Liczba członków związków zawodowych regularnie spada. Jednak organizacje te wciąż mają silny głos w debacie publicznej. Na tyle silny, że decydenci nie mogą przeprowadzić koniecznych reform. Związki nie są w stanie zrzec się przywilejów, nawet jeśli może to wyciągnąć z dołka firmy, w których działają.
Idea związku zawodowego jest szczytna - niezależna organizacja ma bronić praw i interesów pracowników, a cel ten jest wpisany w uchwaloną w 1991 roku ustawę o związkach zawodowych. Jednak Polacy coraz słabiej identyfikują się z tymi organizacjami. Według badania CBOS ze stycznia 2013 roku do związków zawodowych należy jedynie 10% pracowników najemnych, co stanowi najniższy odsetek od początku lat 90. Jeśli chodzi o przedsiębiorstwa to kopalnie są najbardziej uzwiązkowionym sektorem - w 34% zakładów pracy działają związki zawodowe.

Źródło: opracowanie własne na podstawie "Historia i teraźniejszość związków zawodowych w Polsce"
Kopalnie nie radzą sobie ze związkami
W KGHM-ie działa aż piętnaście organizacji związkowych, do których należy prawie 90% pracowników zakładu. Ich dialog z zarządem kończy się zwykle na roszczeniach i protestach. Niezgodę związków pokazał spór Solidarności i Związku Zawodowego Pracowników Przemysłu Miedziowego o członkostwo w zarządzie dla przedstawiciela związków. Zarząd przestał więc w wielu sprawach poważnie traktować postulaty skłóconych związków zawodowych.
![]() | » Zakaz palenia węglem - ekologiczno-gospodarcze rozdwojenie jaźni |
Jeszcze większy problem ze związkami zawodowymi mają kopalnie węgla kamiennego. Koszt wydobycia węgla jest bowiem w dużej mierze determinowany przez pensje górników - jeśli te wyraźnie rosną, to przy spadkach cen surowca na rynkach (jak ma to miejsce obecnie), prowadzą do strat przedsiębiorstw górniczych.
Na elastyczne kształtowanie kosztów, konieczne do wyprowadzenia kopalni na prostą, nie godzą się jednak związki zawodowe. Oprócz standardowej pensji pracownicy kopalni otrzymują liczne dodatki, takie jak np. deputaty, "barbórki", kredkowe. Takie przywileje według raportu Centrum im. Adama Smitha zmniejszają zysk kopalni o 30-35%. Co ważne, zyski te mogłyby zostać reinwestowane, a tego według ekspertów przede wszystkim potrzebuje branża górnicza w Polsce.
Inwestycje miałyby zbawienny wpływ na wzrost efektywności kopalni i zmniejszenie kosztów wydobycia (bez uderzania w pensje górników!), co pozwoliłoby polskim przedsiębiorstwom górniczym na triumfalny powrót na światowy rynek węgla. Związki zawodowe myślą jednak krótkookresowo - w obawie o utratę przywilejów nie dopuszczają do reform, nawet jeśli pozostawienie status quo grozi upadkiem całej branży. Dobrze wykorzystane pieniądze z pewnością wróciłyby do górników.
Związki ciążą kopalniom i całej gospodarce
W każdej firmie duże związki zawodowe muszą być utrzymywane przez przedsiębiorstwo. Przez to etatowi związkowcy zmniejszają efektywność przedsiębiorstw oraz zabierają miejsca pracy pracownikom, o których prawa tak zawzięcie walczą. Poprzez taką ignorancję zwiększa się bezrobocie w skali całej gospodarki.
Działania związków w skali całego kraju również prowadzą do innych niekorzystnych zmian. Postulaty chociażby podnoszenia płacy minimalnej, bez zmniejszania kosztów pracy, mijają się z celem związkowców - efektem jest zatrudnianie pracowników na tzw. umowy śmieciowe, nie mające nic wspólnego ze stosunkiem pracy w rozumieniu Kodeksu pracy. Osoba otrzymująca płacę minimalną "na rękę" zarobi niecałe 1200 zł, a pracodawcę taka osoba kosztuje około 2000 zł. Podniesienie pensji minimalnej do 1680 zł zgodnie z postulatami związkowców spowoduje wzrost kosztów pracownika o około 100 zł, a jego wynagrodzenie netto wzrośnie o około 50 zł. Widać zatem, że zysk pracownika jest niewspółmierny do kosztów pracodawcy, czego związkowcy nie rozumieją lub nie chcą zrozumieć.
Rządy boją się związkowców
Ze związkowcami, pomimo że trudno się rozmawia, nie sposób się nie liczyć. Związki zawodowe, jak żadne inne organizacje, potrafią wyprowadzać tłumy na ulice. Siłę związków pokazały wrześniowe protesty w Warszawie - w marszach tylko ostatniego dnia wzięło udział co najmniej 70 tys. osób, a według samych związków ta liczba wyniosła 200 tys. Protestowali głównie pracownicy "budżetówki" i spółek z udziałem Skarbu Państwa.
Związki muszą nauczyć się, że są wprawdzie ważnym, ale jedynie partnerem w rozmowach o stanowieniu prawa pracy w Polsce. Nie są częścią rządu, a takie inicjatywy jak np. komisja trójstronna to ukłon polityków w ich stronę. Wielu z nich myśli, że są dużymi graczami politycznymi, może dlatego tak wielu z nich (takich jak Marian Krzaklewski) odnalazło się potem w polityce.
Obowiązujące w Polsce prawo o związkach zawodowych, będące echem przeszłości, jest solą w oku przedsiębiorstw górniczych. Wypada się zastanowić, czy to przypadek, że górnictwo, które jest na skraju zapaści, jest najbardziej uzwiązkowioną branżą w naszym kraju. Związki zawodowe w obecnym kształcie mają destrukcyjny wpływ na gospodarkę i przedsiębiorstwa, w których działają. Potrzebne są nie tylko zmiany w prawie, ale też zmiany w podejściu do działania. Rozsądne propozycje związkowców poprzedzone dokładnymi analizami na pewno zyskałyby większy szacunek społeczeństwa i decydentów - władz państwowych i zarządów firm. Pewne jest, że związki w obecnym kształcie nie nadążają za zmieniającym się rynkiem pracy i globalną gospodarką. Działając w takim kształcie jak obecnie, będą jednym z głównych hamulcowych naszego rozwoju gospodarczego.
Marcin Lekki
Bankier.pl

























































