Lekarskie związki zawodowe grożą strajkiem z powodu wygaśnięcia umowy zbiorowej i złych warunków pracy - odnotowuje gazeta.
Podkreśla, że w 2020 r., czyli w pierwszym roku pandemii koronawirusa, zjawisko odejść lekarzy ze szpitali publicznej służby zdrowia było nieznaczne. Rok później liczba ta wzrosła do 2 tys., a w 2022 r. - do ponad 2,8 tys. Teraz jednak, zaznacza dziennik, istnieje ryzyko masowej ucieczki.
Wśród przyczyn takich decyzji wymienia się zmęczenie „wykańczającymi dyżurami”, „demoralizujący” brak szans na karierę zawodową, m.in. na otrzymanie stanowiska ordynatora w związku z redukcją 30 tys. łóżek szpitalnych w ciągu 10 lat, a także „wściekłość” z powodu najniższych pensji w UE.
Lekarze, jak zaznaczono, domagają się nie tylko dodatkowych pieniędzy, ale zdecydowanej poprawy warunków pracy.
Wśród 10 tys. lekarzy gotowych odejść z publicznych szpitali są zarówno ci w wieku emerytalnym, jak i ci, którzy chcą wyjechać do pracy za granicę lub zatrudnić się wyłącznie w prywatnych placówkach albo zmniejszyć godziny pracy w państwowych klinikach.
Przedstawiciel jednego z lekarskich związków zawodowych Pierino Di Silverio przyznał: „Kto może, odchodzi”. Jego zdaniem publiczna służba zdrowia jest na skraju zapaści.
„Jesteśmy gotowi zrobić wszystko, by nie dopuścić do jej rozpadu”- zadeklarował. Ostrzegł, że jeśli zostanie ogłoszony strajk, to nie będzie trwał jeden dzień. Nie wykluczył także masowych odejść ze szpitali.
Z Rzymu Sylwia Wysocka