REKLAMA

Nietypowy wzrost stopy bezrobocia. Czy powinniśmy się martwić o rynek pracy?

Krzysztof Kolany2025-08-28 06:00główny analityk Bankier.pl
publikacja
2025-08-28 06:00

Wbrew wszelkim sezonowym wzorcom zarówno lipiec, jak i czerwiec przyniósł wzrost stopy bezrobocia rejestrowanego. Ta statystyka sprzęgła się z licznymi doniesieniami o zwolnieniach grupowych w Polsce.

Nietypowy wzrost stopy bezrobocia. Czy powinniśmy się martwić o rynek pracy?
Nietypowy wzrost stopy bezrobocia. Czy powinniśmy się martwić o rynek pracy?
fot. Marian Zubrzycki / / FORUM

Zaskoczenie pojawiło się na początku lipca, gdy dane Ministerstwa Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej pokazały wzrost stopy bezrobocia w czerwcu z 5,0% do 5,1%. Ekonomiści ankietowani przez PAP Biznes spodziewali się wtedy spadku bezrobocia do 4,9%, co byłoby zgodne z sezonowymi wzorcami. Tak się bowiem składa, że w miesiącach letnich obserwujemy spadek stopy bezrobocia rejestrowanego. Za sprawą pojawienia się sezonowych prac w rolnictwie, budownictwie czy turystyce zarówno w czerwcu, jak również w lipcu i sierpniu niemal zawsze obserwowany jest spadek bezrobocia oficjalnego.

Bankier.pl na podstawie GUS

I choć stopa bezrobocia rejestrowanego nadal pozostaje niska (tj. blisko najniższych poziomów od 35 lat), to już jej roczna dynamika notuje najwyższe wartości od covidowego szoku z lat 2020-21. A gdyby pominąć ekonomiczne konsekwencje szaleństw rządowych sanitarystów, to po raz ostatni tak silny wzrost oficjalnej stopy bezrobocia obserwowaliśmy w roku 2013, podczas głębokiego spowolnienia gospodarczego towarzyszącemu kryzysowi nadmiernego zadłużenia w strefie euro.

Bankier.pl na podstawie GUS

Ale jeszcze większym szokiem były statystyki za lipiec, które pokazały wzrost stopy bezrobocia rejestrowanego do 5,4%. Ekonomiści zakładali wynik na poziomie 5,2%. Po raz ostatni miesięczny wzrost bezrobocia równocześnie w czerwcu i w lipcu pojawił się 24 lata temu – w roku 2001 podczas głębokiego kryzysu na polskim rynku pracy. Tymczasem jeszcze do niedawna zwykło się sądzić, że koniunktura na rynku pracy nie jest zła. Co zatem takiego się stało, że bezrobocie zaczęło rosnąć?

Pierwszym tropem były zmiany legislacyjne wprowadzone wraz z nowelizacją ustawy o rynku pracy i służbach zatrudnienia. Akt ten wszedł w życie 20 marca 2025 roku i generalnie ułatwiał uzyskanie statusu bezrobotnego (pożądanego z wielu różnych powodów, w tym przede wszystkim dającym dostęp do świadczeń zdrowotnych finansowanych przez NFZ). Po raz pierwszy umożliwiono rejestrację w urzędach pracy rolnikom (a przynajmniej ludzi posiadających status rolnika). Po drugie, umożliwiono rejestrację w miejscu zamieszkania, a nie jak dotąd w miejscu zameldowania.

- Lipiec przyniósł ponowne zaskoczenie na stopie bezrobocia, która wzrosła do 5,4 proc. wobec oczekiwanych 5,2 proc. Powód? W danych nadal mącą zmiany ustawowe. Z tego powodu w czerwcu i lipcu zarejestrowało się łącznie aż >50 tys. dodatkowych bezrobotnych! W rezultacie stopa bezrobocia na koniec roku znajdzie się wyraźnie powyżej 5,5 proc – tak lipcowe dane skomentowali ekonomiści Banku Pekao.

Czy wyższe bezrobocie to tylko „statystyczny artefakt”?

