Polska Agencja Prasowa: Zespół ds. AI przedstawił pierwszy raport dotyczący zastosowania innowacyjnych rozwiązań sztucznej inteligencji w głównych dziedzinach administracji państwowej, takich jak zdrowie, edukacja, skuteczne państwo, innowacje oraz bezpieczeństwo. W styczniu mówił pan, że w każdej z pięciu dziedzin, którymi zajmuje się zespół, będą po dwa projekty. W raporcie jest jednak prawie o połowę więcej, bo aż 14. Skąd ta różnica?
Miron Mironiuk: Zaczęliśmy od puli 50 pomysłów. Wspólnie z ministrem cyfryzacji Krzysztofem Gawkowskim wybraliśmy 10, na których chcieliśmy się skoncentrować. Ale równocześnie w styczniu zachęciliśmy Polki i Polaków, by wysyłali nam swoje pomysły - i z 10 zrobiło się 14.
PAP: Najwięcej, bo aż cztery, znalazło się w kategorii "skuteczne państwo".
MM: Właśnie tam trafił np. projekt przesłany przez jednego z obywateli do Ministerstwa Cyfryzacji - o dostępie do informacji publicznej za pomocą AI. W tej kategorii jest najwięcej projektów, bo wszystkie wymagają mocnego zaangażowania państwa. Uznaliśmy, że jeśli damy tu aż cztery projekty, zwiększymy szanse na to, że przynajmniej dwa zostaną zrealizowane.
PAP: Jednym z projektów w tej kategorii jest "zwiększenie jakości stanowionego prawa przez wyeliminowanie sprzeczności, niejasności i absurdów prawnych". Analizą danych ma się zająć "prawnik AI".
MM: W zeszłym roku przyjęto 34 tysiące stron nowych przepisów. W teorii my, jako obywatele, powinniśmy wiedzieć, czego dotyczą te nowe przepisy, aby móc żyć i funkcjonować zgodnie z nimi, ale to nie jest do ogarnięcia dla przeciętnego człowieka, a często dla wykształconego prawnika. Wprowadzenie w Polsce "prawnika AI" może ten problem rozwiązać.
PAP: Czyli "prawnik AI" ma być dostępny dla każdego obywatela?
MM: To może być dobre narzędzie, żeby pomóc zrozumieć prawniczy bełkot obecny w polskich ustawach. Najważniejsze jest jednak, by polepszyć jakość tworzenia nowego prawa, pomagając uniknąć sprzeczności logicznych w przepisach czy sprawdzając zgodność z prawem unijnym.
PAP: Tylko że regulacje, które nie zostały jeszcze ogłoszone, są często niejawne.
MM: Tak, więc nie możemy ich wrzucać do modelu amerykańskiej firmy na serwerze zlokalizowanym poza Polską. Musielibyśmy analizować te dokumenty, wykorzystując bezpieczny model AI zlokalizowany na lokalnym, dedykowanym serwerze. Potrzebna byłaby do tego współpraca administracji - najlepszymi partnerami byłyby kancelarie sejmu albo premiera.
PAP: Czyli chcecie stworzyć dwa różne narzędzia - jedno dla zwykłego obywatela, ułatwiające zrozumienie przepisów prawa, a drugie dla krajowej administracji, które ma ją wspomóc w tworzeniu prawa bez sprzeczności i absurdów?
MM: Tak, chociaż oba przypadki łączy to, że takie wspomaganie technologią sztucznej inteligencji dałoby ogromną oszczędność czasu, pieniędzy i przede wszystkim lepszą jakość prawa. Sami obywatele mogliby pomóc nam w wyłapywaniu sprzeczności czy niejasności prawnych w już ustanowionych regulacjach za pomocą takiego narzędzia.
PAP: Innym z projektów w kategorii "skuteczne państwo" jest "zwiększenie jakości obsługi obywateli przez automatyzację obsługi linii telefonicznych". Czy rozmowę z AI będzie w stanie przejść 90-latek, który wcześniej nie miał do czynienia z botami?
