Tempo, w jakim klienci doczekają się nowych mieszkań, zależy od gospodarki, finansów inwestora, pogody, ale również od tego, jak długo przyjdzie deweloperowi czekać na urzędnicze decyzje. Firmy budujące mieszkania po raz trzeci oceniły, w których miastach trwa to najdłużej. Czyżby to próba przerzucenia odpowiedzialności za niespełnione obietnice?
Źródło: Thinkstock
Przyzwyczailiśmy się, że to klienci oceniają swoich deweloperów pod względem dotrzymywania terminów realizacji inwestycji, zazwyczaj zresztą mając im to za złe. Tym razem – zresztą już po raz trzeci – to deweloperzy (stawiający mieszkaniowe budynki wielorodzinne) wzięli pod lupę innych, mających wpływ na prowadzonych przez nich prac. Przeanalizowano czas oczekiwania na wydanie warunków zabudowy oraz pozwoleń na budowę w 11 miastach wojewódzkich - Bydgoszczy, Gdańsku, Gdyni, Katowicach, Lublinie, Łodzi, Poznaniu, Szczecinie, Warszawie i Wrocławiu, w postępowaniach procedowanych w 2011 i 2010 roku.
Czekają dłużej niż powinni
W 2011 roku 92% decyzji o warunkach zabudowy (regulują warunki zmiany sposobu zagospodarowania terenu poprzez budowę obiektu budowlanego lub wykonanie robót budowlanych) wydawano dłużej, niż dopuszczają to przepisy Kodeksu postępowania administracyjnego – informuje związek deweloperów. Rok wcześniej wydłużone oczekiwanie dotyczyło 95% spraw. Na co drugą decyzję czeka się ponad pół roku.
Szczegółowo okres oczekiwania na decyzję o warunkach zabudowy wynosił:
- do 60 dni – w przypadku 8% spraw,
- od 61-180 dni – 45%,
- od 180-365 dni – 29%,
- powyżej 365 dni – 18%.
Ponad ustalony przepisami termin w 2011 r. deweloperzy oczekiwali również na pozwolenia na budowę – tak było w 24% spraw. To więcej niż rok wcześniej, gdy taki problem odnotowano przy 19% przypadków. W ostatnim analizowanym okresie na pozwolenie na budowę deweloperzy czekali:
- mniej niż 60 dni – w 76% przypadków,
- od 61-180 dni – 21%,
- od 180-365 dni – 2%,
- powyżej 365 dni – 1%.
Stolica nie sprzyja inwestycjom. III Ranking Miast PZFD
Biorąc pod uwagę czas oczekiwania na urzędnicze decyzje, ułożono ranking miast. Czołową pozycję zdobyła Bydgoszcz, będąc daleko z przodu przed Gdynią, Łodzią i kolejnymi uczestnikami badania.
Lp. |
Miasto |
Punktacja |
| 1. | Bydgoszcz | 26,8 |
| 2. | Gdynia | 10 |
| 3. | Łódź | 0,9 |
| 4. | Kraków | -0,7 |
| 5. | Szczecin | -0,8 |
| 6. | Katowice | -1,1 |
| 7. | Lublin | -1,2 |
| 8. | Gdańsk | -4,7 |
| 9. | Poznań | -8,4 |
| 10. | Warszawa | -16,1 |
| 11. | Wrocław | -19,8 |
Zwycięzcy rankingu, sądząc po komentarzu autorów rankingu, nie powinni się jednak cieszyć. – Miasto uznane za lidera wydało 56% decyzji w terminie poniżej 60 dni, choć nadal nie jest to wynik godny pochwały. W tym samym roku najsłabsze miasto nie wydało ani jednej decyzji w ustawowym czasie. Te same miasta zajęły pierwsze i ostatnie miejsce w rankingu za 2010 i 2011 rok, co potwierdza, że długość wydawania decyzji zależy od samych urzędników – mówi Jacek Bielecki, Dyrektor Generalny PZFD.
Naturalnie, opóźnienia w zakresie wydawania tego typu – i tak powszechnych przecież – decyzji zasługują na krytykę. Trudno jednak nie odnieść wrażenia, że organizowanie specjalnego badania poświęconego takim urzędniczym brakom jest niczym więcej, jak próbą wyprania swojego wizerunku z zarzutów dotyczących nieterminowej realizacji inwestycji oraz wysokich cen mieszkań. Argumentacja „opóźnienie nie jest winą naszą, ale urzędników, którzy w pierwszej fazie prac kazali nam zbyt długo czekać” – brzmi o wiele lepiej niż przyznanie się do własnych błędów w procesie realizacji projektu. Każde takie opóźnienie natomiast musi się przekładać na wzrost kosztów inwestycji, czyli w domyśle cen lokali, o czym również nie zapominają wspomnieć deweloperzy.
Oczywiście autorzy badania podkreślają, że „ranking ma służyć za narzędzie motywujące poszczególne miasta do usprawnienia procesu obsługi inwestorów”, zaraz jednak dodają: „oraz pokazać, przez jakie trudności musi przebrnąć inwestor przed wbiciem pierwszej łopaty”.
Malwina Wrotniak, Bankier.pl
m.wrotniak@bankier.pl
