Rynki

Twoje finanse

Biznes

Forum

Hollywood prosi, by Trump już ich nie ratował cłami na zagraniczne filmy

"Japoński Disney" Hayao Miyazaki szlocha w poduszkę, Pedro Almodovar topi żale w paello, a Francis Ford Coppola pakuje już walizki, by wrócić do Włoch - tak zapewne sprawę widzi Donald Trump tuż po tym, gdy rzucił amerykańskiemu przemysłowi filmowemu betonowe koło ratunkowe ze 100-procentowymi cłami. Jak się jednak okazuje, jego oczekiwania minęły się znacznie z rzeczywistością. 

fot. Shutterstock AI / Shutterstock

Jak na razie wojenki taryfowe Trumpa koncentrowały się na namacalnych rzeczach typu samochody, zabawki, jedzenie, ubrania, czyli takie, które fizycznie wkładają do sklepowych wózków. Teraz jednak postanowił sięgnąć do zakamarków duszy. Prezydent USA ogłosił bowiem w niedzielę na Truth Social, że ma zamiar wydać odpowiednie polecenia, by umożliwić "natychmiastowe nałożenie ceł na filmy przywożone do naszego kraju, a produkowane za granicą"

reklama

Nie wyjaśnił jednak, jak te cła mają w praktyce działać. Jeden z trzech muszkieterów/ ambasadorów Trumpa w Hollywood, którzy mają zająć się wytaczaniem tego głazu w nową złotą erę, spotkał się z prezydentem, by omówić pewne przepisy podatkowe, która mają pomóc branży. "Niektóre z nich można rozszerzyć, a inne można by przywrócić, a inne - wprowadzić" - opisuje jak zawsze enigmatycznie administracja Trumpa

Gubernator Kalifornii próbował podsunąć proste rozwiązanie - stworzenie 7,5 mld dolarów federalnej ulgi dla branży filmowej i telewizyjnej, gdyż obecne zachęty podatkowe są niewystarczające (wynikają bowiem z przepisów stanowych, co je znacznie ogranicza). 

Jeśli Trump myśli poważnie o wprowadzeniu 100-procentowych ceł na filmy zagraniczne, otworzy tym samym kolejny front w wojnie taryfowej, którą zdaje się prowadzić na oślep. Celne armaty skierował w kontenery na statkach wypełnione spiraconymi (lub nie) kasetami VHS. Z tym zastrzeżeniem, że przemysł filmowy nigdy tak nie wyglądał. W rzeczywistości filmy "podróżują" jak każda własność intelektualna, więc na wstępie administracja musiałaby określić jaki odsetek zagranicy musiałby brać udział w produkcji filmu, by zostać uznanym za import. Czy dwóch z trzech kamerzystów z USA wystarczy, by był "swój"? Czy już francuski scenariusz go dyskwalifikuje? Co z zagranicznymi ekipami, które do swoich filmów wybierają zagraniczne plenery? Tak dużo pytań, zero konkretów. 

Patrząc jednak na światowy rynek usług, to obecnie ich największym eksporterem są właśnie Stany Zjednoczone. To daje reszcie świata przewagę. - Jestesmy niezwykle podatni na represje oparte na usługach - wyjaśnia CNN News ekonomista Jusrin Wolfers z Bluesky. 

Kilku dyrektorów studiów filmowych i branży streamingowych w kularach wręcz kipi wściekłością na podobne pomysły prezydenta USA. Widać to na Wall Street - w poniedziałek akcje Netflixa, Disneya i Warner Bros. poleciały w dół. Bowiem pomysł wprowadzenia ceł oznaczałyby w praktyce wstrzymanie wszystkich produkcji

Produkty finansowe
Produkt
Kwota
Okres
miesięcy

Co zapewne miał prezydent na myśli, to niekontrolowana wyprowadzka produkcji do tańszych lokacji poza USA, tj. Europa czy Azja. W zatrzymaniu tej tendencji pomogłaby wspomniana ulga podatkowa

Co w tym wszystkim jest najgorsze? Jak mówi branża, Trump ma narzędzia, by wprowadzić cła, ale egzekwowanie ich będzie co najmniej chaotyczne. 

***

Popkultura i pieniądze w Bankier.pl, czyli seria o finansach "ostatnich stron gazet". Fakty i plotki pod polewą z tajemnic Poliszynela. Zaglądamy do portfeli sławnych i bogatych, za kulisy głośnych tytułów, pod opakowania najgorętszych produktów. Jakie kwoty stoją za hitami HBO i Netfliksa? Jak Windsorowie monetyzują brytyjskość? Ile kosztuje nocleg w najbardziej nawiedzonym zamku? Czy warto inwestować w Lego? By odpowiedzieć na te i inne pytania, nie zawahamy się zajrzeć nawet na Reddita

opr. aw

Źródło: Bankier.pl
powiązane
polecane
najnowsze
popularne
najnowsze
bankier na skróty