Po dwóch spadkowych sesjach z rzędu S&P500 i Dow Jones uchroniły się przed kolejnymi zniżkami. Ropa naftowa oddawała piątkową zwyżkę, a złoto odrabiało straty w drodze ku 1.300 USD/oz.


To był dzień z pustym kalendarium makroekonomicznym i korporacyjnym. Głównym wydarzeniem w Stanach Zjednoczonych było zaćmienie Słońca. Trudno oczekiwać, aby takiego dnia na rynkach akcji działo się zbyt wiele.
Zatem wynik poniedziałkowej sesji w Nowym Jorku był z grubsza zgodny z oczekiwaniami. Dow Jones zyskał 0,13%, a S&P500 0,12%. Oba indeksy zatrzymały się po dwóch spadkowych sesjach z rzędu. Mimo to na NYSE spółek zniżkujących było nieznacznie więcej niż zwyżkujących. Nasdaq stracił 0,05%, trzeci raz z rzędu kończąc dzień pod kreską.
Rynkowi akcji wyraźnie zabrakło impulsów: sezon raportów kwartalnych już za nami, danych makro jak na lekarstwo i nawet geopolityka jakby lekko się uspokoiła. Ale to wszystko zmieni się pod koniec tygodnia, gdy rozpocznie się sympozjum w Jackson Hole. Czyli sabat najbardziej wpływowych bank(s)terów centralnych świata z Janet Yellen i Mario Draghim na czele. W ostatnich latach to właśnie na tej konferencji komunikowano światu kolejne fale QE.
W tak zwanym „międzyczasie” emocji dostarczał głównie rynek ropy naftowej. „Czarne złoto” zostało w poniedziałek przecenione o 2,3%. Za to kurs prawdziwego złota poszedł w górę o pół procent, ponownie zbliżając się do psychologicznej bariery 1.300 dolarów za uncję.
Krzysztof Kolany
























































