Podkreślił, że celem operacji jest pozbycie się zagrożenia.
Opublikowana na Twitterze informacja to fragment komentarza, który Altun napisał dla amerykańskiego dziennika "Washington Post". Współpracownik Erdogana zapewnił w nim, że "Turcja nie ma innych ambicji w północno-wschodniej Syrii poza zneutralizowaniem długotrwałego zagrożenia wobec tureckich obywateli oraz uwolnieniem lokalnej ludności od jarzma uzbrojonych bandytów".
Celem planowanej operacji ma być - jak argumentuje Ankara - utworzenie tzw. strefy bezpieczeństwa przy granicy, aby wyeliminować zagrożenie dla Turcji ze strony Kurdów oraz stworzyć warunki umożliwiające powrót do Syrii uchodźców. Akcja ma być wymierzona w syryjskie kurdyjskie Ludowe Jednostki Samoobrony (YPG), które Ankara uważa za organizację terrorystyczną. YPG jednocześnie stanowią główny trzon wspieranych przez USA Syryjskich Sił Demokratycznych (SDF), które odegrały decydującą rolę w pokonaniu Państwa Islamskiego (IS) w Syrii i kontrolują obecnie większość północnych terenów w tym kraju.
Turcja w nocy z poniedziałku na wtorek przeprowadziła naloty na iracko-syryjską granicę, by odciąć kurdyjskim siłom trasę używaną dla zaopatrzenia. Już we wtorek tureckie ministerstwo obrony informowało, że wszystkie przygotowania do operacji zostały zakończone. Media donosiły, że siły zbrojne są gotowe do operacji i rozpoczną ją, jak tylko władze polityczne wydadzą rozkaz.
Planowana operacja militarna budzi jednak niepokój państw Zachodu. Dyplomacja UE ostrzegła, że nowe działania zbrojne w północno-wschodniej Syrii poważnie zagrożą politycznym wysiłkom na rzecz rozwiązania konfliktu, MSZ Francji wezwało władze Turcji do powstrzymania się od działań militarnych sprzecznych z interesami koalicji przeciwko islamistom, a przedstawiciel dyplomacji brytyjskiej ostrzegł, że operacja może zdestabilizować region i zagrozić wysiłkom na rzecz trwałego pokonania IS. (PAP)
ulb/ ap/
arch.