Informację o podatku od sprzedaży detalicznej znajdziemy w uzasadnieniu do projektu ustawy budżetowej na 2021 r. O sprawie pisze także dzisiejsza „Rzeczpospolita”.
- Przewiduje się również uzyskanie dochodów z podatku od sprzedaży detalicznej – czytamy w dokumencie. Jak wynika z tabeli prognozowanych dochodów podatkowych, w 2021 r. rząd zamierza zebrać z podatku od sprzedaży detalicznej 1 458 013 000 zł. Zapewni to budżetowi wpływy podobne do podatku od wydobycia kopalin (1,5 mld zł).
Ustawa wprowadzająca podatek przewiduje dwie jego stawki: 0,8 proc. od nadwyżki przychodu powyżej 17 mln zł do 170 mln zł miesięcznie oraz 1,4 proc. od nadwyżki przychodu ze sprzedaży ponad 170 mln zł miesięcznie. Podatkiem nie jest objęty handel przez internet.
Polska kontra Komisja Europejska
Podatek od sprzedaży detalicznej był jednym ze sztandarowych pomysłów Prawa i Sprawiedliwości w kampanii wyborczej w 2015 r. Danina miała być pobierana od września 2016 r., jednak nigdy faktycznie nie weszła w życie. Powodem było postępowanie Komisji Europejskiej, która argumentowała, że konstrukcja podatku może faworyzować mniejsze sklepy, oraz stwierdziła, że sam podatek został wprowadzony niezgodnie z prawem. Podatek był więc sukcesywnie odraczany, a ostatni taki ruch, zawieszający jego pobór do końca 2020 r., dodatkowo argumentowany był walką z gospodarczymi skutkami pandemii koronawirusa.
W połowie maja 2019 r. Sąd Unii Europejskiej orzekł, że Komisja Europejska popełniła błąd, uznając podatek za niedozwoloną pomoc publiczną. W lipcu ubiegłego roku KE odwołała się jednak od wyroku. Jak wynika z harmonogramu prac Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej, rozprawa w tej sprawie ma odbyć się 1 września o 14:30, jednak niewykluczone, że na wyrok poczekać będziemy musieli kilka miesięcy.
Warto przypomnieć, że w marcu 2020 r. TSUE orzekł, że wprowadzony przez Węgry progresywny podatek handlowy jest zgodny z unijnym prawem. To o tyle istotne, że polskie rozwiązania są podobne do węgierskich.
Michał Żuławiński