MM: Jeżeli zostanie wprowadzona automatyczna obsługa, to nie po to, żeby komukolwiek utrudniać życie. Teraz problem polega na tym, że mamy obywateli, którzy chcą się dodzwonić do urzędu, a jednocześnie liczba osób, które te telefony odbierają, jest bardzo ograniczona i nie ma szans na to, żeby tych osób i telefonów było więcej. To, co możemy zrobić, to dać obywatelom wybór: możecie albo czekać na połączenie z człowiekiem, albo zostać obsłużeni natychmiast, ale przez AI. Jeśli połowa wybierze AI, to czas oczekiwania dla pozostałych skróci się o połowę. A ludzie będą mieli wybór.
Jeden ze startupów zaproponował nam, żebyśmy zajęli się także wykorzystaniem AI do przypominania starszym osobom o wzięciu leków. Czyli lekarz pyta: pani Basiu, czy chce pani, żeby sztuczna inteligencja do pani zadzwoniła i przypomniała o wzięciu leków? Jeśli pani Basia chce, to dostanie telefon, który przypomni jej np. o pięciu lekarstwach, które miała zażyć rano. Rozmawiamy o takim projekcie w zespole.
PAP: W opublikowanych już projektach w kategorii "zdrowie" znalazł się "radiolog AI". Według wyników waszych badań pilotażowych to może przyczynić się do zmniejszenia o połowę zgonów na raka piersi w Polsce. W maju przekazaliście rekomendacje do Ministerstwa Zdrowia. Czy dostaliście odpowiedź?
MM: Jeszcze nie, ale nie czekamy. Jak nie drzwiami, to oknem, już przygotowujemy się do realizacji projektu z jednym z dużych ośrodków onkologicznych w Polsce do tego, żeby te rekomendacje wcielić w życie, zaczynając od raka piersi.
Byliśmy wstrząśnięci tym, że Polki mają dwa razy większe ryzyko niż Amerykanki, żeby umrzeć na raka piersi. To wynika z tego, że po pierwsze: tylko 30 proc. kobiet, które powinny poddać się mammografii, faktycznie ją przechodzi - i tę liczbę chcemy zwiększyć za pomocą narzędzia głosowego AI do rejestracji pacjentek. A po drugie: wyniki mammografii są często niedokładne. W efekcie co piąta kobieta, która ma raka, wychodzi z gabinetu, myśląc, że go nie ma. Co piąta. I tę liczbę możemy z pomocą "radiologa AI" zmniejszyć o połowę, bo AI bardzo dobrze się sprawdza w analizie badań mammograficznych i innych badań obrazowych. W naszej propozycji model AI najpierw analizuje zdjęcia, potem układa je zgodnie z prawdopodobieństwem zmian nowotworowych - od najwyższego - i później jak asystent przekazuje radiologowi, który w pierwszej kolejności zajmuje się pacjentkami najbardziej zagrożonymi.
Jest pięć nowotworów, których umieralność możemy znacząco obniżyć dzięki łatwo dostępnym badaniom: rak piersi, rak jelita grubego, rak szyjki macicy, rak skóry i rak prostaty. Moja mama umarła na raka jelita pięć lat temu. Gdyby zrobiła jedno badanie - kolonoskopię - wciąż byłaby z nami. 100 tys. osób co roku umiera w Polsce na raka. Możemy to zmienić, jeżeli więcej osób zdecyduje się na badania.
PAP: Kiedy planujecie wprowadzić te projekty w skali ogólnokrajowej? Czy w ogóle jest plan wprowadzenia ich w całej Polsce, czy tylko w wybranych ośrodkach?
