Donald Trump przyjął w środę prezydenta Karola Nawrockiego w Białym Domu. Zapytany podczas otwartej części spotkania z Nawrockim, czy amerykańscy żołnierze zostaną w Polsce, Trump odparł: „Myślę, że tak. (...) Jeśli już, to możemy umieścić tam więcej żołnierzy, jeśli (Polacy tego) chcą”.
- Amerykanie, nie tylko Trump, ale wszyscy wcześniejsi prezydenci, mówią nam to, co chcemy usłyszeć. Kwestia jest jednak bardziej skomplikowana. Jeżeli dojdzie do kolejnych rozmów Trump -Putin, to przecież prezydent Rosji może żądać za zawieszenie broni wycofania wojsk amerykańskich za linię Odry. Druga sprawa to nieprzewidywalność Trumpa. Jeżeli on znów siądzie z Putinem do stołu, a nie wiemy co ustalili na Alasce, to temat obecności żołnierzy USA w Polsce może być jednym z tematów. Trump ma po dziurki w nosie wojny w Ukrainie, a Rosja jest mu potrzebna do konfliktu z Chinami, który jest nieuchronny. Polska wówczas, w mojej ocenie, zostanie niestety poświęcona - powiedział PAP prof. Peszyński.
Dodał, że od deklaracji o pozostawieniu w Polsce żołnierzy lub nawet zwiększeniu obecności amerykańskiej nad Wisłą, do konkretnych decyzji, jest bardzo daleka droga.
- Nie wszystko zależy od nas. Nie ma na świecie tylko Polski i USA, a położenie geopolityczne mamy, jakie mamy. USA - już od czasów prezydenta Baracka Obamy - bardziej interesuje Azja i Pacyfik. Europa straciła na znaczeniu dla interesów amerykańskich, bo „jechała na gapę” wydawała pieniądze na zupełnie inne rzeczy niż obronność. Dziś wszyscy się cieszymy i jest huraoptymizm, bo Trump powiedział nam, co chcieliśmy usłyszeć. My jednak nie jesteśmy pierwszoligowym partnerem dla USA, ale solidnym graczem w II lidze - ocenił prof. Peszyński.
Prezydent Nawrocki powiedział, że prezydent USA zaprosił go na szczyt G20 na Florydzie w przyszłym roku.
- To kwestia, którą PR-owo na pewno da się sprzedać. Oczywiście, ta deklaracja to jakiś postęp. O G20 zabiegamy od powstania tej organizacji. Chcemy tam być, ale nic nie wskazuje na poszerzenie tego formatu do G21 bądź wejście Polski w miejsce jakiegoś kraju. Dzisiejsza deklaracja to pewien postęp, ale też trzeba pamiętać, że Nawrocki, jak i b. prezydent Andrzej Duda, są członkami ruchu MAGA (Make America Great Again) i mają bardzo dobre relacje z Trumpem. W mojej ocenie godzą się jednak na dość przedmiotowe traktowanie - powiedział ekspert z UMK w Toruniu.
Prof. Peszyński dodał, że jego najbardziej interesuje, co ustalono na niejawnej części spotkania, czy była mowa o zakupach kolejnego sprzętu wojskowego. - Trump to biznesmen. My oczywiście musimy się zbroić, ale też dywersyfikować zakupy uzbrojenia. Co tak naprawdę ustalono i jakie będzie przełożenie dzisiejszej wizyty na realne decyzje, dowiemy się w najbliższych tygodniach i miesiącach. Trump dość często zmienia zdanie, więc poczekajmy na czyny, a nie słowa - podsumował.
Prof. Konarski o wizycie prezydenta RP w USA: Pozytywny stosunek Trumpa do Nawrockiego, ale to spotkanie nierównych polityków
Prof. Wawrzyniec Konarski, politolog, rektor Akademii Finansów i Biznesu „Vistula” odnosząc się do środowego spotkania Karola Nawrockiego z Donaldem Trumpem w Białym Domu ocenił, że prezydent USA zademonstrował pozytywnie nastawienie do prezydenta RP. Jak zaznaczył, Karol Nawrocki powiedział gospodarzowi Białego Domu to, co jego zdaniem powinno spotkać się z aprobatą prezydenta Trumpa.
