Kaczyński podczas wrześniowych spotkań z wyborcami PiS apelował o stworzenie "armii" czy też "korpusu" ochrony wyborów. Mówił też o "udoskonaleniu" przepisów dotyczących kontroli wyborów, "aby ich fałszowanie było dużo trudniejsze niż jest to w tej chwili". "Nasi przeciwnicy już dzisiaj mówią, że jeżeli przegrają wybory, to będą sfałszowane" - mówił w ostatnią środę w Siedlcach. Przekonywał tam, że trzeba prawnie zmienić sposób liczenia głosów, by był on "rzeczywiście transparenty i jawny".
Marszałek Grodzki był w czwartek pytany przez dziennikarzy w Senacie, czy prezesowi PiS może chodzić o "rozpętanie burzy po wyniku wyborów, jeżeli nie będzie on korzystny dla PiS". Marszałek Senatu przypomniał, że w czerwcu 2022 roku w Senacie doszło do zawarcia porozumienia ws. Obywatelskiej Kontroli Wyborów. "To my raczej mamy prawo obawiać się fałszerstw ze strony PiS-u, który panicznie boi się utraty władzy" - powiedział Grodzki.
Porozumienie ws. Obywatelskiej Kontroli Wyborów, którego celem jest przeciwdziałanie możliwym nieprawidłowościom wyborczym, podpisali w czerwcu przedstawiciele partii opozycyjnych, samorządów i organizacji społecznych. Patronatem objęli je byli prezydenci Rzeczypospolitej Polskiej: Lech Wałęsa, Aleksander Kwaśniewski i Bronisław Komorowski.
Grodzki przypomniał też proponowane przez PiS tzw. wybory kopertowe w 2020 roku, które - jak mówił - skompromitowały PiS "totalnie". "Tej partii przyszło do głowy zorganizowanie tzw. wyborów pocztowych (...) głosy miały być oddawane jak ulotki, bez adresu, bez potwierdzenia odbioru, bez jakiejkolwiek kontroli. Taką partię, której przyszedł do głowy taki kuriozalny pomysł, który na szczęście Senat zatrzymał, można podejrzewać o wszystko" - ocenił prof. Grodzki. Senat odrzucił 5 maja 2020 r. ustawę ws. głosowania korespondencyjnego w wyborach prezydenckich 2020 r. forsowaną przez PiS.
"Kłania się stare przysłowie: +uderz w stół, a nożyce się odezwą" - dodał Grodzki.
Dziennikarze spytali też marszałka Senatu o fragment środowego wystąpienia prezesa PiS w Siedlcach. Kaczyński zarzucił w nim b. premierowi, szefowi PO, że wiedział "jaka jest Rosja, (...) ale mimo wszystko chciał się porozumieć". "W 2008 roku do Moskwy pojechał. O czym tam rozmawiali? Nie wiem. Nie mam na ten temat precyzyjnych informacji. Poza tym, że padła tam propozycja rozbioru Ukrainy, która została zbyta milczeniem przez Tuska. Nie powiedział +nie+. Nie powiedział, że my takich propozycji w ogóle nigdy nie będziemy brali pod uwagę, bo to jest awantura i zbrodnia, to byłoby działanie przeciwko najbardziej elementarnym interesom Polski" - mówił Kaczyński.
"To jest najbardziej brudna z możliwych gier wyborczych" - oświadczył marszałek Senatu. Według niego "trudno skomentować takie enuncjacje" jak wypowiedź szefa PiS.
"Szukamy wrogów wszędzie, a mamy w zasadzie komplet, może poza Morzem Bałtyckim. A głównym wrogiem jest pan premier Donald Tusk, który jako przewodniczący (w latach 2014–2019 przewodniczący Rady Europejskiej - przyp. PAP) (...) był tym, który od dawna tłumaczył, że (gazociąg) Nord Stream 2 będzie używany jako broń ekonomiczna. I nigdy z pewnością nie przyszło mu do głowy nic innego, jak tylko wspieranie naszych bratnich przyjaciół z Ukrainy w walce o suwerenność i dołączenie do rodziny wolnego świata" - oświadczył Grodzki.
Na żadnym ze spotkań z prezydentem Władimirem Putinem żadna propozycja o podziale Ukrainy nie padła; w 2008 roku nie było spotkania w cztery oczy - zaprzeczał już w 2014 roku b. premier Donald Tusk. Przypomniał wówczas, że w 2008 r. w Moskwie odbyło się jedynie spotkanie w wąskim gronie, wszystkie spotkania tej rangi były szczegółowo odnotowywane, a pierwszym odbiorcą tych informacji i notatek był prezydent, którym wówczas był Lech Kaczyński.(PAP)
rud/ ann/