Wybuchowa afera Samsunga ma ciąg dalszy. Tym razem jednak nie chodzi o kolejne egzemplarze nowego smartfona Galaxy Note 7, a serię… pralek.
Amerykański urząd zajmujący się bezpieczeństwem konsumentów zgłosił w środę, że pralki domowe produkowane przez koncern Samsung od marca 2011 do kwietnia 2016 roku są wadliwe. Usterka jest niebezpieczna dla użytkowników, ponieważ może spowodować wybuch urządzenia – donosi portal CNN Money.
Nie sprecyzowano, jakich konkretnie modeli pralek dotyczy problem. Podano jedynie informacje, że przypadki wybuchów dotyczą głównie egzemplarzy ładowanych od góry. Zasugerowano, żeby dla bezpieczeństwa używać tylko najwolniejszych trybów pracy pralek – im niższe obroty bębna, tym mniejsze prawdopodobieństwo uszkodzenia sprzętu.
Wcześniej o sprawie było głośno w Australii. Samsung wymienił na tamtejszym rynku do dzisiaj 81 proc. wadliwych egzemplarzy, jednak wiele z nich nadal oczekuje na sprawdzenie przez producenta.
Ostatnie miesiące nie są najlepsze dla koreańskiego potentata. Sprawa wybuchających smartfonów Samsung Galaxy Note 7 nadal negatywnie wpływa na wizerunek marki, a teraz dodatkowy cios zadaje segment pralek.
Nie tylko Samsung. Te firmy też miały problemy z wybuchającymi bateriami

Dell, Samsung, Apple czy Nokia – te firmy łączy nie tylko branża, ale i doświadczenia dotyczące wadliwych baterii. Każda z tych firm ma na sumieniu „bombowe” produkty.
Samsung Polska poinformował redakcję Bankier.pl, że wadliwe modele nie były wprowadzone na polski rynek: Sprawa wadliwych pralek ładowanych od góry miała miejsce w ubiegłym roku i dotyczyła wyłącznie ograniczonej liczby urządzeń sprzedanych w Australii i 21 sztuk w Stanach Zjednoczonych. W Polsce i innych krajach Europy ten rodzaj pralek nie był wprowadzony na rynek.
Mateusz Gawin



















































