"...skąd wziął się termin zawieszenie.." ?
Zapewne ze słownika języka polskiego :-)
Część z nas pamięta rozważania sprzed kilku miesięcy, kiedy przywoływaliśmy ów termin z bardzo różnych i dotyczących bardzo szerokiej gamy aktywności ludzkiej (w tym aktywności gospodarczej)aktów prawnych. I wydaje mi się, że ten termin uznać należy za pierwotny, określający stan uśpienia podmiotu gospodarczego (i nie tylko gospodarczego).
Dopiero później, zapewne w obliczu powiększającego się deficytu ZUS, właściciele tego "państwa" imać się zaczęli pseudoargumentu, że pojęcie "zawieszenia DG" nie funkcjonuje w ówczesnej ustawie o DG , później w PDG i SDG do których to aktów prawnych odwołuje się ustawa o SUS.
I wówczas, w pierwszych tygodniach dyskusji sięgnięto do ustawy o SUS wykorzystując funkcjonujące tam granice od "rozpoczęcia" do "zaprzestania". A że "zaprzestanie" jak mądrzy ludzie wywodzili (m.in. prof. Katener) może przybierać formę stałą, albo czasową - to prosta już byłą droga do pojęcia "czasowego zaprzestania" (nie chcecie rozmawiać o "zawieszeniu" , to zmusimy was do rozmawiania o "czasowym zaprzestaniu"). Ten problem był zapewne dostrzeżony przez tworzących akty prawne , skoro w ustawie SDG w części dot. rejestracji w EDG pojawiło się określenie "trwałe zaprzestanie" , zaś dodając przymiotnik "trwałe" MUSIMY przyjąć określenie przeciwstawne "czasowe".
I to chyba wszystko. Ale znów z uporem maniaka dodać muszę, że to już kiedyś OMAWIALIŚMY W TYM WĄTKU. Co prawda dość dawno, ale omawialiśmy.