi, których naliczymy się aż 18. To zaszłość historyczna zachowująca żywotność po dziś dzień. Przez poprzednie pół wieku (czyli od czasu wyboru Jana Pawła I) reprezentanci Italii stanowili ok. 20% wybierających papieża, mimo że w tym czasie liczba wyznawców katolicyzmu we Włoszech spadała, a na świecie rosła. Ale to i tak lepiej niż sto lat temu, gdy Włosi stanowili ponad połowę składu kolegium kardynalskiego.
Drugą najliczniejszą grupą kardynałów stanowić będą… Amerykanie. Tak, niezbyt katolickie Stany Zjednoczone reprezentować będzie aż 10 kardynałów. Do tego dodajmy 4 z Kanady, gdzie liczba katolików jest mniejsza niż w Tanzanii (1 kardynał) czy Angoli (0 kardynałów). Dla porównania, drugi najludniejszy katolicki kraj świata – czyli Meksyk - dysponuje jedynie 2 (słownie: dwoma) głosami elektorskimi (to trochę „niefart” ponieważ 4 wciąż żyjących meksykańskich kardynałów ukończyło już 80. rok życia). Następna na liście jest Brazylia. Kraj, w którym żyje najwięcej katolików (szacunki mówią o liczbie 105-140 mln), będzie reprezentowany przez 7 kardynałów. Czyli mniej niż USA, gdzie populacja katolików szacowana jest na 68-85 mln.
Lp. | Kraj | Liczba katolików (szacunkowa, w mln) | Liczba kardynałów-elektorów | Liczba wiernych (w mln) przypadająca na 1 kardynała |
---|---|---|---|---|
1 | Brazylia | 140,0 | 7 | 20,0 |
2 | Meksyk | 101,3 | 2 | 50,7 |
3 | Filipiny | 89,0 | 3 | 29,7 |
4 | Stany Zjednoczone | 85,2 | 10 | 8,5 |
5 | DR Kongo | 60,0 | 1 | 60,0 |
6 | Włochy | 50,0 | 18 | 2,8 |
7 | Kolumbia | 37,9 | 1 | 37,9 |
8 | Francja | 44,0 | 5 | 8,8 |
9 | Argentyna | 31,2 | 4 | 7,8 |
10 | Polska | 27,1 | 4 | 6,8 |
11 | Hiszpania | 26,0 | 5 | 5,2 |
12 | Peru | 25,7 | 1 | 25,7 |
13 | Nigeria | 29,0 | 1 | 29,0 |
14 | Wenezuela | 23,4 | 0 | - |
15 | Indie | 21,0 | 4 | 5,3 |
16 | Tanzania | 20,6 | 1 | 20,6 |
17 | Niemcy | 19,8 | 3 | 6,6 |
18 | Uganda | 19,2 | 0 | - |
19 | Angola | 12,5 | 1 | 12,5 |
20 | Kanada | 12,2 | 4 | 3,1 |
Dalej mamy Francję i Hiszpanię (po pięciu kardynałów-elektorów), gdzie akurat cyferki z grubsza się zgadzają (przynajmniej nominalnie). Polskę na konklawe reprezentować będzie czterech purpuratów, co też mniej więcej odpowiada udziałowi w globalnej liczbie katolików (przynajmniej jeśli weźmiemy pod uwagę liczbę ochrzczonych). Także czwórka przyjedzie z Kanady, Indii, Argentyny, ale też z liczącej zaledwie 8,3 mln wiernych Portugalii. Ze Szwajcarii (2,7 mln katolików) pochodzić będzie dwóch kardynalskich elektorów. Czyli tyle samo co np. ze wspomnianego już Meksyku (ok. 100 mln katolików).
Po drugiej stronie kardynalskiej układanki mamy kraje skrajnie niedoreprezentowane w stosunku do liczby wyznawców. I tak na przykład Kongo z katolicką populacją szacowaną na 50-60 milionów będzie reprezentował jeden kardynał. Z liczących blisko 90 milionów katolickich Filipin dotrze tylko trzech purpuratów. Czyli tyle co z Niemiec oraz… Wielkiej Brytanii (liczącej 5,7 mln katolików). Idźmy dalej. Jakieś 35 milionów Kolumbijczyków i tylko jeden głosujący kardynał. Przeszło 25 milionów katolików z Nigerii będzie miało na konklawe tylko jeden głos (plus trzech nieobecnych i niegłosujących kardynałów-emerytów). To samo dotyczy Peru: prawie 26 mln i tylko jeden „aktywny” kardynał.
Rzecz jasna ani Watykan ani Kościół Katolicki nie są demokracjami i co do zasady trudno im stawiać zarzut niereprezentatywności najważniejszego ciała elekcyjnego. Jeśli jednak następny papież chciałby dostosować strukturę Kolegium Kardynalskiego do populacji katolików w poszczególnych krajach, to powinien mocno doważyć Afrykę i Amerykę Łacińską kosztem Europy (a zwłaszcza Włoch!) oraz Stanów Zjednoczonych. No i można by przy okazji nieco odmłodzić populację kardynałów, aby uniknąć tak wysokiej rotacji w tym szanownym gremium.
KK