MM: Zaczynamy od integracji z jednym z polskich producentów oprogramowania, chociaż chcielibyśmy też współpracować z dużymi międzynarodowymi firmami. W pewnym momencie powinno po prostu wkroczyć państwo i zacząć wymagać obecności takich programów w polskich szpitalach, np. gdy trzeba zmienić oprogramowanie czy zamówić nowy sprzęt. Teraz rozpoczynamy pracę z wojewódzkim ośrodkiem onkologii. To możliwe dzięki dobrym wynikom pilotażu, który przeprowadziliśmy w kwietniu w szpitalu Kopernika w Łodzi. Wierzymy, że to klucz do sukcesu. Pokazanie skuteczności na mniejszej skali, ulepszenie procesu i skalowanie. Najbardziej zależy nam na małych ośrodkach, bo tam jest to najbardziej potrzebne.
Takie samo podejście zastosowaliśmy w przypadku nauki programowania w szkołach podstawowych. Zaczęliśmy rok temu od czterech gmin. W najbliższym roku szkolnym program urośnie do 100 gmin. W ciągu trzech lat będą nim objęte wszystkie gminy w Polsce. Tak samo będzie z profilaktyką raka piersi.
PAP: Niektóre projekty w waszym raporcie z kategorii bezpieczeństwo nie zostały w ogóle szczegółowo omówione z uwagi na "specyfikę tematów". Znalazła się jednak informacja o sprzęcie wojskowym wykorzystującym sztuczną inteligencję. Czy ten sprzęt ma być produkowany w Polsce, czy sprowadzany z zagranicy?
MM: Chodzi właśnie o to, żebyśmy tymi zakupami wspierali polski przemysł, a tak dzisiaj nie jest. Ile wydajemy na obronność? 4 proc. PKB. Wydawajmy to w Polsce, mamy najlepszych inżynierów na świecie. Jesteśmy w stanie konkurować w temacie dronów wojskowych wykorzystujących sztuczną inteligencję. To jest technologia, którą możemy i powinniśmy rozwijać w Polsce.
PAP: Chcecie także rozwijać Polskie Centrum Obliczeniowe o pojemności 10 tys. GPU (graphics processing unit, jednostka obliczeniowa w kartach graficznych - PAP). To projekt z kategorii "rozwój", na który trzeba by przeznaczyć 16 mln euro z budżetu państwa.
MM: AGH, które odpowiada za Cyfronet, wynegocjowało, że jeśli polski wkład wyniesie 16 milionów euro, to Unia Europejska dołoży 24 miliony euro. Jeżeli te pieniądze nie znajdą się do końca roku, to te 24 miliony euro przepadną. Od potwierdzenia inwestycji potrzeba sześciu miesięcy, żeby Cyfronet zwiększył moc obliczeniową o 1 200 GPU. Docelowo w Polsce potrzebujemy 10 tys. GPU, żeby wykorzystać potencjał intelektualny naszych uczelni, naukowców i inżynierów. Kolejne środki na rozwój PCO mogłyby pochodzić z NCBR. Roczny budżet NCBR to 5 mld zł. Rekomendujemy, żeby co piąta złotówka była wydawana na rozwój AI, a z tego 20 proc. przyznawane jako kredyty obliczeniowe zamiast bezpośrednich dotacji, które później są wydawane na zakup mocy obliczeniowej u zagranicznych firm. To potencjalnie 200 mln zł rocznie na rozwój infrastruktury Polskiego Centrum Obliczeniowego.
PAP: Teraz naukowcy i inżynierowie muszą ustawiać się w kolejkach, żeby skorzystać z dostępnej mocy obliczeniowej. Jeśli uda się rozwinąć PCO, kto i na jakich zasadach będzie miał dostęp do tych GPU?
MM: W Polsce mamy kilka mocnych ośrodków naukowych. Powinno to być tak zorganizowane, żeby najlepsi polscy naukowcy nie musieli się martwić dostępnością mocy obliczeniowych, tylko mogli skupić się na swojej pracy. Jeśli chodzi o uczelnie w Polsce, to możemy albo przyznawać dostęp w zależności od osiągnięć naukowych, które już mają, albo przyznać dostęp konkretnym naukowcom czy całym działom na wybranych uczelniach. Na pewno powinniśmy zacząć od rozmowy z samymi uczelniami, mają dobre pomysły, wystarczy ich słuchać i im pomóc.
