Ben Bernanke przyćmił równie ważne wydarzenie – panikę na chińskim rynku międzybankowym. Sektor bankowy w Państwie Środka wisi na włosku.
Panika na chińskim rynku międzybankowym została zmarginalizowana przez wstrząs, jaki rynkom finansowym zaserwował Ben Bernanke. W czwartek siedmiodniowa stopa operacji repo na chińskim rynku międzybankowym powędrowała do najwyższego poziomu od 2006 roku, rosnąc o 380 punktów bazowych do 12,06 proc. Z kolei stopa dla operacji jednodniowych rosła momentami do 25 proc., ostatecznie osiągając pułap 13,85 proc.
Prezes Rezerwy Federalnej powiedział, że program ilościowego łagodzenia polityki pieniężnej (quantitative easing; QE), wywołując tym sposobem silne spadki na giełdach. Z polskiej perspektywy istotne znaczenie ma odwrót z rynków wschodzących, prowadzący do przeceny złotego i wyprzedaży obligacji.
Kryzys na horyzoncie
Skokowy wzrost stopy procentowej jest oznaką niskiej płynności na rynku międzybankowym. Istotne znaczenie na tym polu ma fakt, że Ludowy Bank Chin wstrzymuje się z dostarczaniem płynności na rynek od 7 lutego.
Chiński sektor bankowy zmaga się z wieloma trudnościami. Na pierwszym miejscu należy wskazać pęczniejące problemy rynku nieruchomości, który przez ostatnie lata rósł dynamicznie dzięki taniemu pieniądzowi z banku centralnego. Pęknięcie bańki inwestycyjnej na rynku nieruchomości wstrząsnęło sektorem bankowym, a problemy narastają już od dłuższego czasu.
Inną kwestią jest przerośnięte zjawisko „shadow banking” w Państwie Środka, czyli sektora bankowego działającego w pewnym stopniu poza kontrolą władz monetarnych oraz nadzoru. Tym sposobem banki omijając ograniczenia regulacji, mogą finansować projekty niezgodnie z zaleceniami banku centralnego lub nadzoru.
Skala „shadow banking” jest olbrzymi, gdyż według niektórych szacunków sięga nawet 200 proc. chińskiego PKB w tym roku wobec około 125 proc. w 2012 roku.
Ostateczny cios sektorowi bankowemu zadał światowy kryzys gospodarczy, który psuje jakość portfela kredytowego, przez co zwiększa wrażliwość kredytodawców na wstrząsy. Ostatnie tygodnie to wysyp złych danych z Chin, gdzie PKB rośnie najwolniej od wielu lat – według największego funduszu obligacji na świecie PIMCO ma być najgorzej od ponad dwóch dekad.
Poważne zagrożenie
Chiny to po Stanach Zjednoczonych druga co do wielkości gospodarka świata. Państwo Środka jest najważniejszym konsumentem surowców, będąc czołowym importerem miedzi, stali, cementu oraz ropy naftowej. Ewentualny kryzys bankowy oznaczać będzie wstrząs dla chińskiej gospodarki, który odbije swoje piętno na całej światowej gospodarce.
Piotr Lonczak
Analityk Bankier.pl
p.lonczak@bankier.pl

























