- Myślę, że po spotkaniu Trump - Nawrocki pole do popisu będą mieli specjaliści od mimiki, gestykulacji i mowy ciała. Można było zauważyć grymasy twarzy i emocje, a tych zdecydowanie więcej okazywał prezydent Karol Nawrocki. U Donalda Trumpa było widać duże doświadczenie i pewnego rodzaju dystans wobec niepotrzebnych emocji. Można powiedzieć, że był bardzo mało emocjonalny, a doskonale wiemy, że potrafi pokazywać emocje, czego dowodem jest słynne spotkanie z prezydentem Ukrainy Wołodymyrem Zełenskim - powiedział PAP profesor.
Jak podkreślił, Karol Nawrocki jest nową postacią w polityce i nie ma żadnego doświadczenia, ale jego zaletą jest zdolność do szybkiej nauki, co było widać podczas spotkania w Waszyngtonie.
- Dowodem jest diametralnie różny wizerunek Karola Nawrockiego na początku i na końcu kampanii prezydenckiej. Zaczynał popełniając dużo błędów retorycznych i werbalnych. Pokazywał się jako osoba, która nie potrafi przemawiać, ani ripostować. Później okazał się postacią, która - jak ja to nazywam - socjalizowała się politycznie. Widać, że jest to typ polityka, którego określa się jako „quick learner”, czyli ten, który się szybko uczy - zauważył prof. Konarski.
Dodał, że pierwsze oficjalne spotkanie prezydentów Nawrockiego i Trumpa było głównie zestawem istotnych deklaracji, ze strony polskiego prezydenta czymś w rodzaju potwierdzania radości ze spotkania, co okazywał częstym uśmiechem. - Słyszeliśmy, że powiedział to, co jego zdaniem powinno spotkać się z aprobatą gospodarza Białego Domu i z taką reakcją się spotkało. To było widać - ocenił ekspert.
Według politologa widać było, że nastawienie Trumpa do Nawrockiego jest pozytywne, czuło się, że „było to spotkanie dwóch nierównych polityków i przypominało odwzorowanie dawnych zależności między wasalem i seniorem”. - Ale to my byliśmy na pozycji proszącego - petenta, a powinniśmy tworzyć wizerunek państwa które jest co prawda petentem, ale chce być traktowane partnersko, z szacunkiem - zaznaczył.
- Z punktu widzenia stosowanych przez obu prezydentów werbalizmów Donald Trump pokazał, że widzi w Nawrockim młodszego wiekiem i doświadczeniem, ale człowieka, dla którego chciałby być przewodnikiem - powiedział prof. Konarski.
Ocenił jednak, że brakło mu obecności w polskiej delegacji ministra spraw zagranicznych Radosława Sikorskiego.
- Obecność Radosława Sikorskiego byłaby wzmocnieniem pozycji prezydenta. Karol Nawrocki jako debiutant w roli prezydenta i gościa w Białym Domu w towarzystwie osoby doświadczonej w dyplomacji, byłoby to, moim zdaniem, bardzo mocne wizerunkowe wzmocnienie polskiego prezydenta, jako głównego partnera wobec prezydenta Donalda Trumpa - zaznaczył Konarski.
Jak mówił, nie podejrzewa, żeby „wicepremier Sikorski chciał wpędzić prezydenta Nawrockiego w jakiś dyskomfort, natomiast byłby to sukces także na polu pokazania, że Polska jako państwo buduje swoją reputację poprzez zademonstrowanie wspólnego rozumienia racji stanu”.
- Przypuszczam jednak, że obecność Sikorskiego w sensie obiektywnym, mogłaby być poczytania jako obecność kogoś, co ma większe doświadczenie i kto jest bardziej sprawny w meandrach polityki zagranicznej. Tym samym Karol Nawrocki mógłby być może utracić opinię osoby, która wizytę u Trumpa ma traktować jako swój wyłączny sukces - podkreślił profesor.
Tomasz Więcławski (PAP)
twi/ par/ lm/