Zwykle tego typu wyjaśnienie zamykałoby dalszą dyskusję. Przecież każde dziecko wie, że liczba bezrobotnych zarejestrowanych jest w polskich warunkach administracyjną fikcją i nie ma zbyt wiele wspólnego z liczbą osób faktycznie niemogących znaleźć pracy. Wystarczy spojrzeć na badania aktywności zawodowej ludności (BAEL), aby dowiedzieć się, że faktyczna stopa bezrobocia w Polsce jeszcze niedawno wynosiła ok. 3,0% w stosunku do ok. 5% w danych urzędowych. I tak mniej więcej dwupunktowa różnica utrzymuje się od lat.

Ale od początku 2025 roku także dane Eurostatu wskazywały na wzrost stopy bezrobocia w Polsce. Bezrobocie „BAEL-owskie” podniosło się z 2,9% w grudniu do 3% w styczniu, 3,2% w marcu i wreszcie 3,5% w czerwcu (nie dysponujemy jeszcze statystykami za lipiec). Teoretycznie wskaźnik ten powinien być odporny na zmiany legislacyjne, ponieważ posługuje się inną (i stałą w czasie) definicją bezrobotnego.

W badaniach BAEL bezrobotny to ten, który aktywnie poszukuje pracy i jest gotowy ją podjąć w ciągu 2 tygodni. Natomiast w statystykach urzędów pracy „bezrobotnym” jest każdy zarejestrowany, nawet jeśli pracuje „na czarno” albo w ogóle nie jest zainteresowanym podjęciem oficjalnego zatrudnienia. Stąd owa różnica – ok. 300 tysięcy pozornych bezrobotnych.

Bankier.pl na podstawie GUS

Niepokojące tendencje od pewnego czasu widzimy też w oficjalnych statystykach zatrudnienia w sektorze przedsiębiorstw (czyli w firmach niefinansowych zatrudniających ponad 9 osób). Dane za lipiec 2025 roku wskazały na pogłębienie się spadku zatrudnienia. Liczba etatów w dużych firmach była o 3,8 tys. mniejsza niż w czerwcu oraz o 21,9 tys. mniejsza niż rok wcześniej. Tendencja jest taka, że zatrudnienie w sektorze przedsiębiorstw maleje niemal nieprzerwanie od początku 2023 roku. I tak w roku 2023 liczba etatów zmalała o 9,4 tys. w roku ubiegłym już o 41,6 tys., a od stycznia do lipca o kolejne 21,9 tys.

Fala masowych zwolnień. Prawda czy mit?

To wszystko dzieje się w czasie, gdy już od przeszło roku media rozpisują się o „fali zwolnień grupowych w Polsce”. Praktycznie nie ma tygodnia, by nie pojawiły się informacje o zwolnieniach grupowych w jakiejś firmie. Co więcej, inaczej niż w latach 90. zwalniają nieupadające państwowe „zakłady pracy”, lecz polskie odziały wielkich zagranicznych koncernów. Przykłady? Greenbrier Poland w Oławie zwolni 161 osób. Fujitsu Technology Solutions planuje redukcję 834 etatów. Aldi pozbędzie się prawie stu pracowników. Intel globalnie zwolni do 24 tys. ludzi – część zapewne także w Polsce.

Za każdym takim przypadkiem stoi trochę inna historia. Część zwolnień wynika z trwającej przez poprzednie trzy lata recesji w globalnym przemyśle, która skorygowała ekscesy z czasów lockdownowego boomu z lat 2020-22 (gdy konsumentom nie wolno było konsumować wielu usług, więc w zamian kupowali dobra trwałego użytku). Cześć to skutek obłędnej unijnej polityki klimatycznej, w efekcie czego ceny energii elektrycznej w UE potężnie wzrosły. Część to pochodna wzrostu płac w Polsce i przenoszenia produkcji do tańszych krajów (oraz poza UE).  W jeszcze innych przypadkach to skutek zmian technologicznych (np. AI zastępująca programistów) czy też trwająca od lat restrukturyzacja schyłkowych biznesów.