PAP: Czy naukowcy będą musieli płacić za dostęp do PCO?
MM: Dzisiaj za dostęp do mocy obliczeniowej pobierane są opłaty, ale ja nie widzę w tym sensu, bo na końcu uczelnie płacą za to pieniędzmi publicznymi. Podczas tego przekładania pieniędzy z kieszeni do kieszeni tracimy część na koszty administracyjne. Naukowcy, którzy mają udokumentowane osiągnięcia, powinni móc korzystać z zasobów obliczeniowych PCO za darmo i bez zbędnej biurokracji. Jeżeli ich praca nie przyniesie rezultatów, to te kredyty obliczeniowe powinny przejść na innych naukowców.
PAP: Innym projektem rozwojowym jest Fundusz AI, inicjatywa ministra cyfryzacji. Oszacowaliście koszt tego projektu aż na 1 miliard złotych.
MM: Zanim polski rząd zdecyduje, jak wspierać polskie firmy AI, powinniśmy zrozumieć, jakie wsparcie jest potrzebne. W rozwoju startupu mamy trzy skokowe fazy. Wymagania finansowe i wsparcie pozafinansowe jest inne na każdym z tych etapów. W Polsce, moim zdaniem, nie potrzeba dodatkowego wsparcia na etapie drugim. Problemem jest pierwszy i trzeci.
Na pierwszym etapie potrzebujemy nie dużych pieniędzy, tylko głównie kompetencji. I tutaj potrzebny jest akcelerator, który połączy młodych, mądrych inżynierów bez żadnego doświadczenia biznesowego z mentorami, którzy wiedzą, jak zbudować globalną firmę.
Z kolei na etapie trzecim potrzebne są pieniądze i tutaj ta kwota 1 miliarda zł już wcale nie robi wrażenia, bo w jednej rundzie inwestycyjnej jeden startup potrzebuje 200, 300 milionów dolarów. I te pieniądze muszą być pozyskane albo od inwestora z Azji, albo z USA; razem z tym przychodzą także klienci i kompetencje.
Nawet jeśli uda się dostać pieniądze od najlepszego inwestora w Polsce, to on nie ma koneksji, żeby zrobić "intro" w Stanach i w Azji, żeby pozyskać tam wiedzę, kontakty i klientów. Polskie fundusze mówią, że to jest moment, w którym są bezradne, bo chcą pomóc swoim spółkom portfelowym, ale nie mogą. Bez dobrego "intro" nie da się pozyskać inwestycji od najlepszych inwestorów na świecie, a bez tego nie będzie globalnego sukcesu. Potrzebne są globalne relacje. I dlatego rekomendujemy, żeby spółki skarbu państwa powołały taki Fundusz AI z globalnym mandatem inwestycyjnym i biurami w Stanach i Azji, wzorując się na japońskim rozwiązaniu World Innovation Lab. Polscy menadżerowie zarządzający Funduszem AI będą mogli budować relacje z innymi funduszami i robić "intro" dla polskich startupów.
PAP: Czy została podsumowana cała kwota, którą trzeba wydać na realizację wszystkich 14 projektów?
MM: Potrzeba 300 mln zł na projekty z dziedziny zdrowia, edukacji i skutecznego państwa. Projekty zdrowotne kwalifikują się na finansowanie z KPO, pozostałe na środki z funduszy europejskich FERC i FERS. Niepotrzebna jest nawet złotówka z budżetu państwa. Rozwój AI wymaga 2 mld zł - połowa z NCBR, druga połowa finansowana przez spółki skarbu państwa, jeśli podobnie do globalnych korporacji uznają, że inwestycje w AI są ważne dla ich rozwoju.
Rozmawiała Agata Gutowska