Już niebawem Węgry mogą być pierwszym krajem w Unii Europejskiej, który nie będzie zmieniał czasu z letniego na zimowy. Stosowne prace już toczą się w tamtejszym parlamencie.
Jak informują węgierskie media, komisja ds. gospodarki węgierskiego parlamentu nieoczekiwanie zaakceptowała propozycję posła partii Jobbik, która zakłada odejście od zmiany czasu na zimowy i pozostanie przy czasie letnim. Co istotne, pomysł został przyjęty jednogłośnie, bowiem zaprzestanie zmiany czasu popierają także parlamentarzyści rządzącej partii Fidesz. To o tyle zaskakujące, że jeszcze w kwietniu ministerstwo rozwoju było przeciwne tym rozwiązaniom.
Poseł Lajos Kepli z Jobbiku proponuje, aby w ciągu najbliższych dwóch lat nad Balatonem czas zatrzymał się na czasie letnim i nigdy więcej nie został zmieniony. Inaczej mówiąc, od końca października do końca marca Węgry „przesuwałyby się" do wschodnioeuropejskiej strefy czasowej, w której znajdują się m.in. Rumunia, Bułgaria czy Ukraina (tzn. godzina do przodu względem czasu środkowoeuropejskiego). W okresie letnim natomiast na Węgrzech obowiązywałby czas taki sam, jak w Polsce i większości państw UE.
Fidesz zapowiedział, że poprze pomysł.To oznacza, że w zasadzie na pewno #Węgry przestaną zmieniać czas #kropka_huhttps://t.co/DNsKF2OjGK
— Dominik Héjj (@kropka_hu) 16 listopada 2016
Wśród argumentów, które przytaczał poseł, były kwestie doskonale znane także z polskiej debaty nad zmianą czasu – przestawianie wskazówek negatywnie wpływa na zdrowie ludzi, wprowadza komplikacje dla przedsiębiorców, a jednocześnie wcale nie prowadzi do zmniejszenia zużycia energii elektrycznej.Ostatnimi europejskimi krajami, które zaprzestały zmiany czasu, były Rosja, Białoruś i Turcja. Pierwotnie obaj sąsiedzi Polski również zamierzali pozostać przy czasie letnim, jednak na skutek protestów związanych ze zbyt ciemnymi zimowymi porankami, zmieniono czas permanentny na czas standardowy, czyli zimowy (po raz ostatni wskazówki cofnięto 2 lata temu). Turcja z kolei nie przestawiła czasu na zimowy dopiero w tym roku – w efekcie tego różnica czasu między Warszawą a Ankarą wzrosła z jednej do dwóch godzin.Węgierscy posłowie przekonują, że odejście od zmiany czasu nie stoi w sprzeczności z prawem unijnym – stosowna dyrektywa nie jest obligatoryjna i pozostawia kwestię zmiany czasu w rękach władz narodowych. Jak informuje dziennik "Magyar Nemzet", plany węgierskich zwolenników zaprzestania zmiany czasu zakładają jednak także konsultacje na poziomie europejskim i zaangażowanie innych państw, które chciałyby odejść od zmiany czasu.
Więcej o ekonomicznych konsekwencjach zmiany czasu przeczytasz w artykule: „Zmiana czasu to tresura”.
Michał Żuławiński





























































