Rząd przyjął projekt działań antykryzysowych związanych z recesją wywołaną przez epidemię COVID-19. Projekt nosi nazwę „tarczy antykryzysowej” i ma ochronić płynność firm oraz miejsca pracy w okresie przestoju gospodarki. Z wypowiedzi przedstawicieli rządu wynika, że projekt może wejść w życie w ciągu dwóch tygodni.
Ocenę tarczy antykryzysowej już zamieściłem w tym newsletterze – zainteresowanych odsyłam do artykułu. Program ma odpowiednią wielkość na początek, ale ostatecznie może okazać się za mały. Zawiera też luki narażające go na niską skuteczność.
Dziś chciałem opisać problem, który moim zdaniem staje się coraz bardziej widoczny. I jednocześnie chcę zaproponować rozwiązanie tego problemu. Otóż program antykryzysowy jest bardzo złożony, stara się punktowo odpowiedzieć na wiele wyzwań związanych z płatniczą zapaścią w gospodarce (po szczegóły zapraszam do serwisu Zdrowy Biznes „Pulsu Biznesu”). To byłoby dobre podejście w czasie normalnej recesji, w której poszczególnie sektory gospodarki stopniowo reagują na zaburzenia w popycie.
Moja propozycja opiera się na pomyśle ekonomistów Gabriela Zucmana i Emmanuela Saeza. Chodzi o dochód gwarantowany dla firm. Każda firma tracąca przychody mogłaby uzyskać uzupełnienie połowy tej utraty przez okres trzech-czterech miesięcy. Bez żadnych warunków wstępnych, oprócz udokumentowanie ubytku przychodów w okresie kwiecień-lipiec. Uzupełnienie mogłoby pokrywać określoną część kosztów, szczególnie kosztów płacowych. Nie trzeba pokrywać całości tych kosztów, ponieważ w okresie zamrożenia gospodarki potrzeby generalnie są mniejsze (płace części pracowników możnaby zredukować o połowę, by uniknąć wysyłania ich na bezrobocie).
Dzięki temu firmy szybko zyskałyby pewność, na czym stoją. Pracownicy uniknęliby zwolnień. Zatory płatnicze zmalałyby. Wraz z wakacjami kredytowymi wprowadzanymi przez banki oraz potężnymi zastrzykami płynności wykonywanymi przez NBP do systemu bankowego mogłoby to pozwolić „zamrozić” gospodarkę na kilka miesięcy bez destrukcji struktur organizacyjnych firm i kapitału ludzkiego.
A koszty? Szacuję, że wykonanie takiej operacji kosztowałoby 250-300 mld zł. Kwotę tę możnaby w połowie podzielić na bezpośrednie dotacje, a w połowie na kredyt gwarantowany przez państwo. Dotacje otrzymałyby firmy mniejsze i niemające możliwości odrobić strat z okresu lockdownu (głównie usługowe), a kredyt firmy większe i firmy mające możliwość odrobić straty w przyszłości (głównie produkcyjne). Jeżeli kryzys by się przedłużał, wsparciem można zwiększyć.
Jesteśmy w absolutnie wyjątkowej sytuacji, która wymaga absolutnie wyjątkowej reakcji. Obawiam się, że stosowanie schematów z przeszłości to może być trochę za mało.
Chcesz codziennie takie informacje na swoją skrzynkę? Zapisz się na newsletter SpotData.
Chcesz samodzielnie analizować dane ekonomiczne? Platforma SpotData to darmowy dostęp do ponad 40 tysięcy danych z polskiej i światowej gospodarki, które można analizować, przetwarzać i pobierać w formie wykresów i tabel do Excela. Sprawdź na: https://spotdata.pl/ogolna.