Na te wszystkie informacje nakładają się anegdotyczne doniesienia o tym, że nawet młodym ludziom po znanych uniwersytetach coraz trudniej jest znaleźć pracę. Już nie chodzi o to, że dobrą pracę, ale jakąkolwiek pracę. Nawet pracodawcy coraz rzadziej lamentują nad tym, jak to rzekomo „nie ma rąk do pracy”. A jeszcze parę lat temu takie narzekania były na porządku dziennym (tytuły w stylu: brakuje x tysięcy kierowców/budowlańców/robotników).

Równocześnie w statystykach jak dotąd nie widać wpływu zapowiadanych zwolnień grupowych na liczbę bezrobotnych zwolnionych z przyczyn zakładów pracy. W maju takich osób było 36,6 tysięcy. Czyli tyle samo co w kwietniu i tylko o 4,4 tys. (czyi o 12,7%) więcej niż przed rokiem. Od początku 2025 roku w rejestrach urzędów pracy co miesiąc przybywa 36-37 tys. ludzi. Są to liczby niezbyt odbiegające od tego, co widzieliśmy w latach 2022-24 i znacznie niższe niż np. przed dekadą (gdy było to ponad 100 tys.).

GUS

Jednocześnie z danych rządowych wiemy, że liczba zgłoszonych zwolnień grupowych już na początku 2025 roku mocno wzrosła i osiągnęła najwyższy pozom od kryzysu gospodarczego wywołanego sanitarnymi lockdownami z lat 2020-21. Ale gdyby odliczyć zwolnienia grupowe prowadzone w ramach restrukturyzacji Poczty Polskiej, to w samym sektorze prywatnym liczba zgłoszonych zwolnień utrzymała się na podobnym poziomie co w roku ubiegłym – wynika z opracowania ekonomistów Pekao.                            

Pekao

Tegoroczny wzrost stopy bezrobocia bagatelizują także ekonomiści PKO BP.  - Atypowy wzrost stopy bezrobocia w ostatnich miesiącach (niezgodny ze  wzorcem sezonowym, który wskazywałby na jej stabilizację lub spadek) związany jest m.in. z czynnikami regulacyjnymi oraz reformą funkcjonowania urzędów pracy - napisali w Dzienniku Ekonomicznym.

Ekonomiści największego polskiego banku argumentują, że dane BAEL za II kwartał wskazały na spadek stopy bezrobocia (do 2,8% z 3,4% w I kw.), czemu towarzyszył wzrost liczby pracujących. - Dane BAEL za 2q25 sugerują, że zaskakujący wzrost stopy bezrobocia na początku roku był raczej szumem niż rzeczywistym sygnałem wieszczącym istotne pogorszenie sytuacji na rynku pracy. Jako szum traktujemy też wzrost bezrobocia rejestrowanego w lipcu i czerwcu (efekt reformy urzędów pracy) - napisali.

Co z tego wszystkiego wynika? Po pierwsze, jest możliwe, że zwalniani grupowo pracownicy szybko znajdują zatrudnienie w innych firmach. W takim układzie w ogóle nie mamy się czym martwić. Druga opcja jest taka, że nie mogą szybko znaleźć nowej pracy, ale nie rejestrują się (albo jak dotąd nie rejestrowali się) w urzędach pracy.

Ale jest też opcja numer trzy i imię jej to demografia. Polska od 10 lat notuje spadek liczby ludności w wieku produkcyjnym. Do pewnego momentu czynnik ten udało się mitygować wzrostem aktywności zawodowej (czyli coraz więcej ludzi w wieku produkcyjnym pracowało), ale od paru lat liczba pracujących Polaków już praktycznie nie rośnie.

Rośnie za to liczba pracujących u nas imigrantów z innych krajów.  W pierwszym półroczu 2025 roku łączna pozwoleń na pracę dla obcokrajowców wyniosła  823 tys. i choć była o 11% mniejsza niż rok wcześniej, to udział obcokrajowców wśród pracowników zarejestrowanych w ZUS-ie wzrósł z 7,3% do 7,6%. I nie są to już tylko Ukraińcy czy Białorusini, ale coraz częściej także Kolumbijczycy, Gruzini czy Hindusi. A ci w przypadku zwolnienia raczej nie będą się rejestrować „w pośredniaku”. Z kolei część zwalnianych pracowników może być już w wieku emerytalnym i zamiast do PUP-u zgłosi się do ZUS-u.

