"PB" przypomina, że kilka dni temu "Gazeta Wyborcza" opisała kulisy zakupu maseczek ochronnych przez resort zdrowia od Łukasza G., instruktora narciarstwa z Zakopanego, znajomego ministra zdrowia Łukasza Szumowskiego i jego brata Marcina Szumowskiego.
"Marcin Szumowski, według +GW+ skontaktował Łukasza G. z Januszem Cieszyńskim (wiceministrem zdrowia - PAP), który przekazał sprawę jednemu z dyrektorów i resort zdecydował się kupić maseczki ochronne. Łącznie za 120 tys. maseczek ministerstwo zapłaciło około 5 mln zł. Z ustaleń +GW+ wynika, że resort przepłacił za towar, który na dodatek, jak się później okazało, nie miał odpowiednich atestów dopuszczających do używania w kontakcie z chorymi na COVID-19" - pisze "Puls Biznesu".
Według dziennika w całej sprawie chodziło o coś więcej niż dostawa wadliwego produktu. "Dotarliśmy do materiałów opisujących kulisy transakcji, w tym mechanizm, którego celem było podbicie ceny 100 tys. maseczek ochronnych FFP2 oraz 20 tys. maseczek chirurgicznych trzywarstwowych" - twierdzi "PB".
Jak dodaje, kluczową rolę w operacji odegrała rodzina Z. - ojciec i dwóch synów. "To oni pierwsi zaczęli dostarczać maseczki do Centralnej Bazy Rezerw Sanitarno-Przeciwepidemicznych w Porębach, nadzorowanej przez resort zdrowia. Do pierwszej transakcji miało dojść 18 marca. Z zawiadomienia o podejrzeniu popełnienia przestępstwa, złożonego przez ministerstwo w prokuraturze, wynika, że proceder zaczął się właśnie wtedy" - czytamy w "PB".
Dodaje, że łańcuszek firm powstał po to, żeby w drodze wielokrotnego obrotu zwiększyć ostateczną wartość zamówienia. (PAP)
mkr/ par/