W trakcie debaty na temat polskiego przemysłu stoczniowego niczym bumerang zawsze powraca dwa pytania - dlaczego Niemcy mogli "pomóc" swoim stoczniom oraz w jakiej kondycji są te zakłady obecnie?

Źródło: PAP/Adam Warżawa
Odpowiedź na pierwszą część pytania jest złożona. Niemcom na szczególny rodzaj pomocy publicznej pozwala unijne prawo. Zgodnie z Traktatem o funkcjonowaniu Unii Europejskiej, dozwolona jest pomoc przyznawana gospodarce niektórych regionów Republiki Federalnej Niemiec dotkniętych podziałem Niemiec w zakresie, w jakim jest niezbędna do skompensowania niekorzystnych skutków gospodarczych spowodowanych tym podziałem. Oprócz tego niektóre rodzaje pomocy nie wymagają zgody KE, na czym korzysta także Polska.
Na podstawie art. 107 ust. 2 TFUE dozwolona są następujące formy wsparcia: »Chociaż ratowane przez rząd federalny niemieckie stocznie znajdowały się na terenach byłego NRD, przysługująca wschodnim landom "furtka prawna" nie została wykorzystana. Pomoc dla Niemieckich stoczni uzyskała akceptację Komisji Europejskiej, ponieważ spełniła kryteria stawiane przez unijnych komisarzy.
| Kto może otrzymać pomoc publiczną? | |
Pomoc publiczna musi być: - wyrażona w formie gwarancji pożyczkowych lub pożyczek udzielonych na procent podobny do kredytów udzielanych "zdrowym" firmom. - zwrócona nie później niż pół roku po tym, jak wydana zostanie pierwsza transza pomocy - udzielona w obliczu poważnych trudności społecznych - wolna od niesprzyjających konsekwencji dla innych państw członkowskich - połączona z przedstawieniem planu restrukturyzacji połączony z planem zwrotu pomocy - ograniczona tylko do skali, która pozwoli przedsiębiorstwu przetrwać okres zaakceptowania restrukturyzacji - zgodna z zasadą "pierwszego i ostatniego razu" - przedsiębiorstwo może ubiegać się o pomoc po raz kolejny nie wcześniej niż za 10 lat |
Najgłośniejszym przypadkiem pomocy publicznej niemieckim stoczniom były zakłady w Wolgaście i Stralsundzie. Obie stocznie zatrudniały w sumie około 2000 osób i podobnie jak polskie stocznie, miały za sobą długą historię restrukturyzacji następującej po upadku Bloku Wschodniego. Zasadnicza różnicę stanowiło natomiast to, że stocznie z byłego NRD zostały sprywatyzowane znacznie wcześniej (głównie poprzez przejęcie przez podmioty z Niemiec Zachodnich).
Jeszcze przed połączeniem w jedną grupę, oba przedsiębiorstwa dostały od rządu Meklemburgii-Pomorza Przedniego pożyczkę w kwocie 48 mln euro. Następnie stworzona w wyniku fuzji grupa P+S Werften dostała od władz centralnych i regionalnych gwarancje w wysokości 328 mln euro.
Obu stoczniom, które podobnie jak zakład w gdańsku przestawiły się na produkcję statków specjalistycznych (budowała m.in. dwa promy dla duńskiego armatora), wiatru w żaglach wystarczyło do początku 2012 r. Wówczas po raz kolejny z pomocą przyszły władze, które udzieliły gwarancji dla 152,4 mln euro pożyczki. Dodatkowe 68 mln euro zaoferowali sami pracownicy stoczni, którzy zrzekli się przysługujących im świadczeń pieniężnych (z tytułu nadgodzin i zrzeczenia się urlopu), a w zamian dostali akcje spółki.
Błogosławieństwa całemu przedsięwzięciu udzieliła Komisja Europejska, która w uzasadnieniu swojej decyzji stwierdziła, że pomoc niemieckim stoczniom jest zgodna z zasadami UE, ponieważ jest ograniczona co do czasu i zakresu. Dodatkowo zdaniem Komisji krótkoterminowe zapewnienie płynności stocznim grupy P+S nie wpłynęłoby negatywnie na konkurencję na rynku europejskim, w którym grupa miała tylko 1% udziałów.
- Komisja wyraziła zgodę na użycie krótkoterminowych środków, które pomogą przezwyciężyć problem z płynnością i pozwolą stoczniom P+S Werften spłacać wierzycieli oraz utrzymywać produkcję w oczekiwaniu na wdrożenie planu restrukturyzacyjnego, który powinien zostać przedstawiony w ciągu 6 miesięcy - czytamy w oświadczeniu KE.
Program ratowania stoczni Wolgast i Stralsund zakładał pozyskanie 300 mln euro, z czego - zgodnie z wymogami KE - 40% miało pochodzić ze źródeł prywatnych, natomiast resztę mogły dołożyć rząd centralny oraz regionalny. Mimo wymiany zarządu i obietnic pozyskania nowych kontraktów, spółce nie udało się wyjść na powierzchnię i pod koniec sierpnia 2012 r. złożyła wniosek o upadłość. Kilka miesięcy później pojawiły się podejrzenia o to, że zarząd P+S Werften celowo zataił faktyczną sytuację finansową spółki i zamiast złożyć wniosek o bankructwo, wystąpił o pomoc publiczną. W sprawie tej nadal trwa śledztwo.
Trwają również poszukiwania nowego inwestora. Mimo postawienia w stan upadłości, stocznie nadal pracują nad wykończeniem dwóch promów dla duńskiego armatora DFDS - renegocjowany w styczniu tego roku kontrakt zakłada oddanie jednostek do końca września. Zdaniem syndyka masy upadłościowej Berthold Brinkmanna, zakładami w Wolgaście i Stralsundzie zainteresowanych jest obecnie pięciu inwestorów. Ich oferty mają zostać rozpatrzone jeszcze tego lata, lecz w niemieckich mediach coraz głośniej o ... kolejnej pomocy publicznej dla stoczni.
/ MZ, BPL
























