Reasumując, przez poprzednie 10 lat polski rynek pracy przeszedł głęboką metamorfozę i nie wszystkie wskaźniki zachowują się tak jak dawniej. Pogorszenie koniunktury z punktu widzenia pracownika jest faktem, ale skala tego regresu jest obecnie trudna do zdiagnozowania. I wreszcie ze względów demograficznych nie ma już powrotu do czasów masowego i długotrwałego bezrobocia, jakie pamiętamy z początku XXI wieku czy z lat 2010-15.

Źródło:
Krzysztof Kolany
Krzysztof Kolany
główny analityk Bankier.pl

Absolwent Akademii Ekonomicznej we Wrocławiu. Analityk rynków finansowych i gospodarki. Analizuje trendy makroekonomiczne i bada ich przełożenie na rynki finansowe. Specjalizuje się w rynkach metali szlachetnych oraz monitoruje politykę najważniejszych banków centralnych. Inwestor giełdowy z 20-letnim stażem. Jest trzykrotnym laureatem prestiżowego konkursu Narodowego Banku Polskiego dla dziennikarzy ekonomicznych. W 2016 roku otrzymał także tytuł Herosa Rynku Kapitałowego przyznawany przez Stowarzyszenie Inwestorów Indywidualnych. Telefon: 697 660 684

Tematy
Miejski model Ford Puma. Trwa wyjątkowa wyprzedaż

Komentarze (63)

dodaj komentarz
1as
To dopiero wybije, król bezrobocia działa systemowo.
Do tego AI wypiera ludzi, ubywa pracowników fabryk, rolników, tych wszystkich, co płacą podatki, a rośnie administracja i mundurówka, które z podatków żyją.
Deficyt już ponad 300 mld, dług w kosmosie, a będzie tylko gorzej.
Chyba, że pogonimy dziadów i weźmiemy się za
To dopiero wybije, król bezrobocia działa systemowo.
Do tego AI wypiera ludzi, ubywa pracowników fabryk, rolników, tych wszystkich, co płacą podatki, a rośnie administracja i mundurówka, które z podatków żyją.
Deficyt już ponad 300 mld, dług w kosmosie, a będzie tylko gorzej.
Chyba, że pogonimy dziadów i weźmiemy się za naprawę państwa i przywracanie produktywnej pracy.
tomitomi
Vive la révolution !
;-))
nie w tym kraju ......
vacarius
A po co robić gdy PIS wraca do władzy? Robić żeby mieli co kraść?
yaro800
300 mld. zł deficytu co rok. Czy jest się czym martwić? Oczywiście, że nie. O ile mieszkasz i pracujesz w UK lub gdzieś poza Polską.
valk
Zwalniają Polaków by zatrudniać cudzoziemców, są zakłady które np, w 2016 miały 100% polskiej załogi, by w 2018 mieć 90% załogi cudzoziemskiej. Nikt mi nie powie, że to nie jest celowa polityka kadrowa.
pilsener
Oczywiście, że jest celowa - firmy muszą spełnić cele tak zwanej "diversity" by dostać odpowiedni rating, certyfikaty itp.
dulipa
Polska jest krajem sprzecznosci.. od kilku dni media probuja nam wmowic ze jak braciom zza Buga nie damy kasy to nie bedzie komu pracowac, bo wyjada, a dzis okazuje sie ze jest bezrobocie.. To moze ci co maja wyjechac niech jada a robota bedzie dla tych co bezrobotni.. i ..Bedzie dobrze..
miketheripper
Martwić się kiedy nadchodzi koniec upałów i ta fajna chłodna pogoda?
santoriusz
w 35 letniej historii prowadzenia JDG mam najgorszy w karierze rok. Gwoli ścisłości pragnę dodać że równia pochyła zaczeła się po uchwaleniu PŁ przez PiS owców. Ale...... Tusk obiecał zrobić z tym porządek...... jak widać to robi porządek z takimi jak ja.

Powiązane: Gospodarka i dane makroekonomiczne

Polecane

Najnowsze

Popularne

Ważne linki